sobota, 26 września 2015

To on nie umarł?!


Clow i Lorna zostali parą gdy Mordu i Audi byli o nią zazdrośni. Lila była zazdrosna o młodego księcia którego zabrała jej stara przyjaciółka. Sheila za to o swoje rodzeństwo. Mimo to wszystkie lwiątka bardzo się lubili i nie kłócili podczas zabawy. Didu był wolniejszy od reszty ale nikomu z jego przyjaciół to nie przeszkadzało. Didu zamiast być smutny z powodu bycia innym był z tego powodu bardzo dumny.

Był piękny poranek. Jako pierwszy z wszystkich lwiątek wstał Audi. Rozglądając się po całej jaskini zauważył brak jego ojca. Kiedy wyszedł z jaskini zobaczył właśnie wracającego z patrolu Lwiej Ziemi ojca.

- Tato idę się napić.
- Dobrze idź. Tylko proszę uważaj na siebie. jak zauważysz...
- Obcego lwa szybko wracaj do domu. Tak wiem.
- I za...
- Żadne skarby nie zbliżaj się do niego i nie przekraczaj granicy Lwiej Ziemi. Tak to też wiem. Będę uważał choć nie wiem czemu się tak o mnie martwisz. To tylko wodopój.
- Dla ciebie tak ale dla mnie to... Nie ważne idź i uważaj na siebie, naprawdę nie chcę żeby coś ci się stało.
- Tak wiem. Tylko nie każ Timonowi i Pumbie za mną iść.
- Dobrze ufam ci i zrobię o co mnie prosisz.


Audi dotarł nad wodopój cały i zdrowy i kiedy miał już wracać poczuł że ktoś za nim stoi. Odwrócił się i zobaczył lwa bardzo podobnego do Simby. Miał tylko trochę ciemniejszą grzywę.

- Dziadek! Co ty tu robisz? Jak się obudziłem to jeszcze spałeś.
- Co? Jaki dziadek? Aaaaaa dziadek. Choć za mną coś ci pokażę.
- Idę. A gdzie właściwie idziemy?
- Do won wozu. Nauczę cię ryczeć.
- To super ja tylko trochę potrafię warczeć ale to tylko trochę...
- Stój dziób.
- Jasne.

W won wozie...

- Zaczekaj tu na mnie za chwilę przyjdę.
- Dobrze dziadku. Będę próbował ryczeć.
- Świetny pomysł.

Kiedy " Simba " wyszedł z won wozu głośno zaryczał. Słychać go było na całej Lwiej Ziemi. Gdy stado gnu usłyszało ryk lwa zaczęło pędzić w stronę won wozu. Audi słyszał kopyta. Kamienie na ziemi grżały a w wejściu do won wozu pojawił się dym z unoszącego się piasku. Audi ujrzał całe stado gnu pędzące w jego stronę. Audi zaczął uciekać. Jakby z nikąd pojawił się ciemno brązowy bardzo podobny do jego ojca lew pędzący co sił w łapach w jego stronę. Kiedy był wystarczająco blisko złapał go w pysk i próbował uciec z won wozu.



Kiedy cali i zdrowi zażegnali nie bezbieczeństo lew póścił z pyska przerażone lwiątko.

- Uhh... Coś tyś tam robił!- sapał bahater.
- Bo mój dziadek miał mnie nauczyć ryczeć i nagle stado gnu zaczęło pędzić w moją stronę a resztę znasz... A tak właściwie to jak masz na imię?
- Jestem Skaza.
- S...S... SKAZA!?
- Nie bój się nie ma czego. Już nie jestem taki jak ci opowiadali. Zgaduję że jesteś z Lwiej Ziemi.
- Tak. Mieszkam tam.
- Kto jest twoimi rodzicami?
- Król i króla.- Powiedział dumnie Audi.
- Król i Królowa? A jak mają na imię?
- Kovu i Kiara.
- Kovu? Bardzo ładne imię. A masz jakieś rodzeństwo?
- Mam brata i siostrę. Clowa i Sheile.
- Także ładne imiona. Choć ze mną.
- Gdzie?
- Do mojego stada. Musisz trochę odpocząć.
- Bardzo miło z twojej strony ale rodzice się o mnie martwią.
- Nalegam.
- No dobrze.

W stadzie Skazy były tylko białe lwy. Tylko Skaza ja i jego rodzina była innego koloru. Kiedy odpoczął zaczął zwiedzać dom Skazy. W jednej z jaskiń ujrzał białą lwicę w jego wieku. Podszedł do niej trochę bliżej i biała zaczęła się do niego czepiać. Trwało to kilka minut i Audi zaczął się już trochę denerwować.


- Zostaw mnie wreścię!
- A co? im jesteś przystajniaku?
- Księciem Lwiej Ziemi. Dziękuję za komplement. Podoba ci się tu życie?
- Nie do końca. Skaza kazał zabić moją matkę i od tej pory go nienawidzę. Staram się uciekać ale się nie da bo mnie przyłapują. Bardzo chciałabym zamieszkać na Lwiej Ziemi...
- To choć ze mną.
- Na prawdę?! Mogę?!
- Moja mama i tata muszą się jerzczę zgodzić ale chyba możesz.
- Dziękuję!
- Cicho. Nikt nie morze nas usłyszeć. Szybko uciekaj! Przy wodopoju na Lwiej Ziemi jest duży kamień. Schowaj się tak żebyś nie widziała Lwiej Skały. W tedy lwy z tam tąd  cię nie zobaczą.
- Jasne. Biegnę!


Audi i Skaza rozmawiali jerzcze kilka minut. Skaza odprowadził Audiego do granicy między Lwią a Złą Ziemią.

- Miło było cię tak na serio poznać Skazo.
- Dziękuję. Mi ciebię też a teraz zmykaj do domu.

Na Lwiej Skalę...

- Kovu gdzie on jest! Dlaczego nie posłałeś za nim Timona i Pumbę!
- Obiecałem mu!
- Ale co z nim teraz jest!?
- Myślisz że wiem!
- Cześć mamo! Cześć tato!
- Audi! Czemu nie wracałeś tak długo!?
- Bo dziadek zaprowadził mnie do won wozu i zagonił stado gnu prosto na mnie!
- Co!? Audi! Nie kłam ja przecież spałem jak poszedłeś! A jak się obudziłem zastałem twoich rodziców martwiących się o ciebie!
- To kto?! Wyglądał jak ty!
- Kopa!
- Tato Kto?
- Kiaro Kopa. Kopa to twój brat...
- Brat?! W zasadzie to teraz nie istotne! Audi to czemu nie wróciłeś jak się uratowałeś?
- Bo Skaza nie zabrał di siebie...
- Skaza?!
- Tak tato on żyję. Uratował mnie i przed chwilą od prowadził do granicy.
- Dobrze wieżę ci. Skaza miał przyjaciół którzy niby go zabili.
- Dziękuję dziadku! A tak poznałem ją.

Na Lwią Skałę weszła w blasku księżyca piękna biała lwica.

- Witak warzę książęce mości.- ukłoniła się lwica.- Mam na imię Uru. To imię po wielkiej żonie ojca Króla Mufasy.
- Tak wiemy kto to Uru. Bo ja jestem jej wnukiem.
- Simba tak?
- Tak tak mi na imię. A teraz zostań tu jak chcesz Ja ci pozwałam. Kovu Kiara? A wy? Co na to?
- Ja się zgadzam. Kovu? Damy jej szansę?
- Zgoda. Choćmy spać. Uru, ty też.
- Dziękuję bardzo!

2 komentarze:

  1. Witam,fajne opowiadanie też lubię króla lwa.Czekam na kolejne części opowiadania😊 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, bardzo dziękuję. Teraz dopiero odpisuję ponieważ dopiero teraz zauważyłam że napisałaś. Bardzo się cieszę że mnie czytasz.

    OdpowiedzUsuń