środa, 30 września 2015

Nieudana miłość Audiego






- Idziemy siostro?
- Biegiem.
- Ja także idę z wami,mimo że nie wiem gdzie.- nagle cały urok zamarł i Sheila z Clowem spojrzeli na brata.
- O ja cie kręcę!
- Właśnie Sheila.
- Ale o co wam chodzi?
- Braciszku i ty chcesz zostać królem jak właśnie nie wiesz jaka u nas atmosfera?
- Nom.
- Clow mówimy mu?
- No jasne! A więc Audi Skaza obiecał nam,że dzisiaj zaprowadzi nas na Cmentarzysko Słoni!
- Sheila ciszej!
- Dobra, dobra. Idziesz?
- Nie wiem... A reszta też idzie?
- Każde z nas może wybrać jedną osobę i Skaza też. W zasadzie on już wybrał Mordu.
- Mordu? Skoro tak... Ja wybieram Uru.
- Ja Lorne!
- A ja,wasza droga siostra,wybieram Risu.
- Zakochana para Sheila i Risu!- zaśpiewali obydwoje Clow i Audi.
- A ty Audi kochasz się w Uru! A ty w Lornie!
- No jasne. Ja i Lorna przecież chdzimy.
- Fakt.  Dobra koniec! Ja kocham się w Risu,ty w Uru,a ty w Lornie. Idziemy po nich wszystkich i do Skazy. Zrozumiane?
- Tak jest.- rzekł Audi i cała trójka ustawiła się w szeregu.






- Mamo!
- Tak Sheila?
- Idziemy z Mordu, Uru, Lorną, Risu i Skazą na spacer.
- Idźcie,tylko bądźcie grzeczni.
- Jasne!



Wszystkie lwiątka zgodziły się wyruszyć w podróż na Cmentarzysko Słoni. Wszystkie były bardzo ciekawe nowo poznanego miejsca. Audi i Uru szli z tyłu i rozmawiali ze sobą.


- Uru,jesteś bardzo fajna wiesz?
- Dzięki.
- A chciałabyś ze mną chodzić?
- Nie mogę.
- Co?!
- Wybacz,bardzo cię lubię,ale szczeże mówiąc Lorna cię kocha... A ja nie chcę jej zranić...
- Oł... Wybacz że się narzucam... Powiedz Skazie i reszcie,że wracam do domu.
- Audi! Nie odchodź!

Ale było już za późno. Audi był za daleko. Kiedy usłyszał lekki szept popędził na Lwią Ziemię.Kiedy dotarł zaczął płakać patrząc na gwiazdy.





- Synku,czemu płaczesz?
- Cześć mamo. Nie ważne.
- Ważne. Mów.
- No bo ja zapytałem się Uru czy chce ze mną być.
- To świetnie! I co odpowiedziała?
- Że mnie kocha ale nie chce ranić Lorny bo ona się we mnie kocha. Ale myślę,że to nie prawda...
- Pewny jesteś?
- To czemu chodziłaby z Clowem?
- Żebyś był zazdrosny?
- Nie.
- Nie to nie. Czekam na ciebie i twoje rodzeństwo w domu.
- Jasne...




- Uru,gdzie jest Audi?
- Skazo, on kazał przekazać,że idzie do domu.
- Głupiec!
- Czemu?


Całą rozmowę podsłuchiwał Audi który postanowił jednak wrócić do przyjaciół.



- No właśnie?!
- Audi wnuczku kochany!
- Czemu nazwałeś mnie głupcem?!
- Kochani nasz plan zaraz się zrealizuje!
- Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha!
- O co chodzi?
- Zabijamy go na raz. Raz!


Wszystkie lwiątka wskoczyły na Audiego i zaczęły go gryźć i drapać. Z wyjątkiem Lojo,któremu Skaza wyszeptał do ucha.


- Po nim zabijamy resztę potomków królewskich.



Audi obudził się tam gdzie był przedtem w otoczeniu reszty lwiątek i Skazy budzących go.




- Ej śpiochu! Wstawaj!- budził Audiego Skaza.
- Ha?
- Idziemy do domu.
- Jasne.

wtorek, 29 września 2015

Biedna Sheila



Biedna Sheila


Skaza już od kilku tygodni mieszkał na Lwiej Skale. Wszystkie lwiątka go polubiły z wyjątkiem Uru, która jak zawsze go nie lubiła. Kovu i Kiara ciągle mieli go na oku w razie czego. Pogodzili się po kłótni w sprawie Skazy. Wybrali też następcę tronu, którego mieli ogłosić właśnie dzisiaj. W tym czasie u królewskiego rodzeństwa:


- Mówię wam chłopaki, to ja zostanę królową.
- Tak siostro, tak sobie wmawiaj. Wiadomo,że to ja, Audi, zostanę królem.
- A ja myślę, że nie ma się o co kłócić. Co będzie to będzie. Jesteśmy jeszcze mali,a wy już o tym?
- A żebyś wiedział braciszku mój drogi. A co jak byś to właśnie Ty został królem?
- To bym nim został. Nie chcę ale jak bym musiał...
- Dzieci!
- Tak mamo?- lwiątka w mgnieniu oka pojawiły się u łap rodziców.
- Słuchajcie! Ja z tatą postanowiliśmy, że królem albo królową będzie...
- Powiedz Sheila! Proszę!
- Nie kochanie. Przykro nam ale ty nie będziesz królową.
- Ale czemu?
- Bo nie. Skarbie, któryś z twoich braci zostanie władcą, a ja z Kovu chcemy, żeby to chłopak został królem. Tak jak nakazuje tradycja.
- To który zostanie królem?
- Królem zostanie Audi.
- Mamo naprawdę ja?!
- Tak kochanie.
- Ale to tylko dlatego, że jest chłopakiem?!
- Nie tym tonem droga panno.
- Dobrze tato ale czemu?
- Kovu porozmawiaj z nią,a ja z nimi. Musimy im to wytłumaczyć.
- Dobrze skarbie. Sheila, idziemy na Lwią Skałę.
- No dobra...


- Tato to powiesz czemu on, a nie ja?
- Oh... On wykazuje się najważniejszymi cechami władcy.
- Niby jakimi?
- Mądrość, spryt, chęć i siła.
- To ja nie jestem mądra ani nic?
- Ależ jesteś ale on jest też trochę starszy...
- Tylko 25 minut!
- Ale starszy. Posłuchaj mnie teraz dokładnie. Ja teraz więcej czasu spędzać będę z Audim ale to nie znaczy, że go kocham bardziej. Kocham was tak samo. Wszyscy będziecie dla mnie zawsze małymi władcami.
- To miło słyszeć ale królową nie zostanę tak siak.
- Nie. Masz rację, ale znajdziesz sobie partnera, urodzisz dzieci i będziesz miała dla nich więcej czasu.
- No dobrze. Idę się pobawić.
- To idź kochanie.


Kiedy Sheila zeszła z Lwiej Skały weszła na nią Kiara.

- I co? Jak to zniosła?
- Całkiem dobrze ale jest trochę załamana.
- Clow nie. Powiedział mi, że tak czy siak nie chciał być królem.
- To chociaż jednego nie musimy pilnować.
- O co ci chodzi?
- Skaza i Sheila. Mogą się do siebie zbliżyć za bardzo.
- Trochę racji jest ale wątpię, że będzie chciała zabić braci. Ona taka nie jest.
- Racja ale i tak się martwię.

W tym czasie u Sheili.


- Ja jeszcze im pokażę, że jestem odpowiednia na królową.- mówiła pod nosem tak długo, że nie zauważyła, kiedy była już na Złej Ziemi.


- Gdzie... Gdzie ja jestem?
- Na Złej Ziemi malutka.

Sheila usłyszała głos jakiejś dorosłej lwicy. Po czym spojrzała ze zdziwieniem w miejsce dochodzenia głosu.



- Kim jesteś?
- Ja? Ja jestem Carla.
- Carla?
- Tak mała.

Mówiąc to Carla wskoczyła na lwiątko. Zaczęła ją gryźć i drapać, aż w końcu pomarańczowa zemdlała. Na lwicę wyskoczył Kovu wraz z Kiarą. Kovu złapał córkę w pysk i zaczął warczeć. Kiara warczała przez łzy.




- Kim jesteś?!- zadała pytanie Kiara.
- Carla. Córka Ziry, którą zapewne znasz.
- Nie ważne! Wynoś się stąd!
- Nigdy!
- Kiara nie zwracajmy na nią uwagi. Wracamy do domu.



- Sheila! Czemu tam poszłaś!
- Nie wiedziałam nawet kiedy się tam znalazłam...
- To się dowiedz!
- Kovu! Nie krzycz na dziecko tylko zanieś je do Rafikiego! Szybko!
- Sama ją zanieś! Skoro tak ją kochasz!
- Tato, mówiłeś że mnie kochasz...
- Kocham tylko się zawiodłem na Tobie.
- Przepraszam...
- Nie przedłużajcie tego!- Kiara złapała w pysk córkę po czym pobiegła ile sił w łapach w stronę baobabu Rafikiego.


- Mamo wszystko z nią dobrze?!- zapytał Clow, który bardzo martwił się o młodszą siostrę.
- Właśnie?
- Chyba jest dobrze. Gdzie jest Rafiki?
- Już idzie.
- Kochani, co wy tutaj robicie? Och! Biedna Sheila!
- Właśnie Rafiki. Co jest z moją córką?
- Nie trzeba jej nawet badać. Jest dobrze, tylko za kilka dni się zagoi ale z miesiąc będą blizny.
- Całe szczęście! Dziękuje! Mam prośbę.
- Tak?
- Czy Audi mógłby u Ciebie zostać na nauki?
- Oczywiście! Czemu nie?
- Dziękuję! Ja z dziećmi nie będziemy wam przeszkadzać. Clow chodź.
- Idę.

poniedziałek, 28 września 2015

Trudna decyzja cz.2




- Powinniśmy dać mu szansę.
- On zabił mi dziadka!
- Simba, dał mi szanse?
- Dał, ale to co innego!
-To prawie to samo!
- Mufasa nigdy by go nie przyjął!
- A skąd wiesz?!
- Po prostu wiem!
- Kiara, każdemu należy się szansa!
- Jak chcesz! Cała odpowiedzialność schodzi na Ciebie Kovu!
- Założymy się, że on nic nikomu nie zrobi?
- Zgoda. Wiesz co ja myślę?
- Tak. A Ty wiesz co ja chcę.


Rozmowę królewskiej pary cały czas podsłuchiwała Sheila. Kiedy Kovu i Kiara odwrócili się od siebie z naburmuszonymi minami Sheila wyszła z ukrycia.

- O kim rozmawiacie?
- Sheila ty ciągle na podsłuchiwałaś?
- Tak tato.
- Kochanie mówimy o Skazie.
- Kiara! Nie mów jej o naszych rozmowach!
- Powiedziałam i nic tego nie zmieni.
- Wrrrrr...- powarkiwał cicho Kovu.


Słońce było w najwyższym punkcie na niebie. Wszystkie lwy i zwierzęta zeszły się pod Lwią Skałę. Cały czas wyczekiwany stary lew podszedł pod Lwią Skałę.


- Z Kiarą postanowiliśmy, że damy Skazie jedną szansę.- wypowiedział się król. - Skazo, należysz do stada.


Stary lew wspiął się na skałę i podszedł do władcy.

- Dziękuję synu.
- Nie ma za co tato. Możemy pójść na spacer?
- Chodźmy.

Dwa lwy szły dłuższy czas bez słowa. Nagle odezwał się Kovu.


- Tato, nigdy nie opowiadałeś mi o swoim dzieciństwie.
- A chcesz o nim wiedzieć?
- Bardzo.
- Nie lubię o tym rozmawiać, ale jesteś moim synem, więc ci opowiem. Zacznę od tego, że moi rodzice nie nadawali mi i Mufasie imion do drugiego tygodnia życia. Kiedy wreszcie się zdecydowali nadali mi na imię Taka, a bracie Mufasa. Od kiedy się urodziliśmy ojciec mnie nienawidził. Mufasa od początku był ulubieńcem mojego ojca i przyszłym królem. Pewnego razu moja matka namówiła mojego tatę, żeby zaobserwował ze mną zachód słońca. Bardzo się ucieszyłem. Cały czas był zamyślony i się nie odzywał. Po jakimś czasie spojrzał na mnie z uśmiechem i złapał mnie w pysk. Pędził najszybciej jak tylko mógł w stronę wodopoju. Wrzucił mnie tam i pobiegł na Lwią Skałę. Mama z tatą i Mufasą szybko przybiegli. Mój ojciec udawał przerażenie. Ukarał mnie okrutnie. Musiałem spać poza Lwią Skałą do odwołania. Kiedy w nocy przyszedłem do mojej mamy, ponieważ zachorowałem, tata rzucił się na mnie i zrobił tę bliznę na oku. Mufasa mnie bronił, nadal mam przed oczami tę scenę... Po tym Mufasa zaczął przezywać mnie Skaza...





- Kochała cię tylko mama?
- Tak. Dalej nie chcę mi się opowiadać...
- Rozumiem. Chodźmy spać. Jest już ciemno.
- Idź. Za chwilę dołączę.
- Jeszcze jedno pytanie. Dlaczego zabiłeś Mufasę?
- Zazdrościłem mu... W sercu też miałem wiele smutku... Musiałem się na kimś wyżyć.
- Dlaczego akurat własny brat?
- Idź wreście spać i nie zadawaj pytań!

Skaza chodził jeszcze kilka minut po łące i myślał o swojej mamie. Bardzo za nią tęsknił. Przypomniało mu się nagle, kiedy wraz z nią rozmawiali o gwiazdach. Skazie zrobiło się ciepło w sercu i popłynęła mu łza.




niedziela, 27 września 2015

g

Trudna decyzja cz.1


Minęło kilka dni od kiedy Lwia Skała dowiedziała się, że Skaza żyję.Każdy był zaskoczony wiadomością. Lew w tym wieku powinien już dawno umrzeć. Kovu postanowił sprawdzić czy Skaza naprawdę żyję. W tym czasie lwiątka się tym wcale nie przejmowały. Lorna i Lila coraz bardziej  lubiły Uru, ponieważ dzięki niej lwice miały szanse w zabawach typu zapasy, w które lwiątka bawiły się tylko chłopcy na dziewczyny. A w tym czasie u Mordu...


- Mordu synku. Musimy ci z tatą coć powiedzieć.- mówiła do synka Dotty.
- Niby co Dotty?
- Nuka, on kiedyś musi się dowiedzieć.
- Racja kochanie. Mordu, ja z mamą chcemy ci opowiedzieć o naszym planie.
- O czym?
- Planie synku. Jesteś nam bardzo do tego potrzebny.
- Fajnie mamo, ale w czym jestem potrzebny?
- Ty powiesz Kovu i Kiarze, że chcesz dołączyć do stada...
- Ale ja nie chcę...
- Milcz! Słuchaj mamy!
- Dziękuję kochanie. A więc powiesz im, że chcesz dołączyć do stada i jak będziesz sam na sam z następcą tronu zabijesz go. A potem całą resztę królewskich potomków i kiedy ich już nie będzie ja, tata i reszta stada zabijemy Nalę, Simbę, Kovu i Kiarę.
- Mamo to bardzo dobry plan, ale co potem?
- O ja cię kręcę, zostaniemy władcami Lwiej Ziemi!
- Serio!?
- Tak.
- Obiecuję, że ich zabiję.- wciągnął  powietrze Mordu.



- Świetnie. A teraz biegnij do przyjaciół.


Mordu schował się w wysokiej trawię i kilka minut patrzył na bawiących się w chowanego przyjaciół. W pewnej chwili Moro postanowił schować się w tej samej trawie, w której schował się Mordu. Żaden z lwiaków nie wiedział, że za moment się spotkają, a gdy się już spotkali...

-Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!- krzyczeli dwoję na raz.
- Mam cię!- na przestraszonego Moro wskoczyła Lorna.
- Cześć Mordu!
- Hej Lorna.
- Wychodźcie stąd!
- Idziemy.
- Ej wychodźcie! Jest!
- W końcu! Czekaliśmy na ciebie!
- Wybacz Clow. Bawimy się w zapasy?
- Nie chce mi się.- stwierdziła Sheila. - Wracam do domu.
- Idę z tobą.
- Mordu, wiesz, że ty nie mieszkasz na Lwiej Skale?
- Wiem. Mam sprawę do moich wujków kuzynko.
- No tak. Zapomniałam że jesteś moim, Audiego i Clowa kuzynem. Choć ze mną.
- No przecież idę.

Na Lwiej Skale...


- Kovu, powinniśmy dzisiaj sprawdzić czy Skaza żyję.
- Masz rację. Ale co będzie z dziećmi?
- Wszystkimi?
- Nie dwoma. Jasne że wszystkimi!
- Sarabi. Timon, Pumba i Sarafina z nimi zostaną.
- To jest dobra myśl... 
- Cześć tato! Cześć mamo!
- Cześć skarbię.
- Hej ciociu! Hej wujku!
- Witaj Mordu.
- Ciociu,, mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Czy mógłbym dołączyć do stada?
- Mordu ale ty masz rodzinę. Prawda?
- Niby tak, ale tata powiedział mi, że mnie już nie kocha... Więc uciekłem.
- Kovu? Co ty na to? Ja się zgadzam, to w końcu nasz bratanek.
- Zgoda. Kiaro, chodźmy powiedzieć stadzie nasz plan.


- Z Kiarą postanowiliśmy, że dzisiaj pójdziemy sprawdzić czy Skaza naprawdę żyję. Sarabi, Sarafina, Timon i Pumba zostają z dziećmi ,reszta idzie z nami. Zazu prowadzi tam gdzie powie Audi. Ruszamy teraz.- rozkazał Kovu.


- Audi! Podejdź.
- Tak tato?
- Gdzie mieszka Skaza?
- W tamtą stronę na Północ.
- Dziękuję. Idź z przyjaciółmi na Lwią Skałę. Tam Sarabi, Sarafina, Timon i Pumba się wami zajmą.
- Dobrze.

Stado szło kilka godzin. Wszyscy byli zmęczeni ale nie chcieli się zatrzymywać. Kiedy lwy doszły na miejsce ujrzeli wyłaniającego się z mgły Skazę.





- Kovu! Synu! Jak miło mi cię widzieć.
- Mi cię w ręcz przeciwnie!
- Synku, nie bądź taki.
- Jaki!
- Nie tym tonem!
- Nie będziesz mi rozkazywać! Zabiłeś Mufasę!
- A wy ciągle o tym...
- Tak!
- Jak sobie chcecie to żyjcie przeszłością. Kovu, możemy pomówić na osobności?
- Jak chcesz...


- Kovu, bardzo cię proszę, pozwól mi do ciebie dołączyć.
- Nigdy! Nie chcę narażać stada na niebezbieczeństwo!
- Jesteś moim synem!
- Nie! Nigdy nim nie byłem! Przygarnąłeś mnie tylko!
- Tylko? Gdyby nie ja umarłbyś! Pomyśl tylko, byłoby świetnie. Nareszcie bylibyśmy razem!

Mówiąc to Skaza podszedł blisko Kovu.




- A więc? Kovu?
- Jutro przyjdź na Lwią Skałę jak słońce będzie w najwyższym punkcie na niebie. Wtedy ci powiem.
- Przyjdę napewno!


Po powrocie stada na Lwią Skałę było już ciemno...


- Kovu, czego on od ciebie chciał?
- Pytał się czy może dołączyć do stada.
- I co ty na to?
- Powiedziałem, żeby jutro tu przyszedł. Nieważne, chodźmy spać.
- Porozmawiajmy o tym z samego rana.
- A jak inaczej? Sam bym decyzji nie podjął.

Kovu z Kiarą weszli do jaskini i szybko zasnęli. Kovu miał jednak koszmary i obudził się w środku nocy ale zasnął.


Sorry, że nie było decyzji Kovu ale rozdział byłby już trochę przydługi.

sobota, 26 września 2015

To on nie umarł?!


Clow i Lorna zostali parą gdy Mordu i Audi byli o nią zazdrośni. Lila była zazdrosna o młodego księcia którego zabrała jej stara przyjaciółka. Sheila za to o swoje rodzeństwo. Mimo to wszystkie lwiątka bardzo się lubili i nie kłócili podczas zabawy. Didu był wolniejszy od reszty ale nikomu z jego przyjaciół to nie przeszkadzało. Didu zamiast być smutny z powodu bycia innym był z tego powodu bardzo dumny.

Był piękny poranek. Jako pierwszy z wszystkich lwiątek wstał Audi. Rozglądając się po całej jaskini zauważył brak jego ojca. Kiedy wyszedł z jaskini zobaczył właśnie wracającego z patrolu Lwiej Ziemi ojca.

- Tato idę się napić.
- Dobrze idź. Tylko proszę uważaj na siebie. jak zauważysz...
- Obcego lwa szybko wracaj do domu. Tak wiem.
- I za...
- Żadne skarby nie zbliżaj się do niego i nie przekraczaj granicy Lwiej Ziemi. Tak to też wiem. Będę uważał choć nie wiem czemu się tak o mnie martwisz. To tylko wodopój.
- Dla ciebie tak ale dla mnie to... Nie ważne idź i uważaj na siebie, naprawdę nie chcę żeby coś ci się stało.
- Tak wiem. Tylko nie każ Timonowi i Pumbie za mną iść.
- Dobrze ufam ci i zrobię o co mnie prosisz.


Audi dotarł nad wodopój cały i zdrowy i kiedy miał już wracać poczuł że ktoś za nim stoi. Odwrócił się i zobaczył lwa bardzo podobnego do Simby. Miał tylko trochę ciemniejszą grzywę.

- Dziadek! Co ty tu robisz? Jak się obudziłem to jeszcze spałeś.
- Co? Jaki dziadek? Aaaaaa dziadek. Choć za mną coś ci pokażę.
- Idę. A gdzie właściwie idziemy?
- Do won wozu. Nauczę cię ryczeć.
- To super ja tylko trochę potrafię warczeć ale to tylko trochę...
- Stój dziób.
- Jasne.

W won wozie...

- Zaczekaj tu na mnie za chwilę przyjdę.
- Dobrze dziadku. Będę próbował ryczeć.
- Świetny pomysł.

Kiedy " Simba " wyszedł z won wozu głośno zaryczał. Słychać go było na całej Lwiej Ziemi. Gdy stado gnu usłyszało ryk lwa zaczęło pędzić w stronę won wozu. Audi słyszał kopyta. Kamienie na ziemi grżały a w wejściu do won wozu pojawił się dym z unoszącego się piasku. Audi ujrzał całe stado gnu pędzące w jego stronę. Audi zaczął uciekać. Jakby z nikąd pojawił się ciemno brązowy bardzo podobny do jego ojca lew pędzący co sił w łapach w jego stronę. Kiedy był wystarczająco blisko złapał go w pysk i próbował uciec z won wozu.



Kiedy cali i zdrowi zażegnali nie bezbieczeństo lew póścił z pyska przerażone lwiątko.

- Uhh... Coś tyś tam robił!- sapał bahater.
- Bo mój dziadek miał mnie nauczyć ryczeć i nagle stado gnu zaczęło pędzić w moją stronę a resztę znasz... A tak właściwie to jak masz na imię?
- Jestem Skaza.
- S...S... SKAZA!?
- Nie bój się nie ma czego. Już nie jestem taki jak ci opowiadali. Zgaduję że jesteś z Lwiej Ziemi.
- Tak. Mieszkam tam.
- Kto jest twoimi rodzicami?
- Król i króla.- Powiedział dumnie Audi.
- Król i Królowa? A jak mają na imię?
- Kovu i Kiara.
- Kovu? Bardzo ładne imię. A masz jakieś rodzeństwo?
- Mam brata i siostrę. Clowa i Sheile.
- Także ładne imiona. Choć ze mną.
- Gdzie?
- Do mojego stada. Musisz trochę odpocząć.
- Bardzo miło z twojej strony ale rodzice się o mnie martwią.
- Nalegam.
- No dobrze.

W stadzie Skazy były tylko białe lwy. Tylko Skaza ja i jego rodzina była innego koloru. Kiedy odpoczął zaczął zwiedzać dom Skazy. W jednej z jaskiń ujrzał białą lwicę w jego wieku. Podszedł do niej trochę bliżej i biała zaczęła się do niego czepiać. Trwało to kilka minut i Audi zaczął się już trochę denerwować.


- Zostaw mnie wreścię!
- A co? im jesteś przystajniaku?
- Księciem Lwiej Ziemi. Dziękuję za komplement. Podoba ci się tu życie?
- Nie do końca. Skaza kazał zabić moją matkę i od tej pory go nienawidzę. Staram się uciekać ale się nie da bo mnie przyłapują. Bardzo chciałabym zamieszkać na Lwiej Ziemi...
- To choć ze mną.
- Na prawdę?! Mogę?!
- Moja mama i tata muszą się jerzczę zgodzić ale chyba możesz.
- Dziękuję!
- Cicho. Nikt nie morze nas usłyszeć. Szybko uciekaj! Przy wodopoju na Lwiej Ziemi jest duży kamień. Schowaj się tak żebyś nie widziała Lwiej Skały. W tedy lwy z tam tąd  cię nie zobaczą.
- Jasne. Biegnę!


Audi i Skaza rozmawiali jerzcze kilka minut. Skaza odprowadził Audiego do granicy między Lwią a Złą Ziemią.

- Miło było cię tak na serio poznać Skazo.
- Dziękuję. Mi ciebię też a teraz zmykaj do domu.

Na Lwiej Skalę...

- Kovu gdzie on jest! Dlaczego nie posłałeś za nim Timona i Pumbę!
- Obiecałem mu!
- Ale co z nim teraz jest!?
- Myślisz że wiem!
- Cześć mamo! Cześć tato!
- Audi! Czemu nie wracałeś tak długo!?
- Bo dziadek zaprowadził mnie do won wozu i zagonił stado gnu prosto na mnie!
- Co!? Audi! Nie kłam ja przecież spałem jak poszedłeś! A jak się obudziłem zastałem twoich rodziców martwiących się o ciebie!
- To kto?! Wyglądał jak ty!
- Kopa!
- Tato Kto?
- Kiaro Kopa. Kopa to twój brat...
- Brat?! W zasadzie to teraz nie istotne! Audi to czemu nie wróciłeś jak się uratowałeś?
- Bo Skaza nie zabrał di siebie...
- Skaza?!
- Tak tato on żyję. Uratował mnie i przed chwilą od prowadził do granicy.
- Dobrze wieżę ci. Skaza miał przyjaciół którzy niby go zabili.
- Dziękuję dziadku! A tak poznałem ją.

Na Lwią Skałę weszła w blasku księżyca piękna biała lwica.

- Witak warzę książęce mości.- ukłoniła się lwica.- Mam na imię Uru. To imię po wielkiej żonie ojca Króla Mufasy.
- Tak wiemy kto to Uru. Bo ja jestem jej wnukiem.
- Simba tak?
- Tak tak mi na imię. A teraz zostań tu jak chcesz Ja ci pozwałam. Kovu Kiara? A wy? Co na to?
- Ja się zgadzam. Kovu? Damy jej szansę?
- Zgoda. Choćmy spać. Uru, ty też.
- Dziękuję bardzo!

piątek, 25 września 2015

Mordu


Clow,Sheila i Audi byli już tak duzi że mogli chodzić sami przy lwiej skale. Lorna i Clow byli ze sobą bardzo zżyci. Chodzili ze sobą wszędzie. Niestety Audiemu też podobała się mała Lorna. Rodzeństwo często się o to sprzeczało. Sheila była zazdrosna o braci i coraz bardziej nie lubiła Lorny. Mimo to często się z nią bawiła.


- Dzieci! Chodźcie!- wołał Kovu.
- Jesteśmy!
- Dzieci idziemy nad wodopój przedstawić wam inne lwiątka.
- Super! Lorna też może iść?
- Dobrze Clow.
- Kovu już idziemy?
- Tak. Lorna też idzie.
- To fajnie. Ruszamy.

Nad wodopojem.


- Ha! Mówiłam że jestem lepsza!- na małą górkę z małych chłopców weszła bardzo ładna małą lwica.




- Hahahahahahahahahhahahaha! Powiedzcie że się daliście! Proszę! Hahahahahahahahaha!
- Złaź! Złaź! To była tylko zabawa nie śmiej się z nas!


Nagle pojawił się ciemny lewek.




- Witam. Mam na imię Mordu. Ten tu ciemny to Lojo ten z czarną grzywką to Risu ten troche ciemny to Didu a ten naj jaśniejszy to Moro a ona to Lila. Szukam mojego wujka Kovu i cioci Kiary.
- To ja. Twój wujek to ja. Twoja ciocia to ona. Naprawdę jesteś naszym bratankiem? Ja mam tylko siostrę Vitani. Brat umarł.- Kovu posmutniał.
- Jestem synem Nuki i Dotty. Tak jestem waszym bratankiem. Coś jeszcze?
- Nie. To bardzo milo nam cię poznać. Masz jakieś rodzeństwo?
- Niestety nie. Bardzo bym chciał ale nie mam.
- Chcielibyśmy wam przedstawić nasze dzieci Clowa.Audiego i Sheile. Dzieci zostawiamy was samych.
- Dobra idźcie.
- Idziemy. Jak chcesz zostać królową to ucz się cierpliwości.

Gdy władcy odeszli rozmowa zaczęła się kleić.

- Mordu. Co ty tu robisz?
- Cześć Lorna. Wszyscy za tobą tęsknimy. Widać znalazłaś sobie nowe stado.
- Tak.
- Chwila to wy się znacie?
- Tak Clow.
- Stop! A więc od początku jestem Lila to Moro.Didu,Risu.Lojo i Mordu. Lorna czemu tu nie przychodziłaś?
- Nie miałam czasu. Pobawimy się w berka?
- Jasne!- Rozległo się dziewięć głosów.


Dzieci bawiły się tak godzinami. Kiedy się już robiło ciemno Lorna,Clow,Scheila i Audi wrócili na Lwią Skałę.


Koniec.

czwartek, 24 września 2015

Co to za lwica?


Dni mijały a Clow,Audi i Sheila rośli z dnia na dzień. Byli już duzi, że każdy się dziwił. Kiara była zdrowa i dobrze się czuła. Kovu był bardzo nadopiekuńczym tatą.


- Tato! Mamo!-krzyczał Audi.
- Tak synku?
- Mamo całe szczęście! Clow się topi!
- Co?! Kovu szybko choć!
- Tak?
- Clow się topi!
- Że niby co?! Audi całe szczęście że powiedziałeś!
- Hahahahahahahahah!!!!!!
 
Zza skały wyszli Clow i Sheila.

- Clow.Sheila,Audi? Co to ma znaczyć!?
- Bo my nie chcieliśmy źle...
- A jak inaczej!- krzyczał na dzieci Kovu.
- No bo my chcieliśmy was stąd wypędzić...
- Sheila! co ty wygadujesz?!
- Prawdę Audi! Prawdę!
- Ahh... No to ja już powiem... Nad wodopojem spotkaliśmy Lorne...
- Kogo przepraszam?- zapytała Kiara.
- Lorne... To lwiczka ze Złej Ziemi...
- Ze Złej Ziemi?!
- No... Tak...

Na Lwią Skałę weszła piękna czarna lwiczka.




- Dzień dobry państwu. Szukam królowej i króla.
- To my.- odezwał się Kovu.
- Miło mi poznać waszą królewską mość.
- Nam także. Jestem Kiara, a to mój mąż Kovu.
- Mam na imię Lorna.
- Po co tu przyszłaś?
- Kovu proszę cię. Bądź miły. Dobrze?
- Jak chcesz.
- A więc Lorno. Czy chciałabyś dołączyć do stada?
- Mogę?! Naprawdę?!
- Oczywiście! Prawda Kovu?
- Tak...
- Kovu,pójdziemy na spacer?
- Pewnie.

Na łące.

- Kovu nie byłeś specjalnie miły.
- Ona jest ze Złej Ziemi. Nie słuchałaś jej?
- Słuchałam. Posłuchaj, ona idealnie pasuje do Clowa.
- Wiem, ale Audi też będzie na pewno chciał by ona zastała jego partnerką.
- No to zobaczymy. Ty też jesteś ze Złej Ziemi a jednak zostałeś królem tych terenów.
- Niech zostanie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Całe szczęście!!!

I tak oto kończy się ten rozdział.

środa, 23 września 2015

Narodziny lwiątek.

Minęło już kilka dni od zbadania Kiary. Oczywiście jak Kovu i Kiara planowali, tego samego dnia kiedy zbadano Kiare przyszli rodzice powiedzieli o wszystkim stadzie. Wszyscy byli zaskoczeni jak i zarazem szczęśliwi.

- Kovu, idę nad wodopój.
- Dobrze.

Kiara powoli się oddalała. Kiedy była już wystarczająco daleko...

- Timon,Pumba chodźcie!
- Tak?
- Idźcie za Kiarą.
- Ale będzie zła...
- Ale nie wiadomo co się może stać.
- Jak chcesz,ale cała odpowiedzialność schodzi w tym momencie na Ciebie.
- Dobrze, dobrze idźcie za nią.
- Idziemy.

W tym czasie u Kiary.

- Co się dzieje? Ale boli!

Kiedy Timon i Pumba doszli na miejsce zauważyli Kiare zwijającą się z bólu. Bardzo się przestraszyli.

- Kiara, wszystko dobrze?
- A jak myślicie? Pędźcie po tatę i Kovu!
- Jasne!

Na lwiej skale wszyscy się martwili. Nie wiedzieli czemu ich tak długo nie ma.

- Simba!!! Kovu!!! Szybko!!!
- Co się stało?
- Simba! Całe szczęście! Kiara rodzi!
- Już? Kovu biegnij po Rafikiego. Szybko!
- Biegnę.

Kiedy wszyscy dotarli na miejsce Kiara nadal rodziła.

- Kovu ,szybko! Pomóż mi ją zanieść do baobabu!

Kovu był w szoku. Nie odzywał się i nie ruszał.

- Kovu! Kovu! Szybko! Kovu!
- Brrrr... Tak jasne.

Kiara rodziła bardzo długo. Wszyscy byli zamotani i martwili się o nią. Po dwóch godzinach z baobabu wyszedł Rafiki i poprosił do środka Kovu.

- Kiara, jest dobrze?
- Tak. Podejdź, a coś zobaczysz.

Kovu posłusznie wykonał polecenie i podszedł do swojej ukochanej. Kiara odsunęła łapę i oczom Kovu ukazały się trzy małe lewki. Dwójka chłopców i jedna jedyna dziewczynka. Jeden chłopiec był ciemno brązowy,a drugi jasno brązowy. Dziewczynka za to była pomarańczowa.


- Są takie piękne!- Krzyknął Kovu.
- Co nie?
- Jak je nazwiemy?
- Myślałam żeby ten ciemny chłopczyk miał na imię Audi.
- Wspaniale! A ten jasny niech będzie Clow.
- Super pomysł.
- A niech dziewczynka będzie Majla.
- Mi się nie podoba. Moim zdaniem ładniej będzie Kira.
- A mi się to imię nie podoba. Pójdźmy na kompromis i niech będzie Sheila.
- Tak! To idealne imię dla niej.
- Więc mamy Audiego,Clowa i Sheile.
- Na to wygląda.
- Moi drodzy,Simba i Nala chcą zobaczyć małe.
- Niech wejdą.
- Dobrze Kiaro.

Rozmowa Kiary,Kovu,Simby i Nali była bardzo podobna do rozmowy rodziców dzieci.


Wygląda na to, że to już koniec na dziś.

wtorek, 22 września 2015

co się dzieje z Kiarą?


Kiara od kilku tygodni była przemęczona,dużo jadła i sporo przytyła. Kovu,Simba i Nala bardzo się o nią martwili. Kiara się tym wcale nie przejmowała. Kiedy wylegiwała się na słońcu zauważyła Rafikiego.

- Rafiki? Co ty tu właściwie robisz?
- Simba chciał bym cię zbadał.
- No pewnie,wiedziałam że to się stanie nie wiedziałam tylko kiedy.
- No to sobie wszystko wyjaśniliśmy i idziemy do baobabu. Tak?
- No najwyraźniej.

Po zbadaniu Kiary.

- No i na próżno tu przyszłam?
- Powiem tylko tyle że nie.
- Fajnie. To co ze mną jest?
- Słuchaj,bo ty jesteś w ciąży.
- Na prawdę! Tak się ciesze że nie moge wytrzymać! Ej,gdzie Kovu i rodzice?
- Idą tu. Kogo pierwszego mam wpuścić?
- Myślę że Kovu.
- No dobrze.

Przed baobabem.

- O Rafiki całe szczęście co jest z Kiarą?
- Kovu pójdź do niej,a ona ci powie.
- Dobra.
- Ej,a my?
- Kiara chciała żeby to Kovu wszedł pierwszy.
- Jak Kiara tak chce.

W baobabie.

- Kovu! Jesteś!
- Jestem i słucham co z tobą jest?
- Kovu,bo my będziemy rodzicami.
- Oh Kiara nie kłam!
- Nie kłamie!
- Na serio nie?
- Na serio.
- Tak na serio.
- To świetnie!
- Siu bo już myślałam że się nie cieszysz.
- Miałbym się nie cieszyć? Wiesz ile małych będzie?
- Ja nie.ale zgaduje że Rafiki wie. Wiesz Rafiki?
- Według mnie będzie trójka. Dwójka chłopców i dziewczynka.
- To Kovu możemy już imiona wymyślać.
-  Tak możemy.
- Kovu powiesz mamie i tacie że ja idę spać?-Mówiąc to Kiara mocno ziewnwła.
- Jasne. Kiedy im i reszcie powiemy?
- Wieczorem.
- Dobra. Miłych snów.
- Dzięki.

Przed baobabem.

- Simba Nala Kiara poszła spać.
- No to powiedz chociasz co z nią jest.
- Simba,nie mogę. Powiemy wszystkim wieczorem.
-Skoro tak chcecie.


To już koniec tego rozdziału. Pozdrowienia dla mojego taty.

poniedziałek, 21 września 2015

Witam!

Witam.

Bardzo serdecznie witam wszystkich na moim blogu.W pisaniu bloga stawiam pierwsze kroki więc proszę o wyrozumiałość.Blog jak sama nazwa wskazuje jest o kontynuacji opowieści  króla lwa.Mam nadzieje że blog wam się spodoba.Będę się starała codziennie pisać.Proszę o komentarze ;). Pozdrawiam.