czwartek, 26 maja 2016

Nowy blog

Witam. Chciałam napisać, że mam nowego bloga:

zycie-lwicy-wemy.blogspot.com

Serdecznie zapraszam :)
Na razie jest tylko prolog.

wtorek, 17 maja 2016

47# Duch opiekuńczy i nowa lwica

Był piękny poranek. Słońce dopiero budziło się do życia, a już nikogo prócz niego nie było w jaskini. Ujasiri otworzył oczy i wzruszył ramionami. Znowu je zamknął i już prawie spał, kiedy do groty wszedł Audi z kamiennym pyskiem. Król uśmiechnął się serdecznie na widok syna. Szturchnął go lekko łapą. Następca tronu otworzył oczy i spoglądnął na ojca.
- Musimy porozmawiać synu.- Audi'emu uśmiech nie schodził z pyska. Nastolatek wstał podążając za ojcem.

Wspięli się na sam szczyt Lwiej Skały. Ujasiri pamiętał ten widok. Ostatni raz widział całe królestwo z góry jako lwiątko. Kilka dni, może miesięcy po tym jak się urodził. Wszystko opromieniał złocisty blask słońca.

- Tato, po co mnie tu przyprowadziłeś?-młody lew spojrzał zdezorientowany na ojca.
- Posłuchaj mnie... Ja... Nie jestem pewien czy...-syn Kiary zamyślony spojrzał na swoje królestwo.- Nie jestem pewien czy Ty będziesz dobrym królem. Od kiedy uzgodniłem z twoją matką, że to Akili będzie królową przestałem cię uczyć. Teraz obawiam się, że jest za późno na naukę.
- Też się tego obawiam tato. Trzeba mieć nadzieję, że pójdzie mi dobrze. Ale na razie musimy nadrobić, prawda?
- Oczywiście. Powiedz mi, co wyciągnąłeś z naszej ostatniej lekcji.
- Panowanie króla jest jak słońce. Każde wschodzi i zachodzi. Trzeba dbać o Krąg Życia. Szanować każde zwierzę. Od najmniejszego, do największego. My jemy roślinożerców. Mimo to przydajemy się im, ponieważ kiedy umrzemy wyrasta na nas trawa, którą oni jedzą.
- Dobrze. Jestem z Ciebie strasznie dumny. A teraz lekcja numer dwa. Wiem, że nie ma jeszcze gwiazd, ale już za trzy miesiące będziesz dorosły, więc musimy nadgonić. W gwiazdach są wszyscy wielcy królowie z przeszłości. Oni czuwają nad nami. Kiedy jesteśmy samotni, źli, lub nie wiemy co robić dalej oni są przy nas. Może nie jako duchy, które nam się ukazują, ale w innych żyjących lwach. Każdy ma swojego Ducha Opiekuńczego. Może to być lwica, jak i lew. Moim Duchem Opiekuńczym jest wielki król Mufasa. Ojciec mojego dziadka, a Twojego pradziadka, Simby.
- Kto jest moim Duchem Opiekuńczym?
- Nie wiem. W odpowiednim momencie twojego życia sam ci się ukaże. Ale dalej. Lekcja numer trzy. Musisz znać wszystkie pokolenia naszego rodu i ich historię. Więc tak. Mohatu to nasz najdalszy znany przodek. On założył Lwią Ziemię. Był w kolorze toffi z trochę jaśniejszą grzywą. Jego żoną była królowa Zauditu. Piękna, żółta lwica. Ich córką była królowa Uru.
- Mama ma tak na imię!
- Masz rację synku. Ale wracam do opowieści. Jej mężem był król Ahadi. Straszny tyran. Ich dziećmi byli Mufasa i Taka. Taka to Skaza inaczej. Mufasa od urodzenia był przyszłym królem. Ahadi na nieszczęście traktował Skazę podle. Dlatego w jego sercu zagościła nienawiść, zazdrość i smutek. Zapomniałem. Uru to była brązowa lwica. Jasno brązowa. Ahadi był żółtym lwem z bujną, czarną grzywą. Mufasa był pomarańczowy z brunatną grzywą. Skaza za to był jasno brązowy jak jego matka. Po ojcu odziedziczył czarną grzywę. Mufasa miał za żonę Sarabi. Beżową lwicę. Ich synem był Simba. Identyczny jak Mufasa. Simby żoną była Nala. Mieli córkę Kiarę, którą znasz. Niestety ona odeszła. Ach... No nic. Moim tatą jest Kovu. Mąż Kiary. Dalszą historię znasz Ujasiri.
- Tak tato. To wszystkie lekcje?
- Tak. Syneczku. Jednak nadal nie jestem pewien, czy dasz sobie radę.

(Ujasiri niebieski a Audi zielony)

Czy królem dobrym będę nie wiem sam. Jednak nadzieję wciąż ja mam. Władza to odpowiedzialna rzecz. I wszystko co się z tym wiąże też.
Mój synu wiedz.To bardzo ważna rzecz. Wiedz i myśl co chcesz. Ja za tobą zawszę będę wiedz. Synem mym jesteś i ja. Zostawić nie mogę cię. Ani mi się śni. Ja i ty. Ja i ty to jedno tak wiec wiesz. Ja z tobą będę też.
Ma siostra to córka jest twa. Jej zaniedbać nie odważ się. Władzy boję się. Czy uda mi się?
W głowie wszystko siedzi więc. Musisz myśleć i wiedzieć, że dobrze będzie bo niby czemu nie? Władza ma dobre strony. 
Więc cieszę się z tego kim mam być!
- Tak Ujasiri. Wracając. Już za trzy miesiące będziesz dorosły. Ja jestem już stary i byłoby dobrze gdybyś został królem jak najszybciej.
- Czyli kiedy?
- Kilka miesięcy po Twoich urodzinach. Niechaj Twoja siostra będzie minimum nastolatką kiedy zasiądziesz na tronie Lwiej Ziemi.
- Panie!-do króla podleciała przestraszona Zizi- Jakaś lwica! Stado ją przyprowadziło! Jest na Lwiej Skale!- Zizi zemdlała. Oczywiście upadła na skałę.

Audi i Ujasiri zbiegli ze szczytu Lwiej Skały. W Głównej Jaskini było całe stado, a w środku niemałego kółka siedziała miodowa lwica z kremowym pyskiem, brzuchem i łapami. Miała jasno różowy nos i piękne fiołkowe oczy. Nieznajoma spojrzała na króla po czym uśmiechnęła się co zdziwiło wszystkich zebranych, a najbardziej Uru.

- Kim jesteś i czego szukasz na mojej ziemi?!- zapytał mrożącym krew w żyłach tonem król.
- Mam na imię Asali, Audi.
- Skąd mnie znasz!? Wrr.
- Jestem byłą dziewczyną Clow'a.
- Jak to?
- Tak to. Lorna nigdy nie była prawdziwą partnerką Twojego brata. Była tylko przykrywką. Przez cały ten czas ja byłam jego dziewczyną. Po jakimś czasie zaszłam w ciążę. Jako nastolatka. W tamtym momencie on zakochał się w Lili. Zerwał ze mną, a kiedy się dowiedział, że jestem w ciąży powiedział, że będzie odwiedzał dzieci. Urodziłam mu dwa lwiątka. Bliźniaki. lwiczka i lwiak. Mieli pomarańczowe ogonki jak Clow. Nasz syn miał takiego samego koloru grzywę. Po mnie odziedziczyli kolor sierści. Daliśmy im imiona razem. Lwiczka miała na imię Hati. Energia od Nishati. Lwiak nazywał się Ramy. Kremowy od Creamy. Hati i Ramy rośli. Są już dorośli i poodchodzili na najróżniejsze strony Afryki. Dziś przybyłam by zamieszkać tu.
- Chyba śnisz!-odezwał się książę, a po jaskini porozchodziły się szepty.
- Cisza! Możesz tu zamieszkać Asali. Okres próbny. Pamiętaj. Jeden mały zgrzyt, a możesz pożegnać się z mieszkaniem na mojej ziemi.
- Oczywiście o panie.- Asali ukłoniła się.

Do miodowej podeszła Uru z niejasnym wyrazem pyska. Wyszła z jaskini, a za nią szła zaciekawiona Asali. Weszły we dwie do jaskini, w której rósł Kwiat Pustyni. Królowa usiadł przed wyjściem spoglądając w głąb groty. Przed białą usiadła wciąż zaciekawiona Asali. Nie miała ona złych zamiarów więc nie bała się. Królowa wysunęła pazury i patrzyła na nie.
- Asali...- zaczęła spokojnie, lecz po chwili przygniotła miodową lwicę do ziemi i patrzyła na nią niemiłosiernie. Płomyki złości tańczyły jej w oczach, a fiołkowooka coraz bardziej się bała- Posłuchaj mnie teraz uważnie.- mówiła przez zaciśnięte zęby próbując nie krzyczeć- Jeżeli choć raz zbliżysz się do mojej rodziny to nie wyjdziesz z tego dobrze. Tak?
- Eh... eh...- lwica próbowała coś z siebie wykrztusić jednak nie potrafiła.
- Gadaj!- matka Akili puściła wodze nerwom i swoje lśniące pazury zaczęła wbijać w klatkę piersiową Asali.
- Przysięgam.- miodowej drgał głos. Przestraszona co chwilowymi warknięciami królowej zasłoniła sobie łeb.- Przysięgam na wszystkie łapy.- Asali usiłowała wydostać się spod łap białej. Królowa wypuściła lwicę i szła w stronę wyjścia z jaskini jakby nigdy nic.
- Myślę, że się dogadałyśmy.

- Yhm.- Asali przytaknęła skulona pod ścianą. Nie spodziewała się takiej postawy ze strony królowej.

Kiedy Uru była przy wodopoju miodowa ośmieliła się wyjść. Pobiegła truchtem unikając królowej, która od teraz kojarzyła jej się z kłopotami. Na Lwiej Skale czekała na nią mała, bialusienka niczym śnieg lwiczka. Jej błękitne oczka wpatrywały się w nią z zaciekawieniem. Po kilku minutach nieruchomego stania Asali postanowiła wejść do Głównej Jaskini, ale po kilku niewielkich krokach tajemnicza lwiczka odezwała się:
- Dzień dobry. Mam na imię Akili.
- Witam.- odpowiedziała trochę zdziwiona lwica- Ja mam na imię Asali.
- Słyszałam. Całe stado o pani mówi. Wie pani?
-  Teraz już tak. Mów mi po imieniu. Powiedz mi. Jesteś może księżniczką? Wybacz mi tą ciekawość, ale przypominasz mi królową Uru.
- Jestem księżniczką, a to mój starszy brat Ujasiri.- Akili wskazała łapką na brata leżącego przy Mpenzi. Miodowa spojrzała pytająco na białą - Ta lwica to jego dziewczyna. Ma na imię Mpenzi. Jest bardzo miła. Mój brat jest przyszłym królem. Wcześniej ja byłam, ale...
- Nie opowiadaj obcym o Twoim życiu.- skarciła córkę królowa, która nie wiadomo skąd się wzięła.
- To nie jest nikt obcy. Tata ją przecież zna. Ja też. Ma na imię Asali i jest moją koleżanką.- Akili usiadła obok łap miodowej, a Uru zmierzyła ,, nową'' lodowatym spojrzeniem.
- Nie, nie prawda. To nie jest Twoja koleżanka, a lwica, która ma co do nas złe zamiary, ale tata tego po prostu nie wyczuwa. Nie zachowuj się jak dziecko, poza tym.
- Jak dziecko?- Akili zrobiła złą na matkę minę w stylu ,, odwołaj to co powiedziałaś, bo cię ukatrupię''.
- Tak. Za sześć miesięcy będziesz już dorosła, a zachowujesz się jakbyś miała tylko trzy miesiące.
- I dlatego już teraz mam być jak dorosła, mimo, że Lwia Ziemia nie wiąże ze mną nawet żadnej przyszłości!- zdezorientowana Asali wycofała się powoli kilkoma krokami, a później przyśpieszyła tępa.
- Przestań!- Uru zła była na swoją córkę chyba pierwszy raz w jej życiu.
- Bo co?!
- Akili! Grah! Nie zachowuj się jak rozwydrzony bachor, a odpowiedzialna lwica! Bo na razie wiążesz mi się z kimś kto nie zasługuje by znać rodzinę królewską, a co dopiero do niej należeć! Grahhh!- biała lwica spojrzała na córkę wzrokiem ,, tylko się odezwij, albo porusz,a w furii rozwalę całą Lwią Ziemię, razem z tobą''.
- Ja... Hyy.- wciągała nosem lwiczka.

Po kilku wciągnięciach nosem z oczu Akili wypłynęły pojedyncze krople łez. Siostra Ujasiri'ego odbiegła od matki prosto nad rzekę graniczną. Usiadła na środku ,, mostu'' i już nie tamowała łez jak robiła przed matką. Jej szloch słychać była chyba kilkadziesiąt metrów za nią, i przed nią. Nie miała najmniejszego zamiary wrócić do matki na Lwią Skałę. Nie po tym, co od niej usłyszała. Błękitnooka leżała tak dobre kilka godzin, aż nad jej łbem zawisły pierwsze gwiazdy, a jej policzki nie były już mokre od łez. Patrzyła w nie z zafascynowaniem. Pamiętała doskonale jak razem z tatą oglądała je, a on opowiadał ciekawe historyjki o  Dawnych Władcach. Kiedy powiał lekki wiaterek, a w gwiazdach Akili zobaczyła coś w stylu lwiego łba przypomniało jej się o Duchach Opiekuńczych. To był odpowiedni moment, by jej się ukazał, prawda? Kiedy po połowie godziny nic się nie stało, biała spojrzała w wodę. Położyła łeb na łapach i próbowała spać. Nie udawało jej się. Nagle powiał mocny wiatr. Sierść lwiczki latała na nim, a kilka liści i różowych płatków jakiś kwiatów zrobiło między nią kilka kółek. Na końcu kłody prowadzącym na Złą Ziemię pojawił się oślepiający blask. Liście i płatki zaczęły wirować szybciej wokół lwiczki. Akili zaczęła się unosić, aż blask przed nią wyrzucił z siebie wielki podmuch powietrza. Biała gwałtownie spadła na kłodę, a przed nią stała nastoletnia lwica. promieniało od niej światło, a ona samo była na wpół przezroczysta. Jej brązowe futro lśniło niczym oszlifowany klejnot, jej zielone oczy miały w sobie współczucie i dobro. Położyła się, a uśmiech nie znikał jej z pyska.

- Kim jesteś?- białej drżał głos.
- Mam na imię Roho. Akili.
- Skąd mnie znasz? Kim jesteś?
- Jestem Twoim Duchem Opiekuńczym, a jednocześnie i starszą siostrą. Umarłam przy porodzie. Mama zdążyła dać mi imię. Roho. Powiedz mi. Czemu tutaj leżysz? Całkiem sama? To do ciebie nie podobne.- Roho objęła lwiczkę łapą i przyciągnęła ją do siebie.
- Nie wiesz?
- Ah. No tak. Wiem, wiem. Mama przesadziła, ale nie miej jej tego za złe.
- Czemu niby nie? Słyszałaś co do mnie powiedziała.
- Owszem. Słyszałam. Była zła, że zadajesz się z Asali. Mama jej naprawdę nie lubi. Ona cię kocha, i sądzi zupełnie co innego niż to co powiedziała. Wiem to.
- Nie wierzę.
- To zobaczysz.

Roho złapała lwiczkę i położyła ją na grzbiecie, po czym wstała powoli uważając na siostrę. Odskoczyła od ziemi i poleciała na Lwią Skałę. Jako iż była ona Duchem Opiekuńczym tylko Akili nikt inny jej nie widział. Sprawiła, by jej podopieczna także była niewidzialna. Na Lwiej Skale wszyscy byli pogrążeni w smutku. Uru stała na czubku Lwiej Skały wpatrując się w niebo.

- Jak ja mogłam?- pytała się na głos królowa.
- Kiedy to?- zapytała Akili.
- Teraz.- odpowiedziała z przekąsem - Widzisz już? Wszyscy cię tu kochają i potrzebują. O mnie, nie wie prawie nikt, więc co ja mam powiedzieć?
- Proszę uczyń mnie widzialną!
- Już się robi.- Roho sprawiła, że Akili znowu była widzialna, a sama zniknęła.
- Mamo!- księżniczka podbiegła do matki i otarła jej się o łapy.
- Córciu! Wróciłaś! Myślałam, że już nie wrócisz! Kto cię do tego skłonił?
- Roho.
- Co?- w głowie królowej nazbierało się wiele myśli.
- Mój Duch Opiekuńczy. I moja siostra.- ostatnie zdanie szepnęła matce do ucha.
- Ah. Przepraszam cię kochana. Nie powinnam na ciebie krzyczeć, a co najważniejsze takich rzeczy. Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie taka ważna... Obiecuje ci, że już nigdy na ciebie nie nakrzyczę.
- Ja ciebie też kocham mamo. Chodźmy już spać. Śpi już całe stado.
- Masz rację kochanie.

Lwica i lwiczka wróciły do swojej jaskini, przytuliły się do siebie i zasnęły dość szybko.

środa, 11 maja 2016

Smutny dzień dla Lwiej Ziemi

Był piękny, poranek, kilka dni od ostatnich wydarzeń. Słońce dopiero budziło się do życia. Heshim wyszedł z jaskini i przeciągnął się. Podszedł do czubka Lwiej Skały i już chciał na niego wejść kiedy uświadomił sobie, że nie ma prawa. Tylko rodzina królewska może wchodzić na czubek Lwiej Skały. Cofnął się kurcząc do siebie mocno prawą przednią łapę. Jednak po chwili sztywnego stania wkroczył na zakazane miejsce. Położył się na nim niczym król i oglądał wielke tereny Audi'ego.
- Gdybym tylko nie uciekał...-szepnął do siebie-Miałbym takie widoki na co dzień. Na szczęście nikt nie zna mojej przeszłości. No, oprócz Mpenzi i Tabasamu. No tak. Mpenzi... Moja eks. Czemu ona go kocha?-zadał pytanie świadom, że nikt mu nie odpowie- Tak bardzo ją kocham... Teraz jest partnerką brata przyszłej królowej. Ja dał bym jej lepszy status.-zakpił- Może dam jej lepszą przyszłość? Mogę sprawić by była kimś kim byłaby gdyby poszła ze mną, ale król mógłby mnie za to wygnać... A może dla jej dobra?- lew zamyślił się poważnie.
- Ej? Co ty tu robisz?- Macho podszedł ostrożnie do nastolatka.
- Co? A, ja? Leże, nie widać? Wr.- warknął naprawdę wściekle.

Mpenzi wyszła z jaskini obudzona przez warknięcie nastolatka. Miała tej nocy bardzo płytki sen. Podbiegła ździwiona do byłego partnera.
- Nie możesz tu być wiesz?-zapytała.
- Naprawdę? Wybacz. Na Rajskiej Ziemi każdy mógł sobie chodzić gdzie mu się żywnie podoba.
- Tak, na Rajskiej Ziemi, a my jesteśmy na Lwiej Ziemi. Kumasz?
- No tak... Wybacz- biały zobaczył wychodzącego z jaskini Ujasiri,ego- skarbie.- brązowogrzywy polizał córkę Moyo po policzku, po czym uciekł nad wodopój.

Za księciem wyszła Akili i Audi. Mieli oni tylko we trzech ważną sprawę do obgadania. Bardzo ważną. Ujasiri, który przed chwilą zobaczył jak Heshim liże jego partnerkę po policzku buzowała w nim zazdrość. Audi, który  zauważył złość syna położył mu łapę na grzbiecie, uśmiechnął sie do niego i puścił mu oczko. Książę uśmiechnął się lekko do ojca i ramię w ramię z nim poszli za Akili na granicę między Lwią Ziemią, a Imperium Światłości. Król położył się, Akili na nim, a Ujasiri obok niego. Z pyska lwa znikł uśmiech i pewność siebie. Zamiast niego pojawił się smutek. Westchnął ciężko i zaczął.
- Wczoraj Macho grzebał w prawie Lwiej Ziemi. Wcześniej robiliśmy to ja i mama, ale pominęliśmy jeden, dość poważny szczegół. Niniejszy Ujasiri, także musi rządzić. Wybraliśmy cię Akili,-zwrócił się do córki- ale niestety. Albo ja i mama podzielimy Lwią Ziemię na pół i każde z was będzie władało, albo Akili będzie musiała oddać tron Ujasiri'emu.-wszystkich zatkało.
- Czyli, że muszę oddać tron Ujasiri'emu?- zapytała księżniczka.
- Tak. Albo podzielić Lwią Ziemię na pół. Drugą połowę nazwałby Ujasiri, a druga zostałaby Lwią Ziemią.
- Aha... Czyli, że wszystko zależy teraz ode mnie?-lwiczka zakłopotała się.
- Od ciebie i Twojego brata. Ujasiri? Co byś wolał?
- Eh... Ja wolałbym być królem całej Lwiej Ziemi. Akili?-spojrzał na siostrę- Jak ty wolisz?
- Em... Tato? Musimy podjąć decyzję teraz...?- spytała ojca Akili.
- Wiesz... Kazałem z mamą Macho i Zizi zwołać wszystkie zwierzęta, ponieważ chcemy ogłosić kto będzie  panował. Macie...-lew zamyślił się- Kilka minut. Radziłbym wam podjąć decyzję teraz. Musimy też przygotować Lwią Skałę i mama musi cię umyć-spojrzał na córkę król- i jeszcze Ujasiri musi się umyć w wodopoju.
- No to klapa.-nastolatek westchnął- Akili. Powiedz co wolisz.
- Boje się być królową. Lwia Ziemia jest wielka. Połowa też jest dość duża. Boje się tego tytułu i nie chcę być... Ujasiri? Przejmiesz Lwią Ziemię? Calutką.
- Dobrze! Dziękuję ci Akili!- nastolatek przytulił siostrę i pobiegł się umyć. Audi wstał jednocześnie podnosząć córkę.
- Naprawdę nie chcesz być królową?
- Tak tatusiu. Nie chcę władać.

Lew uśmiechnął się nieszczerze. Bał się władzy syna. Poszedł śmiejąc się z córką. Pod lwim domem były już wszystkie zwierzęta. Brązowy westchnął. Wbiegł na Lwią Skałę i dał córkę Uru. Ona umyła ją w oka mngnieniu. Na czubek Lwiej Skały weszli Uru i Audi rozglądając się dookoła. Za nimi kroczyły ich dzieci. Nastolatek i lwiczka wepchnęli się między rodziców i uśmiechali się szeroko machając jednocześnie łapkami ludowi. Audi zaryczał na znak, że wszyscy mają być cicho. Kiedy na Lwią Skałę wszedł Uaminifu Audi zaczął mówić.
- Moje dzieci podjęły dziś bardzo ważną decyzję!- krzyczał władczym tonem- Akili zwierzyła się tronu!-zwierzęta oburzyły się, a uśmiech zszedł z pyszczka lwiczki- Cisza!-zwierzęta ucichły jakby ktoś nacisnął jakiś specjalny guzik- Oddaje ona tron Ujasiri'emu!- słychać było szepty- Niechaj żyje przyszły król Lwiej Ziemi, Ujasiri!- wszyscy zaczęli krzyczeć na cześć przyszłego króla. Tupali kopytani, łapami itp. Słonie trąbiły, lwy, tygrysy i innne dzikie koty ryczały. Widać było, że zwierzęta się cieszą.

Uaminifu podszedł na nastolatka, łamiąc jednocześnie owoc baobabu. Sokiem z niego namalował kilka dziwnych znaków. Książę zaryczał najgłośniej jak tylko potrafił, co nie do końca mu wyszło, jednak zwierzęta wciąż go szanowały. Kiedy zwierzęta się rozeszły Nala i Kiara podeszły do Ujasiri,ego i pogratulowały mu. Przytuliły jeszcze Audi,ego i Akili. Zza ich łap wynurzyły się dwie maciupenkie postacie. Kama i Siri. Lwice zawiadomiły, że idą z lwiątkami na spacer. Nala złapała za skórę na karku Siri, a Kiara tak samo złapała Kamę. Pobiegły truchtem nad wodopój, który przez ,,prezentację" przyszłego króla był doszczętnie opystoszały. Lwiątka wskoczyły do wody i chlapały się. Stare lwice położyły się u brzegu wodopoju i plotkowały na różne tematy. Po chwili zasnęły. Spały bardzo twargo, dlatego nie czuły szturchania i popiskiwania lwiątek. Nie czuły także, jak lwice ze Złej Ziemi ciągnęły je i dzieci Motti na granicę. Obudził je tylko silny cios. Otworzyły energicznie oczy. Zobaczyły obok siebie ledwo żywą Siri. Kiarze poleciały łzy. Lwiczka leżała oddychając ciężko, a ona nie potrafiła jej pomóc. Po kilku sekundach lwiczka kaszlnęła co sprawiło, że krew trysnęła jej z pyska.
- Pomocy...- powiedziała bezsilnie i cicho, po czym jej łeb opadł bezsilnie na ziemię.
- Siri!- wrzasnął Kama przypominając jednocześnie lwicom, że jest jeszcze on.
- Kama.- szepnęła Nala na tyle cicho, ale i na tyle głośno by lwice nie usłyszały jej, a syn Diathesis'a ją usłyszał. Gdy lwiątko usłyszało żonę martwego Simby  podeszło do niej nastawiając ucho- Biegnij na Lwią Skałę i zawiadom stado...-kremowa zrobiła wielkie oczy, co przeraziło Kamę. Jednak niestety to było dlatego, ponieważ Lorna uderzyła starszą lwicę w brzuch co sprawiło, że ta umarła.
- Mamo!-Kiarze łzy spływały po policzkach ciurkiem zmywając z nich krew.- Tato! Opiekuj się mamą!- krzyknęła w niebo. Deszcz zaczął lać jakby na zawołanie.

Słona woda dopadła otwarte rany pomarańczowej. Lwica prubowała unikać ciosów złych lwic. Dobrze jej to szło, ale niestety jeden unik był nieudany. Lwica ze Złej Ziemi złamała córce Simby kręgosłup. Na nieszczęście cios był tak silny, że Kiara od razu umarła, a lwice zaczęły gonić źółte lwiątko. Kupuleleza próbując złapać Kame za tylną łapę zraniła go w nią. Syn Motti nie miał już siły biec, a ranna łapa tylko mu to utrudniała. Lwice złapały go za kark i pobiegły na swoją ziemię.
***
- Tato?- Ujasiri podszedł do ojca.- Może pójdziemy szukać babci, prababci, Kamy i Siri? Mimęły już chyba cztery godziny odkąd poszły.
- Dobrze synu. Zwołaj resztę Lwiej Straży i pójdziemy na poszukiwania wszyscy.
- Okej.

Kiedy nastolatek zawołał Lwią Straż ona, on i jego ojciec pobiegli na poszukiwania. Tabasamu wywęszył krew co zaniepokoiło wszystkich. Heshim zobaczył ślad z krwi i za nim szli. Doszli, aż do granicy, na której zobaczyli martwą Siri, Nalę i Kiarę. Wszystkim popłynęły łzy. Audi podbiegł do matki i babci po czym zaczął oblizywać je z krwi. Nic, ani nikt nie był w stanie wyrwać go z transu czyszczenia rodziny. Kifalme jako najszybsza pobiegła po Motti i Diathesis'a. Kiedy wrócili we trójkę Diathesis podszedł myć córkę. Motti za to węszyła za synem. Nigdzie niestety go nie wyczuła, ani nie zauważyła śladów krwi. Jedyne łapy, które widziała to łapy lwic ze Złej Ziemi, ale, niestety takie ślady to norma. Zrezygnowana położyła się przy mężu i także myła córkę. Lwia Straż pogrążona żałobą poszła zawiadomić stado o tragedii.
***
Chciałam przypomnieć, że pod notką ,,Nowa Lwia Straż" jest jeszcze jedna, która nie wiem czemu opublikowała się w złej kolejności.

poniedziałek, 9 maja 2016

Kwiat Pustyni

- To niesamowite. Kifalme powinna być liderem Lwiej Straży, a nie Ujasiri.- szeptały między sobą lwice, gdy tylko córka Sheili obok nich przechodziła, albowiem wcześniejszego dnia Lwia Straż walczyła z hienami, a to właśnie Kifalme dowodziła, kiedy królewski syn stał jak słup soli.

Siostra cioteczna Ujasiri'ego kroczyła dumnie, powoli i z gracją do Królewskiej Groty. Na jej środku i jedyny w niej leżał brat Akili. Książę pocił się, trzymał obydwiema przednimi łapami za łeb, patrzył z niedowieżaniem przed siebie i mamrotał coś pod nosem. Kiedy zobaczył kuzynkę obok niego wstał gwołtownie i zbliżył się do niej, aż ta musiała cofnąć się pół kroku, jednak nadal byli do siebie bardzo blisko pyskami.
- Kifalme! Ja przechodzę załamanie nerwowe!- krzyknął przerażony, na co lwica tylko odepchnęła go lekko od siebie.
- Niczego nie przechodzisz. Wyjdź na zewnątrz. Od wczorajszej walki nie wychodzisz z tej jaskini. Potrzebujesz świeżego powietrza. Chodź.- lwica złapała kuzyna za ogon i ciągnęła przez jaskinię.

Dopiero przy jej końcu nastolatek wstał i własnosilnie wyszedł z groty. Zchodził z Lwiej Skały udając dumnego. Kifalme, która przed wyjściem z jaskini przysiadła uśmiechnęła się lekko ze swojego osiągnięcia. Książę pokazał Kifalme gestem łapy, iż ma ona podążać za nim. Lwica zrobiła ździwioną minę i podbiegła do niego. Szli chwilę, aż do opustoszałej jaskini gdzie usiedli na wprost siebie. Ujasiri pokazał jej pomarańczowy flakonik. Ten sam, który Audi dostał wcześniejszego dnia od Uaminifu. Młody lew uśmiechnął się szeroko i rozglądał po tworzy lwicy próbując odszyfrować reakcję kuzynki z jej kamiennego pyska. Nie mogąc znieść frustrującej ciszy nastolatek odezwał się.
- Zabrałam to dzisiaj rano ojcu. Wczoraj dostał to od Uaminifu. Ciekawe co to? Nie?
- Nie. Dostał to od tego dziwaka, tak?- nastolatka zrobiła pytającą minę.
- No... tak.- lek uśmiechnął się niepewnie.
- Nie. Za żadne skarby nie sprawdzimy co to jest.- wskazała łapą na trzymaną przez Ujasiri'ego buteleczkę.
- Daj spokój! Co by na Twoim miejscu powiedziała ta Kifalme, którą znałem jako lwiątko, które miało rodziców?- lwicę na wspomnienie o rodzicach zakuło serce. Od śmierci matki i wygnania ojca minęło dużo czasu, ale ona nadal to bardzo przeżywała.
- Posłuchaj mnie teraz. Twój ojciec dostał to od tego dziwaka. Nie wiemy co to, a tym bardziej co się stanie, gdy któreś z nas to wypije, albo wyleje na ziemie.- Ujasiri przekręcił oczami, ale mimo spostrzeżeń kuzynki wylał kilka kropel tajemniczej mikstury na ziemię i uchylił się nad jej kawałkiem wpatrując się w nią.

Lwica poszła w jego ślady. Wpatrywali się kilka minut w kawałek ziemi. Bez sensu. Żadna małpa nie wyskoczyła z pod ziemi i nie zatańczyła makareny, tak jak spodziewała się lwica, za to w jaskini rozprzestrzenił się cudowny zapach, przypominający woń soku pomarańczowego. Kifalme usiadła wyprostowana rozkoszując się pięknym zapachem. Ujasiri za to położył się na grzbiecie i zamknął oczy. Gdy zawiał wieczorny wiatr nastolatkowie rozbudzili się. Wstali gwałtownie i wybiegli z groty. Przy wodopoju zatrzymali się, ponieważ córka Risu musiała się napić. Lew wepchnął kuzynkę do wody i zaśmiał się. Lwica wybiegła z wody ociekając nią. Na początku chciała posiatkować brązowego, ale zrozumiała, że chce on tylko zrobić jej kawał. Kuzynka Akili śmiała się w niebogłosy i skoczyła na brata ciotecznego. Przygwoździła go solidnie do ziemi, aż ten nie mógł się ruszyć, ponieważ czuł piekący ból na klatce piersiowej. Kiedy ta zobaczyła, że lwa naprawdę to boli wypuściła go i odskoczyła przerażona. Nastolatek wstał i otrzepał się z kurzu. Zaśmiał się i przytulił ją dla uspokojenia. Ona odetchnęła z ulgą. Podreptali ramię w ramię na Lwią Skałę. Nastolatkowie weszli jeszcze roześmiani, ale to co zobaczyli, zaniepokoiło ich. Uru siedziała obok męża z oklapniętymi uszami oraz smutną miną. Wzrok wbiła w ziemię i co chwile spoglądała ukradkiem na nastolatków. Audi za to miał niezadowoloną minę. Nakazał synowi gestem łapy by szedł za nim. Ujasiri przełknął wielką gulę w gardle i przestraszony spojrzał na kuzynkę i matkę, która nie spojrzała nawet na syna, tylko zacisnęła oczy. Kifalme  usiadła obok królowej. Książę wyszedł z jaskini i zszedł z Lwiej Skały. Król usiadł na zboczu polany. Spojrzał w gwiazdy. Ujasiri podbiegł do niego, oczywiście zachowując odpowiedni dystans. Usiadł wbijając jednocześnie wzrok w ziemię.
- Zawiodłem się na tobie.-odezwał się pierwszy syn Kovu.
- Wiem tato...- królewski syn spojrzał na króla szklanym wzrokiem.
- Wybrałem cię na przywódcę, a zamiast ciebie, dowodziła twoja kuzynka. Powinienem być dumny z ciebie, a jestem z Kifalme.
- Przepraszam tato... Ja naprawdę...- Ujasiri'emu kapało z policzków kilka kropel łez- Się bałem!- wybuchł nieświadomie- Naprawdę! Ja nie chciałem! Strach mnie sparaliżował!
***
- Ciociu? Czemu jesteś smutna?-pytała natarczywo Kifalme.
- Audi powiedział, że...- lwica zacisnęła oczy i wargi- Da mu nauczkę, ponieważ podczas waszej walki zrobił z siebie pośmiewisko.
- Naprawdę?- nastolatka nie wierzyła własnym uszom.
- Yhm.-lwica przytaknęła.- Biegnę do nich. Muszę. Jako matka.- lwica najszybciej jak tylko potrafiła wybiegła na czubek Lwiej Skały.

Rozglądała się nerwowo za mężem i synem. Obok wodopoju zobaczyła Audi'ego warczącego i przygotowanego do skoku. Jej syn za to stał przed nim i drgał.
- Synku...-szepnęła najciszej jak tylko potrafiła, napięła wszystkie mięśnie i biegła w kierunku polany.

Biegła w stronę wodopoju najszybciej jak tylko potrafiła. Małe kropelki potu spływały jej po ciele. Kiedy dotarła do swojego celu skoczyła pomiędzy lwy. Oby dwa zrobiły ździwioną i zdezorientowaną minę. Uru zawarczała na męża groźnie.
- Zostaw go!- rozkazała władczo.
- Uru! Skarbie witaj.-lew uśmiechnął się obnażając przy tym wszystkie zęby-Dołączysz do nas?- zapytał.
- Słucham?-lwica zakłopotała się.
- Bawimy się w zapasy. Coś... Dziwnego?-lew zakłopotał się.
- Nie! Skąd. Przepraszam, że wam przerywam,ale... Musimy już wracać. Całe stado już śpi, a para królewska i jej syn to co?
- Racja mamo. Choć tato. Wracamy.-nastolatek w podskokach wrócił na Lwią Skałę.
- Uru? Powiedz mi... Co się stało? Wbiegłaś między mnie i Ujasiri'ego jakbyśmy mieli walczyć na śmierć i życie.
- Nieprawda.- królowa zaśmiała się teatralnie.
***
Nasptępnego, pięknego i słonecznego ranka prawie całe stado spało jak kamienie. Tylko Kifalme wyszła ze swojej jaskini i rozciągnęła się. Przymknęła trochę oczy, ponieważ słońce raziło ją w oczy. Weszła do Królewskiej Groty uwarzając na każdą królewską osobowość. Podeszła na palcach do Ujasiri'ego i szturchnęła go lekko. Książę mlasnął kilka razy i nieprzytomnie spojrzał na kuzynkę.
- Co? Ah. Hej. Co się do mnie sprowadza?- spytał nieprzytomnie królewski syn.
- Słuchaj... Pamiętasz wczoraj? W tamtej jaskini... Może coś się tam stało?
- Masz... Rację.- syn Uru oprzytomniał dopiero co.

Rozciągnął się i ziewnął. Wyszli z jaskini. Pobiegli do wodopoju. Napili się trochę, a potem lwica zaproponowała, że coś upoluje. Lew przytaknął energicznie. Na samą myśl o jedzeniu  ciekła mu ślinka. Po jakimś czasie brązowa wróciła z gazelą w pysku. Nastolatkowie zjedli śniadanie ze smakiem i skierowali się w stronę jaskini. Zamiast wspaniałego zapachu po jaskini rozprzestrzeniało się jasno-pomarańczowe światło. Kuzynostwo podeszło do źródła blasku. Jego źródłem był dość wysoki kwiat. Jego płatki były w kształcie odwróconych do góry nogami serc. Miał niewiele liści w kształcie trójkątów, łodyga była dość gruba, ponieważ miała kilka innych cieńszych łodyg poprzywiązanych na około jej. Lwy wpatrywały się w kwiat kilka godzin. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i wybiegli pędem z jaskini w stronę baobabu Uaminifu. Gdy dotarli pod drzewo i wspieli się na nie nawowyłali gorączkowo szamana. Głowa małpy wyjrzała zza grubej gałęzi i uśmiechnęła się szeroko.
- Witam was! Co was do mnie sprowadza?- małpa wyszła całościowo zza gałęzi i objęła nastolatków po czym złapał swój kij i oparł się o niego.
- Zabrałem wczoraj tacie ten flakonik, który mu dałeś. Wylałem kilka kropel na ziemię, a dziś... Był tam taki wspaniały kwiat...-nastolatek rozmarzył się.
- Kwiat Pustyni.
- Co?-zapytali jednocześnie.
- Kwiat Pustyni to wspaniały lek. Potrafi zabliźnić najcięższe rany. Jednak trzeba to podawać w małych dawkach. Trzeba tylko go podać dwie godziny po zranieniu. Inaczej Kwiat Pustyni nie uratuje chorego lwa.-wyjaśnił pawian.
- Wow.-lwica była zdumiona.
- Racja.- nastolatek przytaknął.

wtorek, 3 maja 2016

Nowa Lwia Straż

Był piękny poranek. Lwice były na polowaniu, Audi na patrolu,Zizi także,  nastolatkowie  wylegiwały się nad wodopojem, a Akili, Predator , Kipofu i Bangs bawili się pod Lwią Skałą. Kiedy król wrócił z patrolu,  a lwice z polowania syn Kovu zwołał zebranie stada. Usiadł na podwyższeniu w jaskini i zaczął mówić.
- Na granicy między Lwią Ziemią, a Cmentarzyskiem Słoni widziałem dziś trzy hieny. Martwię się więc postanowiłem stworzyć nową Lwią Staż. Lwia Staż to  ekipa lwów, które bronią naszej ziemi. W efekcie coraz mniej wrogów zakłuca nasz spokój oraz harmonię w wielkim Kręgu Życia. W tej ekipie jest pięć miejsc. Przywódca musi być najdzielniejszy. W Lwiej Straży znajdować się musi także lew najszybszy, najodważniejszy, najsilniejszy oraz ten, który ma sokoli wzrok. Naszemu pokoleniu znane są tylko dwie Straże. Jedną rządził Skaza brat króla Mufasy. Jego Straż upadła gdy jej członkowie nie zgodzili się obalić Mufasy. Drugą władał mój wujek Kion. Niestety ta grupa upadła kiedy zabiły go hieny. Lecz teraz czas by nowa Lwia Straż broniła Lwiej Ziemi. Myślałem długo kto się do niej nadaje. Po wielu godzinach  myślenia znalazłem odpowiednie lwy i lwice. Przywódcą będzie Ujasiri. Najszybsza jest Kifalme. Najsilniejszy to Heshim. Najodważniejszy jest Tabasamu. A kto widzi najlepiej ze wszystkich lwów i lwic na Lwiej Ziemi? Oczywiście Mpenzi!

Nastolatkowie stali jak posągi. Dopiero ich mózgi przetworzyły wiadomość króla. Oni byli nową Lwią Strażą? Nikt w to nie uwierzył,  ale król nie żartował.
- Jak to tato?- zapytał Ujasiri.
- Tak to.- król miał widocznie dobry humor- Wiem,  że dacie sobie radę.  Uaminifu będzie prowadził treningi. Zaczniecie jutro rano. Proszę się  rozejść! Zebranie zakończone!

Wszyscy prócz Ujasiri'ego, Uru i Audi'ego wyszli z jaskini.  Rzecz jasna ciągle słychać było szepty. Uru i Ujasiri podeszli do króla. Ujasiri miał niezadowoloną minę za to królowa była bardzo szczęśliwa.
- Audi! To świetnie, że postanowiłeś odbudować Lwią Straż. Nasi  nastolatkowie z pewnością podołają temu odpowiedzialnemu zadaniu.
- Ojcze! Jak mogłeś nie skonsultować tego ze mną!?
- Wiedziałem,  że byś się nie zgodził wiec wolałem o tym z Tobą nie rozmawiać.
- Po co w ogóle ta cała Lwia Straż!? Zizi patroluje Lwią Ziemię, a ty i reszta stada  zapewniacie bezpieczeństwo. Więc po co my? 
- Zizi damy mniejszy kawałek naszego królestwa. Po za tym. Nigdy jeszcze nie słyszałem by wszelkie środki bezpieczeństwa komuś zaszkodziły. A jak ja i reszta stada nie będziemy już w stanie walczyć wy nam pomożecie.
- Synku.-wtrąciła się Uru.- Jeżeli tata podejmuje jakąś decyzję to trzeba ją uszanować.  Tak jak postąpiła reszta Lwiej Straży.
- Hy. Zgoda.

Ujasiri wyszedł z Lwiej Skały i pobiegł nad wodopój. Leżał i  rozmyślał nad pomysłem króla. Ni stąd ni z owąd obok swojego odbicia w tafli wody zobaczył Kifalme. Uśmiechnął się do niej, a ona do niego, ale książę znowu   posmutniał.
- Kuzynie.  Co cię gryzie?
- Co on sobie wyobraża?! Za kogo on się ma?!
- Kto?
- Mój ojciec!  A kto inny?!
- Coś mi się zdaje, że za króla.
- Nawet się mnie nie zapytał czy chce być tym całym przywódcą!
- Daj spokój! Twój ojciec mianował cie przywódcą Lwiej Straży! Zgaduję, że większość lwów na Lwiej Ziemi chciałaby być na twoim miejscu.
- A co mnie obchodzi reszta! Nie chodzi mi tylko o to,  że nie chce być przywódcą tej całej Lwiej Straży! Ojciec mógł zapytać mnie o zdanie!
- Ujasiri! Twój tata jest królem. Nie powinieneś o tym zapominać! Wkurzasz się,  że Twój tata mianował cie kimś kim chciałby być każdy! Co ja mam powiedzieć? Mój ojciec zabił moją mamę! Jest wygnany, a mną zajmuje się Lief i Metgesel!
- Masz racje. Przecież mój ojciec nie zapytał po prostu mnie o zdanie w jednej sprawie. Wiele lwów i lwic ma gorzej o de mnie. Ja w ogóle mam bardzo dobrze.
- Takie podejście mi się podoba! A teraz czas na lekcje. Chodź.- lwica uśmiechnęła się po brata przyszłej królowej i wstała. Książę za to zmieszał się.
- Co? Przecież mój tata mówił, że zaczynamy uczyć się być tą Lwią Strażą jutro rano.
- Lekcje polowania! Twoja mama i Moyo będą nas uczyć.
- Oj. No tak. Tylko nas?
- Nie. Jeszcze resztę naszej paczki. Chodź już.  Za  chwilę się spóźnimy, a tego nie chcemy.- Kifalme zaśmiała się pod nosem. Książę od razu po niej i wstał. Szli obok siebie w kierunku baobabu szamana.

Gdy dotarli wszyscy byli już na miejscu.  Nastolatkowie którzy  wylegiwali się w cieniu drzewa migiem ustawili się w szeregu, a nauczycielki przed nimi.  Kuzynostwo dołączyło do przyjaciół. Gdy lwice upewniły się,  że wszyscy uczniowie już są Uru zaczęła mówić.
- Polowanie to trudna sztuka.- mówiła donośnie królowa- Lecz kto ją opanuje już nigdy jej nie zapomni. To trochę jak z chodzeniem. Kto nauczył się chodzić już się nie  oduczył. Prawda?- wszyscy uczniowie przytaknęli.
- Jak zechcesz polować- zaczęła Moyo- najpierw musicie znaleźć ofiarę. My już mamy. Tam. - lwica wskazała łapą na niewielkie stado zebr.- Później musicie podejść. Obserwujcie trawę. Wiatr nie może wiać wam od tyłu ponieważ wasza ofiara wtyczkę zapach drapieżnika i ucieknie. Trzeba poruszać się po ziemi bez szmeru, łapy muszą przylegać do ziemi. Tak samo jak całe ciało. Ktoś chce nam pokazać co wyciągnął z mojego gadania i pokazać jak poluje?

Młodzi rozgląadalia się po sobie chwilę, aż Kifalme wyszła przed szereg i z powagą powiedziała.
- Ja. Ja chcę pokazać jak poluje.
- To świetnie! Wybierz sobie jedną zebrę.

Córka Sheili zaczęła skradać się do starej zebry co chwila sprawdzając stronę w którą wieje wiatr.  Gdy była już blisko swego celu skoczyła na nią i powaliła ją na ziemię. Wbiła kły w szyję swojej ofiary i czekała, aż ta umrze. Gdy zebra umarła nastolatka zaciągnęła ją za nogę do nauczycielek. Te z wielkim podziwem patrzyły na nią.
- Koniec lekcji!-  krzyknęły razem.

Młodzi rozeszli się, a Moyo i Uru podeszły do Ujasiri'ego i Kifalme. Zebrały ich na osobność.
- Synku.- zaczęła mówić królowa- Tata powiedział, że możesz nie być przywódca  jeśli nie chcesz. Znajdzie kogoś na Twoje miejsce.
- Ja... Jednak chce być przywódcą.- powiedział z niedowierzaniem w głosie. - Bardzo się ciesze. Ojciec na pewno też.- królowa uśmiechnęła się.
- A co do ciebie Kifalme. Ja i królowa...
- Proszę mów mi Uru.- wtrąciła się.
- Tak jest. Wiec. Ja i Uru ustaliliśmy, że jesteś idealna w polowaniu wiec mogłabyś zostać lwicą polującą już teraz, ale nie  należałabyś do Lwiej Straży.
- Wole być w Lwiej Straży.
- Dobrze. - powiedziały razem Uru i Moyo.

Nowy mojordomus

Minęło kilka dni od ostatnich wydarzeń.
***
Był ponury i deszczowy poranek. Co chwila pioruny waliły o ziemię i niektóre drzewa. Wszyscy byli w jaskini. Tylko Zizi była na patrolu. Król właśnie z niego wrócił. Otrzepał się z wody. Małe kropelki latały po jaskini. Audi poszedł do Akili i przytulił ją, albowiem ta bardzo bała się burzy i aż trzęsła się ze strachu.  Ujasiri, Mpenzi, Kifalme, Heshim i Tabasamu siedzieli w kącie i rozmawiali o swoich sprawach. Uru, Predotor i jego mama siedzieli w innym kącie i także rozmawiali o swoich sprawach. Zizi wróciła z patrolu i  podeszła do króla.
- Wokół Lwiej Skały wszystko jest dobrze. Od granicy między Złą Ziemią, a Imperium Światłości krążą plotki, że jakiś nowy gepart mieszka na Lwiej Ziemi. Lorna przestała przychodzić na granicę-to nowość co za pewne wiesz.
- Imperium Światłości?-król zamyślił się- Co to za miejsce?
- Nie mówiłam? Dziwne. Imperium Światłości to nowa ziemia  granicząca z naszą.Od kiedy król Mfalme zabił wcześniejszego króla Przyjaznej Ziemi rządzi tam i zmienił nazwę na Imperium Światłości.
- Ciekawe. Wiesz coś może o tym gepardzie?
- Niestety nie. Lecz wiem, że się przejaśnia. Za chwilę przestanie padać.
- Dziękuję za raport.

Jak mówiła Zizi od razu przestało padać i grzmieć. Stado wyszło na zewnątrz. Audi poszedł szukać rzekomego geparda. Pytał wiele zwierząt o nieznajomym, ale od prawie wszystkich zwierząt usłyszał to samo czyli,, Jest bardzo szybki. Wygląda jak każdy inny gepart. Chyba jest dorosły. Na takiego wygląda. ". Jednak jedno zwierzę,  a mianowicie pewna żyrafa powiedziała,, Wiem tylko tyle, że został wygnany z Imperium Światłości. Nie  wiadomo co zrobił, ale pewnie coś strasznego bo król Mfalme nie skazuje na wygnanie za byle co. ". Ta odpowiedź przeraziła, a jednocześnie zafascynowała króla. Nie wiedział czy szukać przybysza czy dać sobie sobie spokój. Postanowił zapytać o zdanie Uaminifu. Pawian zdobył jego zaufanie w co król wątpił gdy nastąpił dzień, w którym nadszedł koniec podróży Rafiki'ego w wielkim Kręgu Życia. Oczywiście nowy szaman nie wzbudza w królu tego samego uczucia bliskości z magią, które czuł gdy tylko widział martwego szamana. Uderzenie o głowę wyrwało syna Kiary z zamyśleń. Uderzył się o pień baobabu. Od kiedy Rafiki umarł ojciec Akili nie lubi przebywać w tym miejscu. Przed oczami ukazał mu się obraz rozszarpanego szamana. Łzy  napłyneły mu do oczu. Wspiął się na drzewo, a w środku poszedł do malunków szamanów. Oglądał każdy po kolei. Z tego ,,studiowania" historii Lwiej Ziemi dowiedział się, że jest czwartym w historii jego królestwa brązowym lwem. Później poszedł do pięciu półek z kolorowymi flakonikami. Złapał mały, pomarańczowy i pełny flakonik. Na małym kawałku karteczki widniał napis ,,Kwiat Pustyni". Król zamyślił się. Z mędrowania wyrwał go Uaminifu.
- Ciekawi Cię ten flakonik?-zapytał  roześmiany pawian.
- Tak.-odpowiedział jeszcze trochę zamyślony król.- Co to jest?
- To wywar z...-małpa zamyśliła się- Tajemnicą są składniki tej mikstury. Ale wiesz...- pawian znowu się zamyślił- Mam tego sporo. Weź to sobie.
- Dziękuję. To bardzo szczodry czyn,ale przyszedłem do ciebie w innej sprawie. Zizi powiedziała mi dzisiaj, że na Lwiej Ziemi jest jakiś nowy gepart. Nie wiem, czy szukać go, czy dać sobie spokój.
- Ja, na twoim miejscu, czyli miejscu króla  szukałbym go. Na początek na terytorium tych  cętkowanych zwierząt.
- Hmm. Dziękuję Ci. Już sobie pójdę.

Lew zszedł z drzewa i pobiegł do domu gepardów. Gdy doszedł na miejsce zauważył wiele  zbiegowisko. Ciągle słychać było odgłosy walki. Brązowy przedarł się do walczących gepardów. Podbiegł do nich i zaryczał groźnie. Cętkowani spojrzeli na niego przerażeni. Jeden był bardzo wyjątkowy, ponieważ miał niebieskie oczy, a drugi jak każdy inny gepard-zielone. Zielonooki ukłonił się, a niebieskooki  rozkładał się zdziwiony po wszystkich zwierzętach.
- Wszyscy się rozejść! Już!- wrzasnął najgłośniej jak tylko potrafił. - Nie ty!- poraz kolejny krzyknął i spojrzał  złowrogo na niebieskookiego.

Gdy wszyscy już odeszli Audi usiadł obok geparda i łapą dał mu znać by i ten usiadł. Gdy cętkowane zwierzę usiadło król zaczął mówić.
- Kim jesteś? Skąd  pochodzisz i czego szukasz na Lwiej Ziemi!?
- Mam na imię Macho. Pochodzę z Przyjaznej Ziemi...
- Myślałem, że teraz Przyjazna Ziemia to Imperium Światłości.
- Dla mnie to całe Imperium Światłości to nic! Totalne zero! Dla mnie zawsze moją prawdziwą ojczyzną będzie Przyjazna Ziemia. Dlatego mnie wygnano. Ponieważ  broniłem ziemi mojego wspaniałego niestety już martwego króla.- Macho  posmutniał- Nie wiedziałem, że jestem na Lwiej Ziemi.
- Rozumiem.  Chciałbyś może zostać królewskim  mojordomusem?
- A co na to król?
- Jest tego całkowicie pewien.
- A tu niby skąd to wiesz?
- Bo to ja jestem królem.
- Przepraszam. -rzekł zakłopotany gepardów i ukłonił się.
- To nie potrzebne. Wstań.- Macho wstał- Wiec zostaniesz królewskim mojordomusem?
- Bardzo chętnie wasza wysokość.
- Ciesze się. Chodź za mną.

Brązowy szedł w stronę Lwiej Skały, a Macho za nim. Gepard warknął cichutko w kierunku króla.