Zobaczyła... Swojego męża trzymającego ich córkę za szyję! Jakby zacisnął zębu mógł by ją zabić! Mpenzi co chwila popiskiwała ze strachu. Moyo była przerażona tym widokiem. Mbaya uśmiechnął się szyderczo i połorzył na ziemi małą Mpenzi. Kiedy ta chciała uciec on złapał ją jego potężną i wielką łapą za jej malutki ogonek.
- Nie zostawisz mnie! Bo jeżeli to zrobisz ona umże!- wrzasnął Mbaya.
- Masz dać jej, mi i Tabasamu spokuj! Rozumiesz?- rozkazała lwica.
- Zgoda. Ale zamin to zrobię...
Nie dokończył ponieważ złapał córkę i biegł w stronę dżungli. Moyo była bardzo szybka. Mbaya nie za bardzo. Lwica postanowiła zabrać syna do Rafiki'ego. Zrobiła tak. Powiedziała krótko rzeby go opatrzył. Ten się zgodził. Lwica dalej biegła za mężem. Nigdy nie biegła tak szybko. W dżungli lew się zatrzymał i napił się wody. Oczywiście wcześniej położył córkę na ziemi i przytrzymał łapą jej ogonek. Kiedy się napoił spowrotem złpapał córkę i dalej biegł. Moyo biegła cały czas za nim. Lew zatrzymał się w Śnieżnej Krainie. Lwica weszła do jednej z jaskiń. Akurat jej mąż wszedł do jaskini na przeciwko. Położył przestraszoną lwiczkę na ziemi. Jej matka po wyjściu ze swojej kryjówki włożyła lekko łapę do owej jaskini. Od razu ją wyjęła. W środku było tak zimno że łapę lwicy w sekundę lekko osłonił szron. Spojrzała ukratkiem do środka i nie widziała swojedo męża ani córki w ich barwach. Dwa lwy były całe białe! Lew powoli wyszedł. Matka Mpenzi spojrzała na niego. Ojciec Tabasamu na szczęście nie zauważył jej. Kiedy stwórcy blizny Tabasamu nie było już widać jego żona wparowała ile sił w łapach w kierunku córki. Kiedy była przy niej zasłoniła jej pysk łapą żeby ta nic nie mówiła. Ku jej ździwieniu Moyo też była już biała! Żona Mbaya'ego złpapała kochaną córkę za kark i biegła w stronę domu. Kiedy dobiegła na Lwią Ziemię był już dzień. Matka lwiczki była bardzo spragniona więc zawędrowała nad wodopój. Wiedziała przecież że jej syn jak i córka są w dobrych rękach. Moyo położyła lwiczkę na ziemi. Podczas picia zauważyła że nie ma już białego futra. Kiedy skończyła pić zdała sobie sprawę że jej córka nie odzywa się, nie rusza i jest jeszcze cała w białyn szronie! Złpała ją za kark i po biegła w stronę starego baobabu szamana. Jak tam wparowała miała zamiar wypłakać wszystkie smutki i wykrzyczeć mu wszystko co się stało. Powstrzymała się ponieważ zobaczyła Tabasamu śpiącego. Pawian siedział obok niego i opatrzał mu ranę na oku. Lwica podeszło powoli i szepnęła do pawiana przez zęby:
- Rafiki. Wszystko z nim okej?
- Tak. Rana powinna się zagoić w dniu kiedy stanie się dorosły. Niech na nią uważa
- Dobrze. Przypilnuje go. Ale posłuchaj mnie. Mbaya zabrał Mpenzi na Śnieżną Krainę. Tam zostawił ją w jaskini w której było tak zimno że kolor futra zmieniał się na biały!
- Pozwól że ci przerwę. Kolor futra się nie zmienia. Osadził się na nim szron. Kontynuuj.
- No dobrze. Szron. Więc. Złapałam ją i przybiegłam na Lwią Ziemię. Poszłam nad wodopój i napiłam się zdałam sobie sprawę że ona się nie odzywa i nie rusza. Na dodatek jest dalej w szronie. Ze mnie już zszedł.
- Pokaż mi ją.
Powiedział szamam i obejrzał dokładnie lwiczkę. Oznajmił że to nie groźne. Zemdlała. Kiedy pawian smarował Mpenzi sokiem z owocu ona się obudziła. Tabasamu tak samo. Córka Moyo była już zdrowa. Moyo jednak nadal była zmartwiona. Rafiki zapytał się lwicy co się dzieje. Matka Tabasamu odpowiedziała że Mbaya będzie ich pewnie nawiedzał. Pawian poradził jej żeby zamieszkała na Lwiej Skalę.
- Wiesz Rafiki?- spytała lwica.
- Słucham.
- Na Lwiej Skale... No... Rozumiesz... Mój ojciec kiedyś... Ten teges... Jakby to powiedzieć... Mieszkał na Lwiej Ziemi... On został wygnany ponieważ zaatakował byłą królową Kiarę. Ja nie dawno spytałam się króla Audi'ego czy mogę dołończyć do stada. On powiedział że nie mogę ale na obrzeżach tej ziemi mogę zamieszkać. Nie wiem czy się zgodzi...
- Król Audi i królowa Uru są bardzo mili i wyrozumiali. Na pewno przyjmą cię do swego stada.
- Serio?
- Oj tak kochana.
- Dzieciom wszystko dobrze?
- Tak. Możesz je zabrać do domu.
- Dziękuję Ci! Wyleczyłeś moje dzieci!
- Ależ Moyo! Nie ma za co!
Lwica podziękowała jeszcze raz pawianowi i złapała w pysk dwa swoje lwiątka. Szła dumnie i powoli z głową zadartą do góry niczym królowa. Lwiątka co jakiś czas śmiały się z tego. Ich zdaniem wyglądało to śmiesznie. Po wędrówce z baobabu szamana na Lwią Skałę Moyo weszła wolnym i niepewnie na piękną, wielką i majestatyczną Lwią Skałę. Po ciężkiej jej zdaniem wspinaczce z jaskini wybiegł brązowy lew. To był król Audi we własnej osobie!
- Czego tu szukasz Moyo!?- spytał lew.
- Królu ja chciałabym żebyś przyjął mnie do swego stada.
- Odbiło ci!?- rozwścieczył się po czym mówił dalej- Twój ojciec kiedyś prawie zabił moją matkę!
- On postąpił bardzo źle. Wiem. Ja chcę dla bezbieczeństwa.
Lew po wysłuchaniu opowieści Moyo zgodził się ją przyjąć do stada. Na czas prubny ale przyjął. Lwica zadomowiła się tam tak jak jej dzieci. Audi zgodził się przyjąć lwicę do stada. Lecz nikt nie wiedział że w okolicy czai się ktoś kto chce to wszystko im zepsuć.
Jestem dumna z tej notki. Dałam w nią tyle serca! Daj komcia jak chcesz :)