Minęły dwa tygodnie. Lwiątka umiały już chodzić i mówić, a Kifalme i Tabasamu jeszcze nie wrócili. Fimbo, Daraja i Violet bawili się rzadko. Przyszłe księżniczki i lwiątko nie przypadli sobie do gustu. Mpenzi i Ujasiri byli już małżeństwem.
***
Na sawannie dopiero świtało. Dzień zapowiadał się na ciepły. Wszyscy na Lwiej Skale jeszcze spali. Tylko Ujasiri przeciągnął się i ziewnął. Tego dnia następca tronu miał pokazać swojej najstarszej córce królestwo. Wstał niechętnie i podszedł do swoich córek wtulonych w siebie. Jak tak patrzył na lwiczki pomyślał, że czemu miałby nie pokazać królestwa obu córkom? Szturchnął je na co one otworzyły zaspane oczy. Nie rozumiały o co chodzi więc książę wyjaśnił im wszystko. Wstały i wybiegły z jaskini rozbudzone i szczęśliwe jak skowronki. Inaczej Ujasiri. On powlókł się ciężko na szczyt Lwiej Skały, z którego władcy pokazywali potomstwu Lwią Ziemię. Usiadł i nakazał lwiczkom uważać. Violet wtuliła się w jego łapę, a Daraja wyciągnęła szyję, by jeszcze lepiej zobaczyć sawannę.
- Uważaj-upomniał córkę następca tronu.- Poczekajcie chwilę. Za moment wzejdzie słońce. To dopiero piękny widok.
Jaskrawo czerwona kula zaczęła wznosić się ponad widnokrąg zalewając lwy jak i całą sawannę czerwonym blaskiem. Violet i Daraji wyrwały się ciche ,,Och!'' przed czym sam książę się powstrzymywał. Jak emocje opadły zaczął mówić:
- Pamiętam jak to mi ojciec to pokazywał. A teraz ja pokazuje królestwo wam. Posłuchajcie mnie. Póki co wasi dziadkowie władają Lwią Ziemią, ale niedługo ja i mama przejmiemy władzę, a wy zostaniecie księżniczkami. Potem to jedna z was przejmie koronę...
- A nie możemy razem rządzić?- zapytała Violet.
- Niestety nie. A teraz do sedna. Rządy każdej pary królewskiej jest jak słońce. Na początku wschodzi, a jak oddaje się tron potomstwu zachodzi. Kiedyś czas mojego i mamy panowania zajdzie, a wzejdzie dla Ciebie Darajo. Jako królowej. I pamiętaj, że bycie królową to nie robienie tego co się chce.
- A czemu dla mnie? Ja chyba nie chcę...-mruknęła najstarsza z sióstr.
- Jako najstarsza z rodzeństwa korona należy się Tobie.
- A kim ja będę? No wiesz tato, jak Daraja obejmie władzę?- zapytała niepewnie Violet.
- Moją doradczynią- rzekła córka Mpenzi,
- I to mi się podoba córeczko. A teraz dalej. To wszystko, czego dotyka blask słońca, to nasze królestwo. Nasz dom.
- Ale tam są takie ciemne plamy. To czarne i brązowe- zauważyła Daraja.- Co tam jest?
- Nic takiego jak mam być szczery. Inne królestwa. Zła Ziemia i Cmentarzysko Słoni. Nic tam ciekawego. Same badyle i kości.
- Czy jest tam bezpiecznie? A czy można tam mieć mrożące krew w żyłach przygody?- zaciekawiła się ciemna.
- Na pewno nie możecie tam chodzić. Raz byłem na tyle głupi, że tam poszedłem i o mało nie zginąłem. Z resztą wasza ciocia też. Przez moją głupotę. A teraz popatrzcie na te stada zwierząt. Każdy lew i inny drapieżnik widzi jedzenie. Ale trzeba nauczyć widzieć się też coś innego.
- Co mianowicie?-zapytała Violet- Ja tam widzę jedzenie i czujące stworzenia. Czy to to?
- Też, ale głównie chodziło mi o to, że są z nami równi. I potrzebni nam, a my im. Tak zwany Krąg Życia. Bo widzicie. Po śmierci wyrasta na nas trawa, którą jedzą roślinożercy. Każdy, nawet najmniejsza mróweczka ma ważne miejsce w Kręgu Życia.
- To... ciekawe-stwierdziła Daraja.- A możemy iść się pobawić? Jest już ranek.
- No dobrze, ale jak tylko zobaczycie lwice wracające z polowania to macie przyjść na śniadanie.
- Jasne, jasne- uspokoiła ojca Daraja.
Siostry odbiegły od ojca i pobiegły po Binti i Huzuni'ego. Leżeli razem z rodzicami i brali kąpiel. Królewskie córki przywitały się i we czwórkę poszli się bawić. Biegali po sawannie, aż Daraja wpadła na lwiątko. Przewróciła się, ale szybko wstała. Leżąc uśmiechnęła się do niej jasna lwiczka.
- Cześć...-przywitała się niepewnie.
Przybiegł do nich cały brązowy lewek i widząc inne lwiątka uśmiechnął się nieśmiało. Pomógł wstać nieznajomej i usiadł przed Huzuni'm, Darają, Binti i Violet. Mruknął coś niesłyszalnie i spuścił łebek.
- Hej- przywitała się Violet.- Jestem Violet. To moja siostra Daraja-lwiczka wskazała na siostrę,która stała metr od lwiątek.- To Huzuni, a to Binti.
- Jestem Wazi, a to Kasoro- przedstawiła się jasna lwiczka.
Zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie śmiał przerwać. Tylko Binti poklepała Kasoro po ramieniu i krzyknęła ,,Berek!''. Wszystcy zaczęli uciekać przed osłupiałym lwiątkiem, który po chwili dopiero zrozumiał o co chodzi. Pobiegł za Wazi, która okazała się bardzo szybka. Potem złapał Binti. Ona pobiegła do brata, a on do Daraji. Wszyscy bawili się doskonale, tylko Wazi i Daraja widocznie za sobą nie przepadały. Po skończonej zabawie w berka lwiątka pływały w wodopoju. Najdłużej na samym dnie wytrzymał Huzuni czym zaimponował Wazi i Daraji.
- Chodźmy na Cmentarzysko Słoni- pomyślała najstarsza córka Ujasiri'ego.
- Tam jest podobno niebezpiecznie- zauważyła Binti.
- Oj tam oj tam! Ważne żeby było ciekawie. Tam jest dużo kości. Tak powiedział tata.
- Czemu nie- mruknęła Wazi.
Tak oto lwiątka wyruszyły w zakazane miejsce. Niektórzy byli niepewni, a inni radośni. Tylko Daraja truchtała w stronę Cmentarzyska. Lwiczka była rządna przygód. Wbiegła pędem na Cmentarzysko Słoni. Już na nim wszyscy zyskali dużo energii. Biegali naokoło gejzerów. Binti włożyła do niego zaciekawiona łapkę, a gorące powietrze oparzyło ją. Wazi i Kasoro biegali slalomem między gejzerami. Daraji nudziło się. Stała tuż przy granicy, a reszta lwiątek nie chciała się dalej oddalać. Brązowa musiała działać na własną łapę. Tak też zrobiła. Spacerowała po Cmentarzysku. Gryzła kości i bawiła się nimi, aż doszła do samego centrum. Leżała tam ogromna czaszka słonia. Podeszła do niej podejrzliwe i chciała wejść zobaczyć co jest w środku. Wspięła się z trudem i weszła przez oczodół. Spadła na podłoże. Rozejrzała się. Wszędzie były pajęczyny. Lwiczcke tam się nie podobało. Chciała wspiąć się z powrotem, ale nie dawała rady. Dopiero jak usłyszała krzyk proszący o pomoc, jakaś moc wstąpiła w nią. Wyskoczyła z czaszki zadyszana, ale nie było czasu na odpoczynek. Pobiegła w stronę, w którą przyszła i schowała się za żebrami. Okazało się, że towarzysze brązowej byli już znacznie dalej. Kilka hien atakowało Binti. Wszystkie lwiątka schowały się za Huzuni'm, która nastroszył sierść i wysunął pazury. Skoczył na hienę atakującą jego siostrę. Te drapały i gryzły żółtego. Daraja wyskoczyła z ukrycia i próbowała zaryczeć, ale tylko pisnęła. Psy zostawiły lwiątko, które ciężko, ponieważ było ciężko ranne podeszło do reszty. Hieny uśmiechnęły się drwiąco i podeszły do lwiczki. Ta drżącym ze strachu głosem zaczęła mówić:
- W imieniu króla Lwiej Ziemi nakazuje wam zostawić mnie, moją siostrę i moich przyjaciół.
- A kim ty jesteś, że nam rozkazujesz?- zapytała jedna z hien.
- Ja, Daraja, jestem przyszłą księżniczką Lwiej Ziemi- powiedziała tonem, którego uczył ją ojciec czyli dumnym i pewnym.
- Hahahaha- śmiały się hieny co było dla nich typowe.- Księżniczka Lwiej Ziemi! Haha!!! Księżniczką taki wypłosz?
- Uważaj na słowa!-warknął Huzuni.
- Bo co? Wiecie... mam dzisiaj apetyt na jakieś małe lwiątko!
- Kasoro. Biegnij po moich rodziców- szepnęła przerażona Violet na co ten pobiegł.
Lwiątka pobiegły w głąb Cmentarzyska. Hieny popędziły za nimi. Daraja myślała gorączkowo. Nie wiedziała co ma zrobić. Czuła się odpowiedzialna na towarzyszy, a w szczególności za swoją młodszą siostrę. Młodsza siostra... to zdanie ciągle dudniło jej w uszach. Zatrzymała się, a hieny nie wiedząc co robić stanęły za nią. Reszta lwiątek biegła dalej. Brązowa odwróciła się w stronę psów i warknęła na nie co niezbyt jej wyszło. Te zaczęły się śmiać, ale księżniczka podrapała najbliższą hienę po policzku. Puściła się biegiem w odwrotną stronę niż jej przyjaciele. Przebiegła między łapami zdezorientowanych psów. Jedna z hien zamachnęła się by uderzyć lwiczkę, która stała twardo i nie wydawała się ani trochę przestraszona, kiedy dobiegł ich donośmy ryk. Córka Mpenzi odwróciła się i z ulgą stwierdziła, że za nią stoi jej ojciec, Mpenzi, Audi, Uru, Metgesel i Lief. Daraja odetchnęła z ulgą. Wszystkie lwiątka wyszły z ukrycia. Królewskie siostry schowały się za łapą matki.
Lwy zaczęły bić się z hienami, a lwice złapały lwiątka i zaczęły uciekać z Cmentarzyska Słoni. Wbiegły na Lwią Skałę gdzie położyły młode w kupkę i odeszły łypiąc na nie z wyrzutem. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Huzuni.
- Byłaś bardzo odważna- powiedział do Daraji, która stała się czerwona jak piwonia, a Wazi mruknęła coś zdenerwowana.
- Dzięki- odpowiedziała.
Po tej krótkiej wymianie zdań nikt się już nie odzywał. Nawet ptaki, które wcześniej głośno śpiewały dały sobie spokój. Po chwili przyszli samcy, którzy wcześniej walczyli z hienami. Kazali Kasoro i Wazi pójść do rodziców i zostali sami. Binti i Violet skuliły uszy, Daraja siedziała dumnie wyprostowana, a Huzuni'ego nagle bardzo zainteresowały jego łapy. Audi odszedł od zebranych. Chciał by ta sprawa została rozstrzygnięta między ojcami, a ich dziećmi więc on nie był potrzebny. Dwójka lwów odprowadziło króla wzrokiem, a jak ten zniknął w mrocznej jaskini wzrok przenieśli na czwórkę lwiątek. Lief westchnął i swoją postawę złego ojca zmienił na załamanego. Ujasiri pozostawał niewzruszony. Postanowił przerwać ciszę:
- Co wam strzeliło do głowy?-warknął przeciągając sylaby.
- To był mój pomysł tato-powiedziała Daraja.
- Zawiodłem się. Jeszcze rano mówiłem wam, że macie tam nie chodzić i opowiedziałem jak to ja o mało tam nie zginąłem. Zresztą wasza ciotka też.
- Daj spokój Ujasiri-wtrącił Lief.- Dostali nauczkę i już raczej nie postawią tam łapy- książę łypnął groźnie na towarzysza lecz po chwili musiał przyznać mu niechętnie rację.
- No dobrze. Ale jeszcze raz, a skończy się gorzej.
- Huzuni, Binti. Straciłem już jedno dziecko i nie chcę stracić pozostałych-mruknął zrezygnowany Lief.
Lwy odeszły. Violet spuściła głowę. Daraja dalej siedziała w miejscu i wpatrywała się w przestrzeń. Bez słowa zeskoczyła z Lwiej Skały nie oglądając się nawet na siostrę i kuzynów. Ostrożnie zeskakiwała ze skałki na skałkę. Położyła się w trawie. Nie myślała o konsekwencjach swojego pomysłu. Najadła się nieźle strachu. Okazała odwagę, a to było ważne. Tak zawsze powtarzał jej ojciec. Nie myślała nawet nad tym co robi po prostu nie chciała, by przyjaciołom stała się krzywda przez jej niedorzeczny pomysł. Wstała i ruszyła przed siebie. Celem jej podróży był ogromny baobab Uaminifu. Lubiła z nim rozmawiać. Skrywał tyle tajemnic o przyszłości, przeszłości i teraźniejszości. Nigdy niestety nie chciał się nimi dzielić. Wiedziało bardzo długo, że ma być królową. Nie powiedzieli jej tego rodzice, a właśnie szaman. Nigdy nie chciała rządzić. To ogromny obowiązek, a do tego trzeba ciągle siedzieć w jednym miejscu. Na samą myśl przeszedł ją dreszcz. Daraja była typem lwiątka, które chciało podróżować. Zdecydowanie. Przyszła księżniczka chciała po prostu podróżować. Nie obchodziły ją żadne stada, nawet najmilsze. Nie wiedziała nawet czy chciała rodzinę. Nim się obejrzała trafiła do celu. Z trudem wspięła się na drzewo i wskoczyło między gałęzie.
Na nich porozwieszane były rogi nosorożca i różne miksturki. Nierozłączna laska szamana oparta była o grubą gałąź. Wszędzie narysowane były najróżniejsze lwy. Na środku siedział Uaminifu wpatrując się z zaciekawieniem w skorupę żółwia, z której emanowało jasne światełko. Lwiczka przywitała się nieśmiało i zapytała czy nie przeszkadza. Pawian pokręcił przecząco głową. Wyglądał na zmartwionego. Daraja spochmurniała. Zawsze humor szamana udzielał się jej.
- Co się stało?-zapytała.
- Potrafisz dotrzymać tajemnicę?- upewnił się Uaminifu chociaż wiedział, że brązowa jest dyskretna. Kiedy lwiątko pokiwało twierdząco głową kontynuował- Dawni Władcy są bardzo zaniepokojeni. Zdradzają mi przyszłość, owszem, ale robią to jakby niechętnie. Mówią, że czarne chmury niedługo zawisnął nad Lwią Ziemią.
- Czarne chmury? Co to może znaczyć?
- Nie mam pojęcia. Duchy Opiekuńcze będą miały niedługo dużo roboty... tak mi się wydaje. Ale- szamanowi powrócił dobry humor- na pewno nie przyszłaś tu by słuchać smętnych opowiastek. Więc chciałabyś zadać mi jakieś pytania?
- Właściwie to tak. No i też o przyszłość.
- Słucham.
- Jaką będę królową? Dobrą, złą? A może to nie moje przeznaczenie?
- Cóż... tak dalekiej przyszłości niestety nie znam, ale dam sobie brodę uciąć, że będziesz wspaniałą królową- to zdanie rozchmurzyło lwiczkę.
- Opowiesz mi o Simbie? Wiesz o tym jak pokonał Skazę i w ogóle.
- Ale... no dobrze. Tylko słuchaj i nie przerywaj mi. Ostrzegam. To momentami smutna historia. Nie
tak dawno temu żył sobie szczęśliwie król Mufasa ze swoją żoną Sarabi. Urodziło im się lwiątko, które nazwali Simba. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie Skaza. Młodszy brat króla czyhający na władzę. Simba rósł i poznał przyjaciółkę. Córkę przyjaciółki swojej matki Nalę. Pewnego dnia Skaza zaprowadził bratanka do wąwozu. Hieny, z którymi spiskował zaatakowały stado antylop gnu, które popędziły wąwozem. Mufasa powiadomiony przez brata o niebezpieczeństwie wbiegł między zwierzęta i uratował syna. Niestety antylopy porwały go. Gdy wyskoczył i poprosił brata o pomoc ten zrzucił go prosto pod kopyta antylop. Wmówił Simbie, że to przez niego Mufasa nie żyje i wygnał go. Na pustyni znalazła go surykatka Timon i guziec Pumba. Zaprzyjaźnili się. Mieli motto Hakuna Matata co znaczy nie martw się. Gdy Simba dorósł odnalazła go Nala. Mój poprzednik Rafiki namówił go do powrotu i tak oto prawowity król powrócił na Lwią Ziemię. Ale to nie koniec historii. Skaza wcale nie chciał tronu oddać. Pod jego wpływem Simba przyznał, że to przez niego Mufasa nie żyje. Skaza prawie zrzucił go ze szczytu Lwiej Skały, ale przed tym popełnił błąd. Zdradził prawdę, że to on zamordował. Rozpętała się walka, którą wygrał Simba. Rodzina Skazy czyli jego żona Zira, syn Nuka i przybrane dzieci Kovu i Vitani musieli zostać wygnani. Simba zrobił to z ciężkim sercem. Koniec historii.
- Och... co to za lew?- zapytała lwiczka, która podczas opowieści przyglądała się rysunkom lwów. Wskazała łapką na lwa w kolorze toffi, nad którym widniała czerwona pręga, a obok niego namalowane były dziwne znaki.
- To... nikt ważny. Późno się robi. Idź już bo rodzice się będą o Ciebie martwić.
Daraja zeskoczyła z baobabu, a Uaminifu zaczął rozmyślać. Ten lew właśnie był kimś. Kimś, przez kogo Lwia Ziemia będzie miało niemało kłopotów w przyszłości. Kifo, bo tak brzmi jego imię, jest niemal tak okrutny jak Skaza. Tak. Zdecydowanie ten młody lew narobi dużo problemów.
***
No hej! To już 53 rozdział! z ej okazji chciałabym zrobić specjalne posty o jakiejś postaci z bloga. Np. skąd pomysł na nią, urywki z jej przyszłości, a jak jest nieznana to też z przeszłości. I cała notka poświęcona tej postaci. Ogólnie rozdział tylko o niej. Co wy na to? Wezmę pięć pierwszych postaci z komentarzy.
Wspaniały rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBaccarat | Play Now | Casino | Live Dealer | Table Games
OdpowiedzUsuńThe Baccarat Table Game is a 바카라 one-of-a-kind game in which you are able to 메리트카지노 enjoy the high-quality casino action 1xbet korean with the added bonus of getting a hand at the table