***
Było deszczowe popołudnie. Lwiątka strasznie się nudziły, ponieważ musiały siedzieć w jaskini. Audi i Risu byli na patrolu, a lwice na polowaniu. Jedynie lwiątka, lwy(oprócz Audi'ego i Risu) oraz Motti gdyż bolał ją brzuch byli w jaskini. Diathesis bardzo martwił się o swoją żonę i kazał jej iść do Rafiki'ego. Lwica z grzywką uznała, że to dobry pomysł, ale pójdzie jak deszcz minie. Córka Vitani poszła jednak do małpy. Niestety po drodze spotkała... Lorne, Nyeti, Kisasi i Kupeleleze!!! Cztery lwice ze Złej Ziemi złapały swymi kłami ciało lwicy i ciągnęły nieprzytomną córkę Mheetu na swoją ziemię. Motti powoli otworzyła oczy... Zauważyła czarną lwicę i lwa o kolorze grzywy takim samym jak futro księcia. Odezwała się:
- Gdzie ja jestem? Kim ja jestem? Kim wy jesteście?- pytała zdezorientowana Motti.
- Ty jesteś naszym jeńcem! Hahahahahahah!- lew śmiał się szyderczo.
- Hm...?- lwica nie pamiętała nic, a nic.- Chwila... Ja mam na imię Motti... Pochodzę z Lwiej Ziemi... Mam męża imieniem Diathesis...- Motti powoli przypominała sobie wszystko, a czarna lwica po usłyszeniu imienia syna uderzyła Lwioziemkę w ramię.- Au!
Do jaskini wpadł lew o złotym futrze i brązowej grzywie. Lorna podbiegła do niego i przytuliła go. To był Diathesis! Mąż córki Mheetu odsunął brutalnie matkę i uderzył ją w pysk. Mbaya skoczył na lwa i rozpętała się walka na śmierć i życie. Diathesis miał wiele ran, Mbaya tylko kilka. Motti chciała pomóc mężowi jednak dwie lwice zagrodziły jej drogę. Lwica z grzywką ze współczuciem spoglądała na Diathesis'a. Syn Lorny wygrywał w walce i w ostateczności rozszarpał gardło przeciwnika. Trysnęła krew. Wygrany podszedł do lwic przytrzymujących Motti i uderzył je w pyski. Z podkulonymi ogonami wybiegły z jaskini. Przybrany syn Tury przytulił się ze swoją ukochaną. Wyszli z jaskini. W pośpiechu opuścili ziemię wroga. Lwica wtuliła się w rannego męża.
- Ja... Szłam do Rafiki'ego i zobaczyłam Lorne, Kupeleleze, Nyeti i Kisasi... Zemdlałam i obudziłam się tam... Au!- lwica wyła z bólu.- Boli mnie brzuch!
- Szybko!- lew zarzucił żonę na grzbiet i pędził do Rafiki'ego.
Zastali szamana medytującego. Lew wykrzyknął jego imię. Pawian spojrzał na młodą parę. Lew wszystko mu wyjaśnił i Rafiki zaczął badać lwice.
- Rafiki, czy wszystko w pożądku?- zapytał zaciekawiony syn Lorny.
- Bardzo się cieszę, że mogę wam to powiedzieć.- szaman uśmiechnął się szeroko.- Motti... Jesteś w ciąży!
- Naprawdę? Rafiki! Ale się cieszę!- krzyczała na całe gardło córka Vitani.
- Moja Motti... W ciąży...- Diathesis polizał żonę.
- Grr... Przesadziłaś Sheila!- krzyczał Risu.
- Nie... Risu! Proszę... Ja... To... Nieporozumienie! Proszę daj mi spokój...- Przerażona lwica kuliła się pod ,, ścianą''.
- Nie droga panno! Nigdy ci nie wybaczę! Zdradziłaś mnie z jakimś tam lwem z Rajskiej Ziemi!- lew krzyczał tak strasznie, że jego głos mroził krew w żyłach.
- Wybacz! Chlip! Ja... Nie! Chlip!- lwica płakała przerażona.
Lew uderzył pomarańczową w kark. Ta rzuciła mu blade i wystraszone spojrzenie. Jej łeb opadł bezsilnie na ziemię. Z jej pyska wylała się krew.
Super Motti w ciąży:D Ale Sheila.....mam nadzieje,że przeżyje,ale rozumiem trochę Risu w końcu go zdradziła choć to nie powód żeby ją bić:(
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA:D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy Motti urodzi <3
OdpowiedzUsuńSheila to jedna z mich ulubionych bohaterek więc mam nadzieję że uderzenie jej nie zabiło...:/
Odpowiedział już na twoje LBA !
PS.
Zapraszam do mnie niedługo nowa nocia !