niedziela, 27 września 2015

Trudna decyzja cz.1


Minęło kilka dni od kiedy Lwia Skała dowiedziała się, że Skaza żyję.Każdy był zaskoczony wiadomością. Lew w tym wieku powinien już dawno umrzeć. Kovu postanowił sprawdzić czy Skaza naprawdę żyję. W tym czasie lwiątka się tym wcale nie przejmowały. Lorna i Lila coraz bardziej  lubiły Uru, ponieważ dzięki niej lwice miały szanse w zabawach typu zapasy, w które lwiątka bawiły się tylko chłopcy na dziewczyny. A w tym czasie u Mordu...


- Mordu synku. Musimy ci z tatą coć powiedzieć.- mówiła do synka Dotty.
- Niby co Dotty?
- Nuka, on kiedyś musi się dowiedzieć.
- Racja kochanie. Mordu, ja z mamą chcemy ci opowiedzieć o naszym planie.
- O czym?
- Planie synku. Jesteś nam bardzo do tego potrzebny.
- Fajnie mamo, ale w czym jestem potrzebny?
- Ty powiesz Kovu i Kiarze, że chcesz dołączyć do stada...
- Ale ja nie chcę...
- Milcz! Słuchaj mamy!
- Dziękuję kochanie. A więc powiesz im, że chcesz dołączyć do stada i jak będziesz sam na sam z następcą tronu zabijesz go. A potem całą resztę królewskich potomków i kiedy ich już nie będzie ja, tata i reszta stada zabijemy Nalę, Simbę, Kovu i Kiarę.
- Mamo to bardzo dobry plan, ale co potem?
- O ja cię kręcę, zostaniemy władcami Lwiej Ziemi!
- Serio!?
- Tak.
- Obiecuję, że ich zabiję.- wciągnął  powietrze Mordu.



- Świetnie. A teraz biegnij do przyjaciół.


Mordu schował się w wysokiej trawię i kilka minut patrzył na bawiących się w chowanego przyjaciół. W pewnej chwili Moro postanowił schować się w tej samej trawie, w której schował się Mordu. Żaden z lwiaków nie wiedział, że za moment się spotkają, a gdy się już spotkali...

-Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!- krzyczeli dwoję na raz.
- Mam cię!- na przestraszonego Moro wskoczyła Lorna.
- Cześć Mordu!
- Hej Lorna.
- Wychodźcie stąd!
- Idziemy.
- Ej wychodźcie! Jest!
- W końcu! Czekaliśmy na ciebie!
- Wybacz Clow. Bawimy się w zapasy?
- Nie chce mi się.- stwierdziła Sheila. - Wracam do domu.
- Idę z tobą.
- Mordu, wiesz, że ty nie mieszkasz na Lwiej Skale?
- Wiem. Mam sprawę do moich wujków kuzynko.
- No tak. Zapomniałam że jesteś moim, Audiego i Clowa kuzynem. Choć ze mną.
- No przecież idę.

Na Lwiej Skale...


- Kovu, powinniśmy dzisiaj sprawdzić czy Skaza żyję.
- Masz rację. Ale co będzie z dziećmi?
- Wszystkimi?
- Nie dwoma. Jasne że wszystkimi!
- Sarabi. Timon, Pumba i Sarafina z nimi zostaną.
- To jest dobra myśl... 
- Cześć tato! Cześć mamo!
- Cześć skarbię.
- Hej ciociu! Hej wujku!
- Witaj Mordu.
- Ciociu,, mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Czy mógłbym dołączyć do stada?
- Mordu ale ty masz rodzinę. Prawda?
- Niby tak, ale tata powiedział mi, że mnie już nie kocha... Więc uciekłem.
- Kovu? Co ty na to? Ja się zgadzam, to w końcu nasz bratanek.
- Zgoda. Kiaro, chodźmy powiedzieć stadzie nasz plan.


- Z Kiarą postanowiliśmy, że dzisiaj pójdziemy sprawdzić czy Skaza naprawdę żyję. Sarabi, Sarafina, Timon i Pumba zostają z dziećmi ,reszta idzie z nami. Zazu prowadzi tam gdzie powie Audi. Ruszamy teraz.- rozkazał Kovu.


- Audi! Podejdź.
- Tak tato?
- Gdzie mieszka Skaza?
- W tamtą stronę na Północ.
- Dziękuję. Idź z przyjaciółmi na Lwią Skałę. Tam Sarabi, Sarafina, Timon i Pumba się wami zajmą.
- Dobrze.

Stado szło kilka godzin. Wszyscy byli zmęczeni ale nie chcieli się zatrzymywać. Kiedy lwy doszły na miejsce ujrzeli wyłaniającego się z mgły Skazę.





- Kovu! Synu! Jak miło mi cię widzieć.
- Mi cię w ręcz przeciwnie!
- Synku, nie bądź taki.
- Jaki!
- Nie tym tonem!
- Nie będziesz mi rozkazywać! Zabiłeś Mufasę!
- A wy ciągle o tym...
- Tak!
- Jak sobie chcecie to żyjcie przeszłością. Kovu, możemy pomówić na osobności?
- Jak chcesz...


- Kovu, bardzo cię proszę, pozwól mi do ciebie dołączyć.
- Nigdy! Nie chcę narażać stada na niebezbieczeństwo!
- Jesteś moim synem!
- Nie! Nigdy nim nie byłem! Przygarnąłeś mnie tylko!
- Tylko? Gdyby nie ja umarłbyś! Pomyśl tylko, byłoby świetnie. Nareszcie bylibyśmy razem!

Mówiąc to Skaza podszedł blisko Kovu.




- A więc? Kovu?
- Jutro przyjdź na Lwią Skałę jak słońce będzie w najwyższym punkcie na niebie. Wtedy ci powiem.
- Przyjdę napewno!


Po powrocie stada na Lwią Skałę było już ciemno...


- Kovu, czego on od ciebie chciał?
- Pytał się czy może dołączyć do stada.
- I co ty na to?
- Powiedziałem, żeby jutro tu przyszedł. Nieważne, chodźmy spać.
- Porozmawiajmy o tym z samego rana.
- A jak inaczej? Sam bym decyzji nie podjął.

Kovu z Kiarą weszli do jaskini i szybko zasnęli. Kovu miał jednak koszmary i obudził się w środku nocy ale zasnął.


Sorry, że nie było decyzji Kovu ale rozdział byłby już trochę przydługi.

6 komentarzy:

  1. Witam ponownie,dwa dni mnie nie było i dużo się zmieniło u naszych kwiatek!!Coraz bardziej mnie wciąga ta historia.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Bardzo się ciesze że czytasz mój blog. Naprawde fajnie wiedzieć że komuś podoba się moja praca.

    OdpowiedzUsuń
  3. hej dzisiaj weszłam na twojego bloga i może będę go czytać, tylko mam jedną uwagę za często powtarzasz imiona ciągle jest kovu albo kiara albo simba ale to tylko mała rada żebyś zastąpiła to słowo czymś innym , ale tak to spk.Przy okazji zapraszam na mojego bloga który prowadzę z przyjaciółką tu nazwa Krollew4lwiaskala.:)

    Pozdrawiam Roki

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Roki. Dzięki za radę na pewno skorzystam. Twój blog i koleżanki MEGA!!! Bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że ci się podoba twój też jest fajny. :)

      Usuń