piątek, 16 października 2015

Usaliti



Sorki że ostatnio nie pisałam ale miałam lekcji po uszy... I trochę cierpiałam na brak inspiracji....



Diathesis mieszkał już jakiś czas na Lwiej Skale. Metgesel bardzo go nie lubiła i to z wzajemnością. Tura i Mesel kochali go jak własne dziecko, co trochę go wkurzało bo przecież to nie byli jego rodzice... Diathesis zapomniał całkowicie o Lornie. Czarna lwica tęskniła za synem i obiecała swojemu stadu, że niedługo go odzyska... Ale co to znaczy? Nawet stary Rafiki nic nie wiedział. Między Motti, a byłym Złoziemcem kwitła prawdziwa miłość nie zauroczenie. Miłość. Kovu postanowił, że Audi będzie miał tydzień próbny czyli przez tydzień Audi rządził Lwią Ziemią. Sheila była zazdrosna, że to jej brat, a nie ona teraz rządzi Lwią Ziemią. Clow  nie brał sobie tego tak do serca.

*********

Słońce wzeszło, a Kovu i Clow byli na porannym patrolu królestwa, długo nikt się nie odzywał ale głuchą ciszę przerwał Clow.

- Tato. Ja i tak nie będę królem.
- Nie. To już jest ustalone. Audi nim zostanie.
- Wiem. Cieszę się bo i tak nie chcę być królem. On bardziej się do tego nadaje. Ale wracając do tematu to ja chcę odejść.
- Co!?
- Chcę odejść by znaleźć mój prawdziwy dom.
- Tu jest twój dom!
- Wiem. Ja nie chcę tu mieszkać. Chcę podróżować. Mogę?
- Jutro wyruszysz.- powiedział smętnym i złym na siebie głosem król.
- Dzięki!

Clow z motylkami w brzuchu jak najszybciej odbiegł na Lwią Skałę. Kovu był zły na siebie i postanowił, że pójdzie na chwilę do dżungli. Jak postanowił tak też zrobił. Biegł i biegł aż wreszcie dobiegł do wodospadu. Nagle, jak pił wodę, wskoczyła na niego jasno-kremowa lwica. Kovu odskoczył, a lwica zaczęła pić wodę.



- Usaliti? ( Usaliti to dawna dziewczyna Kovu)
- Kovu?- lwica oderwała się od wody i spojrzała ze zdziwieniem na Kovu.
- Tak. Kovu?
- Tak.

Usaliti i Kovu tulili się do siebie i lizali.



- Myślałam, że nie żyjesz.
- A ja myślałem, że to właśnie ty nie żyjesz.
- Hah.
- Racja. Gdzie zniknęłaś jak byliśmy mali?
- Zira mnie straszyła, że mnie zabije jeżeli się jeszcze raz do ciebie zbliżę, a wiesz, byliśmy lwiątkami... Uciekłam na Rajską Ziemie i nigdy już nie uciekłam z stamtąd. Ale poszłam na spacer jakiś czas temu i spodobało mi się tu i zostałam. Kto ci zrobił tę paskudną bliznę?
- Zira. Jak Nuka umarł.
- Wiesz, że on żyje? Co nie?
- Serio?! Ale to nie ważne!Teraz ważni jesteśmy tylko my.
- Tak.

Usaliti i Kovu biegali po dżungli i łasili do siebie. Nie zdali sobie sprawy, a była już noc. Kiedy Kovu to zauważył uciekł od swojej kochanki i wbiegł do dość sporej groty i biegł. Ciągle prosto. Dobiegł do małego wodopoju i patrzył na siebie z gniewem.



Nagle woda zaczęła się falować jakby wiatr ją popychał ale wiatru nie było. Kovu  zauważył Ducha Simby na wodzie. Simba także patrzył na Kovu z pogardą.

- Zdradziłeś Kiarę.- odezwał się dawny król.
- Wiem Simba... Ale moment, ty nie żyjesz?
- Tak. Wraz ze mną umarł mój najlepszy przyjaciel. Ale teraz co powiesz Kiarze?
- Nie wiem...
- Powiedz jej prawdę.
- Oszalałeś?!
- Nie. Porozmawiam z nią. Ona cię zrozumie. Pamiętaj, ja wiem co powiesz i wiem kiedy pójdziesz do Usaliti.
- Skąd o niej wiesz?
- Widzę cię.
- No jasne.

niedziela, 11 października 2015

Diathesis na Lwiej Skale





- Mamo, mogę iść z Metgesel na spacer?
- A Kiara się zgodziła żeby Metgesel szła?
- Nie wiem. Przed chwilą poszła się zapytać.
- Motti!
- Cześć. Mama ci pozwoliła iść?
- Tak. A tobie?
- Metgesel? Serio Kiara ci pozwoliła?
- Tak ciociu.
- Motti, możesz.
- Dziękuje! Szybko Met!


Lwiczki biegły kilka minut z krótkimi przerwami wywołanymi przez Met. Najdłuższa przerwa była przed Złą Ziemią. Siedziały tam z pół godziny bo Met bardzo bała się iść dalej. Mot długo ją namawiała, aż w końcu Met się zgodziła. Dwie lwiczki niedługo nawoływały Diathesisa. W końcu poddały się i zaczęły wracać do domu ale właśnie złoto-barwny lwiak wskoczył na Motti. Metgesel patrzyła się jak świetnie bawiął się Motti i nieznany jej lewek. Mot się otrząsła i przedstawiła Met Diath.


- Diath poznaj Metgesel.
- Cześć!- krzyknął lewek.
- Hej!- odpowiedziała lwiczka.
- Met poznaj Diathesisa. Pobawimy się?
- W co?- zapytał trochą wkurzony lewek z powodu nowej koleżanki.
- W chowanego!- wpadł do głowy pomysł Met.
- Dobra! Diathesis co ty na to?
- Skoro muszę...


Lwiątka bawiły się tak jakiś czas aż Diath wpadł na pomysł jak pozbyć się  nielubianej koleżanki.


- Mam cię Mot! Najpierw znalazłem Met ale ona chciała wracać do domu.
- Ok. Chodź nad wodopój na Lwiej Ziemi.
- Okej.

Dwójka zakochanych poszła nad wodopój daleko od Lwiej Skały. Biedna Megesel siedziała ciągle w ukryciu. Za to Motti wylegiwała się na słońcu a Diathesis złapał rybkę dla swojej ukochanej.



- Diath! Bardzo dziękuję!
- Nie ma za co. Słuchaj... Ja nie mogę wytrzymać i...
- Pewnie powie że mnie kocha! Ale się cieszę!- pomyślała Mot.
- Ja... Skłamałem że... Metgesel nie wróciła do domu...
- Jak to!- wkurzyła się przyjaciółka Met.
- Bo ja jej nie lubię!
- I co! Diathesis! Ja myślałam, że jesteś moim przyjacielem!
- Bo jestem.
- Nie! Nigdy nim nie byłeś! Skoro wprowadziłeś moją przyjaciółkę w kłopoty! Wiesz co może się stać!?
- Nie...
- Mogą ją zabić!
- Racja. Szybko! Biegiem po nią!

Biegli tak i biegli a jak dobiegli zobaczyli przestraszoną Met. Właśnie stała nad nią szczerząc kły siostra Ziry. Bliźniaczka. Właśnie miała ugryźć Metgesel kiedy Diath rzucił się na nią i zaczął gryźć jej ucho.



- Rrrrrroooooaaaaarrrr!- zaryczała lwica.- Zapłacisz za to mały knypku!
- Dziewczyny uciekajcie!
- Met! Uciekaj ja mu pomogę!
- Nie ja też zostaje!
- Met! Proszę uciekaj! Schowaj się na granicy żeby nikt cię nie widział i czekaj na mnie!
- Mot! Met! Szybko!
- Nie Diath! Met! W tej chwili!
- Dobra...- Met szybko uciekła ze łzami w oczach, poczuła się odepchnięta.
- Smarkacz! Pożałujesz!
- Mot! Proszę!
- Nie! Ty pożałujesz!- za Mot stał lew podobny do Simby jednak to nie był on. Siostra Ziry puściła lwiątko i uciekła.
- Cześć mały.
- Ja was zostawie. Pa Diath. Wracam do domu.- Mot sobie poszła.
- To ty? Masz na imię Diathesis?
- Tak. A ty? Kim jesteś?
- Jestem lwem z Rajskiej Ziemi. Przed chwilą byłem na Lwiej Skale i król przyjął mnie do stada.
- Czemu tu przyszedłeś?
- Jak szedłem na Rajską Ziemię przekazać mojemu staremu stadu, że odchodzę, spotkałem małą lwiczkę, która opowiedziała mi co tutaj zaszło i powiedziała, że chodzi o małego lwiaka. Chcesz tu mieszkać?
- Nie. Mama mi każe zabijać, a ja nie chcę i... Po prostu nie chcę tu mieszkać.
- Wiesz... Ja zawsze chciałem mieć syna. Może cię przygarnę?
- Ja się zgadzam. Moja matka lepiej żeby nie wiedziała bo ja jestem jej maszynką do zabijania.
- Dobrze, nie powiemy jej. Lepiej szybko chodź zanim ta lwica tu wróci.
- Spoko.

Lew złapał Diathesisa w pysk i poszedł na Lwią Skałę. Kovu i Kiarze skłamał, że o jego prawdziwy syn i para królewska zgodziła się przyjąć do stada słodkie małe lwiątko. Motti bardzo się cieszyła. Metgesel po ostatnim wybryku przyjaciela przybranej kuzynki wcale nie lubiła małego nowego mieszkańca Lwiej Skały. Okazało się, że lew z Rajskiej Ziemi ma na imię Mesel. Były Rajskoziemiec szybko znalazł przyrodnią matkę Diathesisowi. Owa lwica była Bardzo piękna. Wyglądała jak Vitani. Była tylko trochę ładniejsza. Na imię miała Tura. Minęło kilka dni, a wszystkie trzy lwiątka świetnie się bawiły. Niestety lwiątka przeszły na Złą Ziemię. Ciągle obserwowała ich Sheila.




- Ganiasz!- krzyknął Diath do Met.
- Nie! Nawet mnie nie dotknąłeś! Co nie Mot?!
- Co? Ja nie wiem, myję się.
- Ale ja myślałam, że się bawisz!
- Ja też!- odpowiedział Diath.
- Widzę, że Lwia Ziemia was już nie obchodzi!
- Sheila!- przestraszyły się wszystkie lwiątka.
- Diathesis, Motti do domu! Ja chcę porozmawiać sam na sam z moją przybraną siostrą. Diathesis żeby to się Tura i Mesel dowiedzieli!
- Nie mów im! Proszę!
- Nie powiem. Motti, twoim rodzicom też nie ale powiem mojej mamie. Jeżeli ona powie to tak powinno być. Idźcie już.
- Jasne...- dwa lwiątka szły z opuszczonymi łebkami.

Mot i Diath byli już daleko a Sheila i Metgesel zaczęły rozmowę. Met także szła z opuszczoną głową.


- Zawiodłam się na tobie.
- Przepraszam...
- Wcześniej tam chodziłaś?
- Tylko raz.
- Lepiej tam nie chodź. Ja kiedyś poszłam i wróciłam cała zakrwawiona. Nie chcę żeby to się tobie przydarzyło.
- Kto cię pobił?
- Miała na imię Carla.
- Współczuję.
- Obiecujesz, że nigdy twoja łapa tak nie postanie?
- Obiecuję.
- Bardzo się cieszę.

Lwice się przytuliły i dalej szły bez słowa. Kiedy wszyscy byli na Lwiej Skale trzy lwiątka położyły się w rogu jaskini. Wtedy Sheila i Kiara wyszły na czubek Lwiej Skały.


- Mamo! Mot, Met i Diath byli na Złej Ziemi!
- Co?!
- Tak mamo.
- Miałaś ich pilnować!




- Pilnowałam...
- Skąd wiesz, że tam chodzą?!
- Przyłapałam ich...
- Jak tam byli?
- Tak.
- Czemu przed Złą Ziemią ich nie ostrzegłaś?!
- Bo...Ja...
- Właśnie nie wiesz! Zapomniałaś co się stało jak ty tam byłaś?!
- Pamiętam...
- Właśnie!
- Przepraszam...
- Och... Nie ma za co. Wkurzyłam się na nich i się na tobie zaczęłam wyżywać.
- Nie ma za co.
- Idź po resztę lwic. Idziemy na polowanie.
- Juhu!
- I jeszcze idź po Audiego. Ojciec na niego czeka przy wodopoju.
- Jasne.


Lwice na kolację upolowały 3 zebry, 2 antylopy i 2 zające. Wszystkie lwy i lwice najedli się do syta. Audi z Kovu wrócili akurat na kolację. Kiara nikomu nie powiedziała o małej wycieczce trzech lwiątek.

Pytania:

1. Jak ma na imię przyszywany ojciec Diathesisa?
2. Co Diathesis powiedział Motti, żeby spłoszyć Metgesel?
3. Jak ma na imię przyszywana matka Diathesisa?

P.S.  Znalazłam fajny komiks na necie



:)))))

piątek, 9 października 2015

Poznanie Motti i Diathesisa

Motti rosła i rosła. Poznała najlepszą przyjaciółkę. Metgesel. Kiara znalazła ją poranioną i całą we krwi więc widząc biedne małe lwiątko przygarnęła ją. Motti od razu zachciała się z nią zaprzyjaźnić. Sheila i jej bracia bardzo polubili mała kuzynkę i przybraną siostrę. Motti bardzo lubiła przygody i często przez nie była w śmiertelnym zagrożeniu ale nie przeraziło jej to. Dwie małe lwiczki bardzo polubiły też starszego od siebie Liefa. Pewnego słonecznego dnia Motti poszła na spacer razem z Metgesel.




- Pomyśl tylko!
- Motti nie! Nigdy nie pójdę na Złą Ziemię!
- Ale to będzie świetne! Pomyśl! Na pewno spotkamy nowego chłopaka!
- Chcesz idź ja mam Liefa.
- No tak! Pewnie!
- Co?
- Metgesel! Ty ciągle mówisz tylko o Liefie!
- I co?!
- I to! Tracę cię!
- Nie! Nigdy mnie nie stracisz.
- Wiem. Co mi wpadło do głowy!
- Nie wiem. Ale idziesz na Złą Ziemię?
- Pewnie! Nie mów tylko mojej mamie! Ani nikomu. Obiecujesz?
- A co mam zrobić?
- Kocham cię!
- Ja Ciebie też.

Lwiczki przytuliły się i Motti pobiegła na Złą Ziemię. Nie spodobało jej się tam ale poszła tak daleko że niestety się zgubiła. Zaczęła krzyczeć ,, Pomocy!'' ,, Ratunku!''. Usłyszał ją pewien młody i bardzo przystojny lwiak. Pobiegł do zagubionej lwicy i zaczęli na siebie warczeć.

- Wrrrrrrrr. Co robisz na ziemi mojej cioci i wujka?!
- Kogo?! Ja jestem jej księciem! A ty kim? Przybłędo?
- Ja za to jestem kuzynką przyszłego króla. I jego rodzeństwa.
- Ja ważniejszy.
- Phh. Książę Złej Ziemi! Ratunku bo mnie jeszcze wygna!
- Wrrrrrrr.
- Cicho!
- Nie będziesz mną rządzić na mojej ziemi!
- Zgoda. Dość tych kłótni. Mam na imię Motti.
- Ładne imię. Ja mam na imię Diathesis.
- Ładnie.
- Dzięki. Pobawimy się?
- Jasne!

Lwiątka długo się bawiły. Po jakimś czasie zdali sobie sprawę że właściwie... Są w sobie zakochani. Niestety jedno i drugie bało się i wstydziło powiedzieć to drugiej połówce.




- Ha ha ha ha ha ha!
- Wiem! Muszę wrócić do domu Diathesis.
- Ja też. Pa.
- Pa. Jutro o tej samej porze będę tam gdzie byłam.
- Zgada.

Jak Motti była przy wodopoju zobaczyła całe stado szukające ją. Mała lwiczka nie wiedziała jak wrócić. Nagle wpadła na pomysł, że powie, że spała na drzewie i nie słyszała jak ją wołano. Wszyscy jej uwierzyli. Wieczorem Motti siedziała na zewnątrz i myślała o nowo poznanym lwie. Po kilku minutach dołączyła do niej Metgesel i zaczęła się rozmowa.


- Jak tam było?
- Fajnie. Pamiętasz jak mówiłam, że może poznamy nowego lwa?
- Jasne. Pamiętam każdą naszą rozmowę!
- Właśnie poznałam.
- Serio?!
- Tak. Jest piękny! Ma złote futro, brązową grzywkę i zielone oczy.
- Ładnie to wygląda.
- Skąd wiesz?
- Wyobrażam go sobie. Idę tam jutro z tobą.
- Zgoda.
- Idę spać. Dobranoc.
- Dobranoc.
- Cześć ciociu!
- Witaj Metgesel. Kochanie co ty tu robisz?
- Myślę.
- Fajnie.



- Ha ha! Przestań! Mamo! Wiesz, że mnie łaskocze jak się mnie liże! Ha ha!
- Dobrze. Ha ha. Choć spać.
- Jasne.

Pytania:

1. Jak ma na imię przyjaciółka Motti?
2. Jaki kolor ma przyjaciel Motti?
3. Gdzie poszła Motti?


Liczę na odpowiedzi.

czwartek, 8 października 2015

Lwiątko Vitani



Simby nie było już kilka dni. Mufasa zaczął często odwiedzać martwiącą się o syna Sarabi. Nala i Kiara też się o niego martwili. Mheetu zdążył się już poważnie zadomowić na Lwiej Skale. Sheila znalazła cichego wielbiciela. Tylko Clow wiedział kto to taki ale i tak mimo próśb nie puścił pary z ust. Brat Audiego bardzo tęsknił za swoją ukochaną. Mimo tęsknoty za czarną lwicą księciu spodobała się Lila. Lili mimo wielkich zalotów Moro książę także wpadł w oko. Mało kiedy widać było przyszłego króla i jego ukochaną bo Kovu niedługo miał oddać im królestwo i młoda para chodziła na lekcje władania, którą oczywiście prowadził Kovu. Uru miała mało czasu na sprawy prywatne ponieważ chodziła na lekcje z Audim i na lekcje polowania z Kiarą i resztą lwic. Mheetu z Vitani już jakiś czas byli oficjalnie małżeństwem.




- Rafiki? Wiesz co się ze mną dzieje?
- Oh Vitani. Bardzo się cieszę bo będę mógł namalować owego lwa albo lwice.
- Jestem... W... Ciąży?
- Tak.
- Mheetu musi się dowiedzieć!
- Racja. Biegnij do niego.
- Jasne!

********************


- Kochanie! Jesteś!
- Mheetu. Jakbym ci powiedziała, że będziesz tatą, ucieszyłbyś się?
- Pewnie!
- To ciesz się już.
- Nie.
- Tak.
- Juhu!
- Haha.
- Będzie samiec? Zawsze chciałem mieć syna!
- Niestety nie wiem.
- Trzeba powiedzieć Kiarze i Kovu!
- Racja.
- Kiedy się urodzi?
- Niedługo.

Minęło kilka miesięcy. Vitani często łapały skurcze ale to nic nie znaczyło. Pewniego dnia złapał ją taki mocny skurcz, że od razu kazała mężowi biec po szamana. Gdy Rafiki siedział przy lwicy to Mheetu czekał przed jaskinią. Po godzinie Vitani urodziła lwiczke. Rafiki poprosił do środka Mheetu. Rafiki wyszedł by dać się nacieszyć ukochanym.


- Moim zdaniem powinna mieć na imię Motti.
- Kochanie! Idealnie! Skąd ty bierzesz takie pomysły Vitani?
- Z głowy. Ha ha ha. Kocham ją.
- Ja też.




- Ciociu, wujku!
- Audi!- ucieszyła się Vitani
- Jaka słodka! Moja kuzynka. Jak ma na imię?
- Motti.
- Pięknie ciociu. Ma taki sam nos jak ty! I grzywkę! I oczy!
- Ha ha ha. Wdała się we mnie. Hahaha.
- Ha. Racja.


Pytania:

1. Kto powiedział Vitani że będzie mieć lwiątko?
2. Jak ma na imię córka Vitani i Mheetu?
3. Który z dzieci Kovu i Kiary poszło do jaskini powitać kuzynkę?

Licze na odpowiedzi. Takie pytania będą teraz pod każdym postem.

wtorek, 6 października 2015

Stary przyjaciel nowym wrogiem


Wybaczcie, że nie pisałam, ale miałam dużo lekcji i nauki i nie miałam czasu napisać nic a nic. Dzisiaj za to postaram się napisać dużo.







- Audi, z tobą byłem najbardziej związany.
- Wiem dziadku.
- A więc teraz ja...Ja... Muszę... Muszę... Odejść.- powiedział z wyrzutem dziadek przyszłego króla.
- Co?!
- Wybacz. Niestety teraz odchodzę. Powiedz stadu, że musiałem...
- Czemu?
- Każde zwierzę, kiedy czuje, że niedługo nadejdzie jego koniec odchodzi od stada. Myślisz, że jak powstało Cmentarzysko słoni?
- Nie wiem.
- Właśnie. Niestety muszę.
- Żegnaj dziadku. Gdzie właściwie odchodzisz?
- Do dżungli. Tam jest jedzenie, woda i takie tam.
- Dobra. Dżungla. Na pewno będę cie odwiedzał.
- Dziękuje. Wnuku.


Simba długo biegł i biegł, aż nagle dobiegł na skraj Lwiej Ziemi. Niestety zapomniał którędy szło się do dżungli. Stał właśnie między Lwią a Złą Ziemią. Nie wiedział którędy biegnąć. Martwił się, że się zgubi, a przecież obiecał swojemu wnukowi, że tam będzie. Wiatr zaczął mocniej wiać. Dawny król wiedział co to oznacza. Uśmiechnął się i spojrzał w niebo. Jego ojciec już tam był.


- Simba. Synu. Czemu odchodzisz od stada?
- Czuję, że niedługo przyjdzie mój kres. Naprawdę nie chcę ranić reszty stada.
- A wiesz co oni teraz przeżywają?
- Nie.
- Smutek. Wielki smutek,


- Naprawdę?
- Tak. Synu. Ale w dżungli czeka na ciebie miła niespodzianka. Biegnij i dowiedz się jaka.
- Dobrze.

Simba nagle poczuł, że wie gdzie ma biegnąć. Biegł tak kilka dni z krótkimi przerwami na jedzenie, picie i wypoczynek. Czuł, że tam gdzie biegnie czeka ktoś na niego. Ktoś za kim tęskni. Biegł aż w końcu dobiegł. W krzakach coś warczało na Simbę. Dawny król odwzajemnił się takim samym zachowaniem. Wyskoczył z poważną miną stary i trochę siwy lew. Długo na siebie warczeli i nagle Simba skoczył na nieznanego lwa. Spojrzał mu w oczy, zdziwił się i zszedł z lwa.

- Pret?- spytał dawny król.
- Simba? To ty?
- Pret. To na serio ty?!
- Tak Simba. Ja. Gdzie byłeś? A Timon i Pumba?
- Na Lwiej Skale. Już dawno tam wróciłem i zostałem królem.
- Mój przyjaciel król.
- Haha. Tak. Pamiętasz dawne czasy?
- Niby nie! Pamiętasz nasze walki?
- Pewnie! A chcesz powalczyć?
- Chcesz ze mną walczyć? Gratuluje odwagi, współczuje przegranej.

Lwy walczyły tak dłuższy czas.




A w tym czasie sielanki u Simby na Lwiej Skale...



- Ale co ci dokładnie powiedział?
- Clow, mówiłem ci to już wiele razy.
- Wybacz bracie.
- Nie ma za co. Słyszałem że Lorna Cię szuka.
- To idę do niej.




- Kochanie! W końcu!
- Lorna. Witaj.
- Pomożesz mi?
- W czym?
- Zabić twojego brata aby zostać władcami tej ziemi.
- Przepraszam?
- Proszę! Pomóż mi. Będziesz doceniany. I ja też.
- Nie mogę!
- Możesz.
- Wygnanie!
- Co?
- Mam prawo cię wygnać. A więc. Wygnanie!
- Skarbie...
- Milcz! Odejdź i nigdy nie wracaj!
- Pożałujesz tego!
- Mylisz się.
- Nie! Ja nigdy się nie mylę!


Mówiąc to lwica biegła w kierunku Złej Ziemi. Tam pogodziła ze sobą dwa mieszkające tam stada i została królową. Minęło kilka dni, a Lorna knuła swe złe plany...



- Matko. Chcę poznać mojego ojca.
- Nie masz ojca! Przygarnęłam Cię!
- Serio?
- Tak!



- Ale... Matko...
- Wybacz mi... Synku...
- Jak mam naprawdę na imię?
- Diathesis.
- Ładnie.
- Racja. I wiedz, że to właśnie ty pomścisz mnie! Wygnaną! Jak nie chcianą i bez użyteczną lwicą!
- Mamo uspokój się. Proszę.
- Dla ciebie wszystko synu.

sobota, 3 października 2015

Powrót Mheetu





Mijały godziny, dni i miesiące. Wszystkie lwiątka są już nastolatkami. Lwice uczyły się polować, a lwy walczyć. Samcom wyrosła też mała grzywka. Lief nadal był malutki mimo to umiał już trochę mówić i chodzić. Lila zawsze zabierała go na spotkania z przyjaciółmi nad wodopojem. Nala była ostatnio bardzo smutna i zamyślona na polowaniach. Pewnego dnia zaczęła płakać w jaskini.



- Mamo co się dzieje? Proszę powiedz!
- Córeczko! Kiedy weszłaś? Nawet nie zauważyłam!
- Nie zmieniaj tematu. Błagam odpowiedz mi!
- No dobrze... Ostatnio jak pewnie zauważyłaś jestem smutna. To dlatego, że tęsknie za Kopą i Mheetu.
- Kim przepraszam?
- Tata ci nie powiedział?
- Nie mamo.
- No nic, ja ci powiem. Kopa to twój brat, którego w bardzo młodym wieku zabiła Zira.
- Zira?!
- Tak kochanie. Za to Mheetu to mój brat. Skaza go zabił.
- Czemu?
- Nie wiem.
- Idę do Kovu zaraz Skaza zostanie wygnany!
- Nie!
- Mamo?
- Skaza. Każdy mu wybaczył, a lwiątka polubiły. Nie masz prawa go wygnać córko. To było dawno. Został już ukarany.
- Masz rację. Ja już idę, muszę z innymi dorosłymi lwicami nauczyć małe polować.
- Idź.


W tym czasie u przyszłego króla...



- Dzień dobry.
- Dzień dobry panu.
- Szukam króla Skazy i królowej Ziry.
- Oni nie są już władcami. Kim ty jesteś?
- Nie? No nic no to do króla i królowej. Nazywam się Mheetu. Jestem młodszym bratem lwicy Nali.
- Nali!?
- Tak.
- To moja babcia!
- Naprawdę?!
- Pewnie! Choć za mną!
- Rzecz jasna!





- Mamo! Tato!
- Tak synku?
- Tato poznaj Mheetu.


Imię brata z jaskini usłyszała Nala. Jak najszybciej wybiegła i spojrzała na dumnego i pięknego lwa o złotym futrze, czarnej jak smoła grzywie, zielonych oczach i nosie wygnańca.




- Mheetu!? To ty?!
- Tak ja. A kim ty jesteś?
- Mheetu to ja! Twoja siostra!
- Nala?!
- Tak braciszku! Kovu! Powiedz, że może dołączyć do stada!
- Może. Mheetu witaj w stadzie.
- Dziękuje królu. Nala wiesz gdzie Vitani?
- Za Lwią Skałą. Biegnij do niej.

Mheetu zrobił tak jak doradziła mu starsza siostra. Za Lwią Skałą na prawdę spotkał Vitani.









- Kim jesteś?!
- Vitani... To ja. Mheetu.
- Nie! Mheetu nie żyje!
- Błąd. Ja przeżyłem ostatkami sił. Inne stado znalazło mnie nieprzytomnego i przeżyłem.
- Na prawdę? To na prawdę ty?
- Tak Vitani.

Lwica ucieszyła się i szybko przytuliła Mheetu.



- Mheetu, tęskniłam za tobą!
- Ja za tobą też. To... Jesteśmy parą?
- Tak!
- Bardzo mi przykro, że mój ojciec tak cie  skrzywdził...
- Ależ nie ma za co!
- To bardzo dobrze.


A teraz zdjęcia dzieci królewskich, Uru i Lorny. Tylko ich, ponieważ za dużo by było zdjęć jakby wszystkich by miało być. A Sheil nie ma chłopaka więc nie ma innego samca z wymienionych powyżej. A więc tak.



Clow





Audi



Tutaj Audi z Sheilą



Uru. Nie ma tej blizny.




Lorna ściemniała na brzuchu pysku i łapach jak widać.






Sorry że takie krótkie ale chciałam już odbębnić ten powrót Mheetu. I u mnie Vitani i Mheetu są razem bo wszędzie jest że Vitani i Kopa są parą, a ja chciałam inaczej. Lorna na zdjęciu ma tylko głowę bo innego nie mogłam znaleść zdjęcia a robić nie umiem.

piątek, 2 października 2015

Duch Mufasy







- Berek! Berek! No goń mnie!
- Nie chce mi się!
- Berek!
- Moro! Daj mi spokój!
- Clow. Co się z tobą stało? Niedawno kochałeś berka.
- Ale już nie!
- Chłopaki. Dajcie spokój.
- Jesteście!
- Moro Clow, Lief już mówi!
- Super Lila!
- Ej posłuchajcie mnie.- nadał rozkaz przyszły król.- Ja z Uru wymyśliliśmy grę" prawda czy wyzwanie"! Bawimy się?
- Dobra!- krzyknęły na raz lwiątka.
- Super! Ja pierwszy do Uru.
- Oh Lojo! Już się boję!
- A żebyś wiedziała! Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Pocałuj Audiego!
- Co?!
- To co słyszałaś.
- No dobra...
- Nie! Uru czekaj...
- Co jest Audi?
- Możemy pójść we dwójkę na spacer?
- Spoko!




- A więc po co tu przyszliśmy?
- Idziemy na Złą Ziemię.
- Co?!
- Ciszej!
- Dobra dobra...
- Jesteśmy.
- Możemy wracać?
- Nie.
- Dzieci! Całe szczęście! Co wy tu robicie?
- Bo my...
- Uru kochanie, wiem, że ty nie chciałaś. Audi?
- Sarabi...
- Jestem twoją prababcią.
- Jasne... Spójrz.

Oczom Sarabi ukazał się jej mąż. Mufasa.


- Mufasa...
- Sarabi...

Sarabi podbiegła do męża i wtuliła się w niego. Gdy Sarabi nie patrzyła, dzieci wycofały się i wróciły po ciemku do domu.






- Kochanie...
- Skarbie... Czemu mnie zostawiłeś...
- Tak chcieli dawni władcy. I my musimy to uszanować...
- Czy dobrze postąpił Kovu, że przyjął Skazę?
- Pewnie. Pamiętaj. To nie jest Skaza. To jest Taka...
- No tak... Zapomniałam jak ma na imię mój stary przyjaciel... Zmienił się bardzo...
- Wiem. I właśnie dlatego trzeba było dać mu szansę...
- Mufaso nie zostawiaj mnie... Proszę!
- Muszę. Kocham cie Sarabi...
- Ja cie też kocham! Nie odchodź!
- Żegnaj najdroższa!

Mufasa rozpłynął się w powietrzu. Sarabi ze łzami w oczach wróciła na Lwią Skałę. Gdy doszła zauważyła Audiego siedzącego na czubku Lwiej Skały.


- Co się stało?
- Mój pradziadek... Nigdy go nie znałem... Jaki on był?
- Był silny, dobrze zbudowany, odważny, mądry, uczciwy itp.
- Szkoda, że nie miałem okazji go poznać...
- Wiem. Kiedyś napewno poznasz...
- Dzięki...  Dobranoc.
- Dobranoc.- Sarabi została sama na czubku skały. Spojrzała w górę

czwartek, 1 października 2015

Miłość powraca...



Minęło kilka miesięcy od ostatnich wydarzeń. Audiego nie było prawie całymi dniami. Książę zdążył się nawet odkochać w Uru. Uru czekała, kiedy spotka księcia. Wszystkim lwiątkom zabawa bez Audiego była po prostu nudna. Lila też nie często przychodziła na spotkania paczki przyjaciół. Spotykali się coraz częściej, gdyż myśleli, że ich paczka i przyjaźń dobiega końca. Wieczorem przy zachodzie słońca Audi leżał samotnie przy wodopoju patrząc w odbicie słońca. Zauważył go Zazu,który obiecał Uru, że jak go spotka to ją powiadomi. Jak obiecał tak też zrobił. Biała lwiczka szybko przybiegła do księcia i odezwała się.


- Audi ja przepraszam za ostatnie...
- Hej. Nie ma za co...
- Ja... Ja... Ja skłamałam z tym, że Lorna się w tobie kocha...
- Czemu?- przyszły król spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciółkę.
- Bo... Bo...
- Bo co?
- No bo... Bo nie byłam gotowa na związek...
- I dla tego wyskoczyłaś z takim kłamstwem?
- Tak... Ale ja serio Cię kocham i jak chcesz jeszcze ze mną być to zgoda.
- Serio?
- Tak serio.
- A więc moja dziewczyno popatrzysz ze mną na zachód słońca?
- Z wielką chęcią.


Uru wtuliła się w Swojego ukochanego i razem oglądali wyjątkowo piękny zachód słońca. Jak gwizdy pojawiły się na niebie Para lwiątek wróciła do domu.


Na spotkaniu z przyjaciółmi pojawili się wszyscy. Nikt jednak nie spodziewał się, że Lila przyjdzie ze swoim młodszym bratem Liefem. Był na serio uroczy. Miał złotą barwę z noskiem wyrzutka. Jednak nikt nic nie mówił, żeby nie zniszczyć dumy i zadowolenia Lili.





- Lila! Jest taki słodki! Jak ma na imię?
- Dzięki Uru. Ma na imię Lief. Mój kochany młodszy braciszek ma na imię Lief.
- Wiesz, że on ma nos wyrzutka?- zapytał Didu.
- I co z tego! A ty jesteś wolny! Jeśli masz go za wyrzutka to idź sobie i nigdy się do mnie ani do niego nie odzywaj!
- Sorki Lila. Czy ty nie przesadzasz?
- Nie!
- Cisza!- zarządził przyszły władca i wszyscy zamilkli.- Jak cie przeprosił to przeprosił! Daj sobie już spokój! On nie jest wyrzutkiem i dobrze o tym wiesz! A z resztą ja i Uru też mamy coś do powiedzenia!
- Masz rację Audi... Przepraszam, że tak wybuchnęłam...
- Nie ma za co. To moja wina. On jest dobry i słodki i nigdy nie wierz w to co ktokolwiek powie złego na jego temat.
- Dzięki.
- Dudi!- starał się wypowiedzieć imię kolegi Lief.
- Mój brat cię polubił. Fajnie.
- Tak. Ale moment! Audi mówiłeś, że chcesz coś ogłosić z Uru.
- Tak. Ja i Uru jesteśmy parą i najprawdopodobniej Uru zostanie królową.
- Juhu!!!- krzyczały lwiątka. nawet Lief starał się wydusić z siebie okrzyk radości.
- Audi! Synu!
- Nareszcie! Przepraszam was bardzo ale idę do taty.
- Idź kochanie.




- Audi szukałem cie!
- Przepraszam tato. O czym dzisiejsza lekcja?
- O lwach.
- Przepraszam?
- Jak zostaniesz królem to będziesz chciał walczyć o tron?
- Nigdy!
- Właśnie. Dlatego władcy wszystkie pozostałe samce skazują na wygnanie.
- Nawet przyjaciół?
- Tak. Oni też się mogą zbuntować i walczyć o władzę.
- Ale... Przyjaciele... Przyjaźń na zawsze...
- Nie smuć się. Ja musiałem wygnać pozostałych ale ty nie musisz skoro im ufasz.
- Jak to?
- Ja szanuję zasady ponieważ nie jestem lwem stąd. Ale ty jesteś i możesz ustalać własne zasady.
- To fajnie!
- Racja fajnie. Niedługo będziesz nastolatkiem.
- I co?
- Coraz szybciej zostaniesz królem i musisz wybrać królową.
- Ja mam królową.
- Kogo?
- Uru.
- Uru? Mama mówiła mi, że się z nią pokłóciłeś.
- Bo pokłciłem ale mnie przeprosiła i jesteśmy razem.
- Świetnie! Wiedziałem że ci się uda!
- Dziadek!
- Simba?
- Tak. Ja. Mogę na chwilę porwać Audiego?
- Oczywiście.



- Dziadku?
- Tak?
- Czemu to ja akurat jestem królem?
- O to to się musisz zapytać rodziców.
- A czemu coraz więcej lwów ma nosy wyrzutków?
- Bo wraz z twoim tatą reszta lwów ze złego stada dołączyła do nas i znalazła swoją miłość i mają dzieci... Trudno to wytłumaczyć.
- Aha. A czemu nikt nie może chodzić na Złą Ziemię?
- Tam mieszkają lwy z wygnania, które zrobią wszystko by zawładnąć Lwią Ziemią. Oni są nie bezpieczni.
 - Dlatego Sheila wróciła cała podrapana i pogryziona stamtąd?
- Tak.
- Aha. A Skaza? Dlaczego wrócił z wygnania?
- Bo też jest twoim dziadkiem.
- Naprawdę?
- Owszem. A teraz wróćmy do domu bo się ściemnia.


Jak Simba chciał tak też zrobili. Na Lwiej Skale były już wszystkie lwy.


PS.


Lief- miłość