sobota, 30 kwietnia 2016

Czy aby miłość na pewno umarła?

Ujasiri biegł przez Lwią Ziemię. Łzy spływały po jego policzkach. Wiedział, że jak ktoś go zobaczy to go wyśmieje. Chciał się gdzieś schować. Tylko nie wiedział gdzie. Zatrzymał się pomiędzy dwiema drogami. Jedna prowadziła do byłego domu Tabasamu, Mpenzi i Moyo, a druga biegła do wąwozu. Młody lew doskonale wiedział, że w wąwozie jest wiele jaskiń i szczelin. Tam nikt by go nie znalazł. Ale nastolatkowi nie oto chodziło. Niby chciał by nikt go nigdy nie znalazł, ale chciał też, aby ktoś go w tej chwili przytulił. Czuł się jak małe lwiątko, które straciło cały sens życia. Nie potrafiłby teraz pójść na Lwią Skałę. Nie w takim stanie. Łapy miał brudne od błota, policzki mokre po gorzkich łzach i oczy. Szklane, ponieważ płakał. Nie miał w nich iskierek szczęścia. Zgasły kiedy zobaczył Mpenzi i Heshim'a razem. Biegł wzdłuż ścieżki do małej opustoszałej jaskini.
A w tym czasie u Heshim'a i Mpenzi:
- Kim jest ten cholerny dupek!? Co?!-Heshim był bardzo zły.
- To... Mój przyjaciel. Syn króla i królowej.
- Na króla to on się nie nadaje.- burknął
- On nie jest przyszłym królem, a jego młodsza siostra.
- Pff. Nie dziwie się.- Heshim był wyraźnie szczęśliwy.
- Przestań.- lwica była zirytowana zachowaniem przyjaciela.- Idź prosto. Tam jest taki wielki baobab. W nim mieszka nasz szaman Uaminifu. Powiedz mu co się wydarzyło, a on cię zbada.
- A ty gdzie idziesz? Chyba nie do tego idioty?
- Nie. Skąd! Nie idę do niego. Idę szukać ważnej dla mnie osoby. Później ci powiem.
- Dobra.

Gdy lwa nie było już na horyzoncie Mpenzi biegła po śladach i zapachu królewskiego syna. Była ździwiona kiedy usłyszała cichy szloch w jej starym domu. Bała się podejść do ukochanego. Po prostu się bała. Łzy zaczęły jej lecieć ciurkiem. Pobiegła na Lwią Skałę i opowiedziała wszystko królowi. Ten mimo iż bawił się z córką od razu bez żadnego namysłu pobiegł do syna. Nastolatek słysząc kroki ucieszył się, ale i także przestraszył. Kiedy zobaczył tatę uśmiechnął się.
- Ujasiri? Możemy porozmawiać?
- Jasne tato.

Lwy wyszły z groty i spacerowały po sawannie. Ujasiri był zrezygnowany i zły zarazem. Audi chciał porozmawiać z synem o tym co się wydarzyło.
- Słyszałem co się stało.
- Ah tak?
- Tak. Posłuchaj. Nie powinieneś od razu rzucać się na Heshim'a. To naprawdę porządny lew. Lecz z drugiej strony... Jesteś młody. Zazdrość cię ogarnia,  prawda?
- A jakże inaczej? Ona woli tego białasa! Tego... Tego głupka!
- Rozumiem cię. Wykrzycz się i porozmawiamy jak lew z lwem.
- Już skończyłem tato. Nie. Zaczekaj. Grrraaaaaaggggghhhhh!!!!- ryknął nastolatek.- Tak już skończyłem.
- Muszisz pokazać mu kto jest synem króla, kto zna Mpenzi od kiedy była malutkim lwiątkiem, musisz pokazać mu ko tutaj rządzi!!! Ale przede wszystkim zachowaj spokój i rozsądek. Porozmawiaj z nim. Jest u Uaminifu. Leć do niego. Ale jest już późno. Wracaj szybko do domu.

Audi odszedł. Ujasiri połorzył się i myślał o słowach ojca. Leżał tak pół godziny, aż nie usłyszał za sobą warczenia. Ujasiri przyjął pozycję bojową. Najeżył sierść, wypiął kark, wysunął lśniące pazury i warczał najgroźniej jak tylko potrafił. Nieźle mu to szło. Na księcia warczał Heshim. No bo kto inny?
- Uwierz mi, że dla ciebie i Twojej rodziny będzie lepiej jak zostawisz moją dziewczynę w spokoju!!!- krzyczał Heshim.
- Ty nie masz dziewczyny głąbie!
- To cię ździwie!! Moją ukochaną jest Mpenzi!!!- mówił z przekąsem
- Co?- książę usiadł i schował pazury.

Heshim uderzył lwa w lewy policzek. Nastolatek odleciał na kilka metrów, ale nie odezwał się. Po prostu leżał. Powoli tracił przytomność. Ostatnie co zobaczył to Mpenzi biegnąca w jego stronie. Lew zemdlał. Lecz obudził się po kilku minutach w tym samyn miejscu w którym leżał. Wstał i zobaczył przytulonych do siebie Mpenzi i Heshim'a.
- Mpenzi. On jest Twoim chłopakiem?
- Tak. Wyjaśnie ci wszystko. Heshim. Mogę porozmawiać z Ujasiri'm sam na sam?
- Tak kochanie.- biały starał się jak najbardziej dokuczyć bratu Akili.

Mpenzi uśmiechnęła się szeroko w stronę swojego partnera. Gdy wszedł już na Lwią Skałę lwica usiadła obok brązowego.
- Możesz mi to wyjaśnić?- zaczął Ujasiri.
- Tak. Jako małe lwiątko mieszkałam na Rajskiej Ziemi. Tam poznałam Heshim'a. To był mój najlepszy przyjaciel, a wkrótce też partner. Niespodziewanie musiałam razem z rodziną opuścić Rajską Ziemię i zamieszkaliśmy tu. Nie zdążyłam, ani zerwać z Heshim'em, ani z nim porozmawiać. Czyli nadal jesteśmy parą.- lwica posmutniała- Ale problem w tym, że ja go już nie kocham... Od kiedy mieszkam na Lwiej Ziemi i sie poznaliśmy. Lecz boje się z nim zerwać. On jest zbyt nieobliczalny. Nie wiem co zrobi jak mu powiem, że już go nie kocham.
- To ja mu to powiem.- Ujasiri uśmiechnął się lekko.- Nie martw się.- syn króla objął łapą Mpenzi. Ona wtuliła się w jego grzywę.
- Dziękuję. Jestem moim najlepszym przyjacielem.  Ale... Chcę ci coś powiedzieć.  Ja... Kocham cię.
- Naprawdę?  Ale się cieszę! Teraz muszę iść do tego białasa i powiedzieć mu, że jesteś moją partnerką. Bo jesteś tak?
- Jasne, że jestem.

Ujasiri biegł truchtem w stronę lwiego domu. Zaczął podać deszcz, a on tylko przyśpieszył kroku. Teraz biegł już najszybciej jak tylko potrafił. Kiedy zobaczył Heshim'a biegnącego w jego stronę skoczył na lwa i przygniótł go do ziemi.
- Mpenzi to moja partnerka!! Zrywa z tobą.- syn Uru wypowiadał wszystkie słowa z dumą.
- Chyba śnisz!- krzyknął pomarańczowooki i odepchnął Ujasiri'ego od siebie tylnymi łapami.

Zaczęła się walka i to na całego. Ujasiri ugryzł przeciwnika w łapę co sprawiło połamanie kości.  Heshim drapał zawzięcie partnera Mpenzi. Syn Audi'ego także zaczął używać pazurów do obrony. Po pewnym czasie sierś Heshim'a była czerwona tak jak sierś księcia. Do walczących nastolatków podbiegł król i rozdzielił ich. Oby dwaj zemdleli na grzbiecie męża Uru. Obudzili się w środku nocy u Uaminifu.
Dzieliła ich dziwna przegroda wykonana z drewna. Na całym ciele mieli liście których szaman używa jako opatrunek.
- Uaminifu. Co się dzieje?- odezwał się jako pierwszy książę.
- Walczyliście. Cud, że Twój ojciec was znalazł bo inaczej byście umarli.
- Naprawdę?- zapytał niedowierzając Heshim.
- Jasne.
- Heshim?- zaczął książę.
- Tak?- starał się być miły.
- Może zaczniemy od nowa?
- Z wielką przyjemnością. W końcu kiedyś się chyba pozabijamy.- zaśmiał się.
- Masz rację.

Rano koledzy wrócili do domu. Heshim, który miał złamaną prawą przednią łapę musiał kilka miesięcy spędzić w jaskini.

6 komentarzy:

  1. O jak słodko:)Ujasiri i Mpenzi razem:)W sumie to fajnie,że Heshim i Ujasiri się kolegują.Ale jacy oni byli agresywni wobec siebie na szczęście wszystko dobrze się skończyło.Naprawdę notka wyszła ci znakomicie widać,że ta przerwa dała ci dużo weny.No nic nie pozostaje mi nic innego niż czekać na nową notkę.

    Mambo swali 1217

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo nareszcie razem <3 Ujasiri jest taki słodki nawet kiedy walczy na śmierć i życie XD Z niecierpliwością czekam na next:***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka. Ps może dodaj jeszcze do tego cytatu ''kiedyś to zrozumiesz" co o tym myślisz??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Chodzi o ten cytat na samej róże

      Usuń
    2. Wody nie róże tylko góźe

      Usuń
  4. Słodziutko °°° bardzo się cieszę że Ujasiri i Mpenzi są razem nareszcie 💖
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń