Na początku chciałam bardzo przeprosić za długą nieobecność. Ale na szczęście ten czas nie poszedł na marne. Mam głowę pełną pomysłów.
***
Minął dzień od wyzwolenia Akili ze szponów Lorny. Wszystko było już tak jak dawniej albowiem podczas porwania królewskiej córki król był strasznie nerwowy. Za jeden zły krok lub jedno nietakie słowo potrafił skazywać na kilkudniowe wygnanie. Dlatego gdy mała Akili powróciła do domu nie było połowy stada.
***
Był piękny, słoneczny poranek. Ujasiri-już nastolatek wyciągnął się i ziewnął jeszcze zaspany. Spojrzał czule na Mpenzi. Młody lew żywił do niej uczucie. Rozglądnął się po jaskini i dostrzegł, że stado jest już kompletne. Brakuje tylko Audi'ego, ale Ujasiri wiedział iż król jak co dzień wyszedł na poranny patrol. Wyszedł z jaskini i usiadł na czubku Lwiej Skały i patrzył na jego piękny dom i przyszłe królestwo jego siostry. Westhnął.
- Jeszcze zanim urodziła się Akili ja byłem przyszłym królem...- mówił sam do siebie - Ale trudno. Rodzice podjęli decyzję.
Lew zszedł z Lwiej Skały. Rozglądał się podziwiając królestwo. Już nie widział go z perspektywy lwiątka, a nastolatka. Jego głowę wypełniały lwice i chęć bycia lepszym od innych samców w stadzie. Nie tak jak dawniej. Jako dziecko myślał tylko o zabawie i jeszczw raz zabawie. Dotarł do wodopoju. Wziął łyk zimnej wody. Spojrzał na swoje odbicie w wodzie. Grzywa. Tylko to go dręczyło. Biegnąc grzywa łaskotała go po pysku i zasłaniała oczy. To stało się za szybko. Tak z dnia na dzień wyrosła mu grzywa. Oczywiście jeszcze nie cała, a trochę, ale tak czy siak nie podobało mu się to. Nagle usłyszał szelst w krzakach. Szybko odwrócił łeb w strone odgłosów. Przyjął bojową pozę i już miał skoczyć na przeciwnika kiedy to on leżał na ziemi przygniecony ciężarem lwa.
- Zostaw mnie do jasnej cholery id... Tabasamu!? Rozum ci odjęło!?- lew był oburzony.
- No co? Chciałem cię troszeczkę rozweselić!! Udało się? Widziałem, że coś cię gnębi. Co to jest?
- Tak... Trochę ci się udało. Wybacz moje zachowanie...
- Spoko.- Tabasamu wypuścił przyjaciela i usiadł na wprost Ujasiri'ego.
- Po prostu to wszystko dzieje się tak szybko... Nie daje rady... To ja powinienem być... Nieważne. O! Już nie masz blizny! Gratuluję.
- Dzięki stary. Widziałem jak patrzysz na moją siore. Czy ty...?- zapytał podejrzliwie.
- Nie! No nie! Skąd!
- Jeżeli tak sądzisz... Ale ja i tak wiem, że bujasz się w mojej siostrze!
- Dobra, dobra. Masz rację. Mpenzi mi się naprawdę podoba, ale ciszej. Proszę. Znasz moją tajemnicę. Gratuluję. A teraz jako książę Lwiej Ziemi proszę cię o dotrzymanie jej.
- Wiedziałem! Dobrze. Nikomu nie powiem. Pa. Idę już. Mama ma mnie uczyć polować.
- Narka.
Ujasiri patrzył jak jego przyjaciel się oddala. Ponownie spojrzał ns swoje odbicie w wodzie. Poraz kolejny usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił się i zobaczył bawiących się Akili i Audi'ego. Chciał zawołać ich, ale zrezygnował. Uśmiechnął się. Poszedł do baobabu Uaminifu. Po kilku metrowej wędrówce dotarł pod potężne drzewo niegdyś należące do Rafiki'ego. Bliskiego i zaufanego przyjaciela, mentora i szamana. Wspiął się na drzewo. Zobaczył szamana malującego coś na ścianie drzewa.
- Eghem. Uaminifu? Mogę zająć ci chwilkę?- lew był zmieszany.
- Witaj książę! Oczywiście. Chcesz rozmawiać ze mną tutaj czy może wolisz iść na spacer?
- Wiesz... Wolę zostać tu.
- Jasne. Mów. O czym chcesz ze mną rozmawiać?
- Ja... Ja się zakochałem i nie wiem co mam robić.- powiedział wszystko jednym tchem.
- No tak. Młodzieńcza miłość. Która lwica jest tą szczęściarą?
- Mpenzi. Naprawdę ją kocham. Nie wiem co mam robić...
- Boisz się jej powiedzieć, tak?
- Tak. Kiedy tylko ją widzę czuję motyle w brzuchu, kiedy z nią rozmawiam plończe mi się język, a kiedy tylko się śmieje czuje jak drży mi serce. Kocham ją. Kocham ją jak nikogo innego.- książę rozmarzył się.
- Zaczekaj, aż sprawa sama się rozwiąże. A teraz muszę wrócić do pracy.
Szaman zamoczył palce w farbie i wrócił do malowania. Syn Uru spojrzał na malunki małpy. Obok jego ukochanej stał jakiś dziwny lew. Takiego jeszcze nie było na Lwiej Ziemi. Miał białą sierść, oczy pomarańczowe, a grzywe jasno brązową.
- Uaminifu!? Kto to ma do cholery być!?!
- Co? Kto?- małpa początkowo nie wiedziała o co chodzi lwu, ale po pewnym czasie zasłonił namalowanego lwa i kazał wyjść nastolatkowi. Ujasiri rozdrażniony i ździwiony opuścił dom pawiana. Zamierzał porozmawiać z ukochaną więc wrócił na Lwiął Skałę. Kiedy wszedł do jaskini zobaczył na jej środku leżała nie dokończona jeszcze zebra.
- Synku! Tak się o ciebie martwiłam!- Uru przytuliła się do syna- Już dawno po śniadaniu! Gdzie byłeś?
- Nad wodopojem i u Uaminifu. Dzieki, że mi zostawiliście zebre.
- Nie ma za co synku.
- Am... Mamo?
- Tak?
- Wiesz może gdzie jest Mpenzi?- lew niespokojnie roglądywał się po jaskini- Chciałbym z nią porozmawiać.
- Poszła za Lwią Skałę. Chyba nadal tam jest. A o czym chcesz z nią rozmawiać?
- Dziękuję ci matko. Wybacz, ale nie mogę powiedzieć.- syn Audi'ego wybiegł z jaskini.
- Ujasiri! Synu!- Uru krzyczała za synem, ale ten udawał, że nie słyszy wołania.
Nastolatek biegł za Lwią Skałę. Chciał powiedzieć swojej ukochanej co do niej czuje. Brat Akili kiedy usłyszał śmiech Mpenzi. Zatrzymał się i schował za kamieniem i patrzył na ukochaną. Obok lwicy siedział dosłownie ten sam lew, którego Uaminifu namalował obok siostry Tabasamu. Śmiali się i przytulali. Książę wbił pazury w kamień i podrapał go robiąc przy tym sporo pisku. Wyskoczył zza kamienia i ryknął tak głośno jak tylko potrafił. Rzucił się na białego nastolatka i zrobił mu obficie krwawiącą ranę na policzku.
- Ujasiri!- krzyczała Mpenzi- Zostaw Heshim'e!!!
- Kogo?!!- Ujasiri rozwścieczony spojrzał na Mpenzi.
- Heshim'e!! To mój przyjaciel! Dziś dołączył do stada! Zostaw go! Co cię złapało?!!?- lwica była naprawdę zła.
- Co mnie złapało?!!!- Ujasiri zeskoczył z Heshim'a- Miłość i zazdrość!!! Zakochałem się w tobie rozumiesz?! Od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem! Od dawna cię kocham, a ty tak po prostu znajdujesz sobie jakiegoś tam byle lwa!??! Kocham cię i wiem, że nie dam ci władzy, ani korony też nie!!! Ale po prostu sądzę, że to miłość jest najważniejsza!!!! Kocham cię!!!!- Ujasiri odbiegł, a Mpenzi pomogła wstać przyjacielowi.
- Ujasiri... Ja też cię kocham...- szepnęła.
Nareszcie!
OdpowiedzUsuńA do tego jaka niespodzianka.Ale notka udała ci się znakomicie.Wiedziałam,że Mpenzi i Ujasiri będą ze sobą kręcić.Ale w sumie tak sobie myślę to jakby Ujasiri został królem Złej Ziemi to znaczy nie mówię że uważam,że on będzie zły.Ale gdybyś go nim uczyniła to przypuszczam,że większość czytelników twojego bloga nie mieli by nic przeciwko temu i ja też(i poziom manipulacji +100 XD)...
Mambo swali 1217
Wróciłaś!
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł ci świetnie no i spodziewałam się,że Ujasiri zakocha się w Mpenzi. Jestem ciekawa kogo znajdzie sb Tabasamu bo jest fajnym bohaterem:)To do zobaczonka :*