wtorek, 23 lutego 2016

Porwanie cz.2

W tej notce będę pisała w osobie pierwszej i nie wiem czy to się nie zmieni na zawsze. Proszę o pisanie w komentarzach czy lepiej tak czy tak jak było wcześniej.

                                                           Akili

- Więc pod nazwą numer jeden kryje się to, że... Kipofu jest ranny i ledwo żyje. A wiesz czemu? Bo to ty za nim szłaś kretynko! No dobra dalej. Numer dwa to to, że Twoje stado bez ciebie nie daje rady i jest słabe, a ta dobra wiadomość to to, że Twój ojciec zawiadomił stado o tym gdzie jesteś.
- Ale jak to...? Przecież Kipofu mnie tam zaprowadził, a potem ktoś mnie uderzył. Zemdlałam i pojawiłam się tutaj. No i jeszcze jedno... Możesz być ciszej? Ktoś nas jeszcze usłyszy. Ale czemu ledwo żyje? Co się stało gdy zemdlałam?
- To ten jasno-kremowy lew co był tu wczoraj przed jaskinią. Ma na imię Kutoka. Nikt ważny. On cie wczoraj uderzył, a gdy zobaczył Kipofu wściekł się no bo to... No on.. To jest jego ojciec. Zabrał go do jego matki, a ona do tak urządziła... Jest teraz u Uaminifu. Ledwo żyje... Wasz szaman w ostatniej chwili zdążył go uratować.
- Jak się cieszę, że on żyje. Ale czekaj... Kto jest jego matką?
- To... No... Ta... Am...
- No mów.
- Dobrze. Ale obiecaj, że nie będziesz zła.
- Obiecuję.
- Jego matka to Nyeti.
- Co?!- nie ucieszyłam się kiedy mi to powiedziała.
- Bangs!- usłyszały głos lwicy.- Gdzie jesteś?!
- Tu matko! W jaskini księżniczki Lwiej Ziemi!

Lwica przyszła do córki. Opadła mi szczęka. Do jaskini jako matka Bangs weszła Kupuleleza! Jeden z najgorszych wrogów Lwiej Ziemi. Matka z córką wymieniły kilka słów po czym od razu moja przyjaciółka wybiegła z groty. W tym czasie szpieg Złej Ziemi zwany także Kupulelezą podeszła do klatki z kości, w której się znajdowałam. Otworzyła ją.  Chciałam uciec, ale lwica złapała mnie tak jak Zira łapała w pysk Kovu. Było to bardzo niewygodne, a kły lwicy wbijały mi się w brzuch i grzbiet. Kupuleleza wyszła z jaskini i biegiem wkroczyła do dużo większej jaskini niż ta w której znajdowało się moje więzienie. W środku całe stado Złoziemców okrążyło kamienne wzniesienie(oczywiście w jaskini). Na wzniesieniu stała Lorna uśmiechając się szyderczo. Zła warknęłam w jej stronę. Centralnie pod wzniesieniem znajdowała się Bang ze spuszczoną głową. Jedyna smutna w całym towarzystwie. Kupuleleza upuściła mnie pod łapy czarnej. To naprawdę bolało. W tej chwili całe stado śmiało się szyderczo. Naprawdę się bałam. Jeżeli stado było takie szczęśliwe to na pewno coś miało mi się stać.

- Cisza!- wszyscy umilkli- Zebraliśmy się dziś tu by przepytać tę oto lwiczkę z czynów jakie zamierza zrobić Lwia Ziemia.-  chciałam uciec, ale złapała mnie za ogon.- Pierwsze pytanie. Kiedy Twój ojciec zamierza zaatakować naszą ziemię?
- Waszą? Myślałam, że Twoją.- odpowiedziałam najbardziej jak tylko się dało pyskując. Lorna nie była zadowolona z odpowiedzi więc uderzyła mnie prosto w pysk.
- Masz ostatnią szansę by mi odpowiedzieć! Inaczej... Wrrr...

Przełknęłam głośno ślinę.

- Nic Ci nie powiem bo to nie przystoi przyszłej królowej.- byłam spokojna, ale ci którzy umieli rozpoznawać uczucia po oczach i głosie wiedzieli, że okropnie się bałam.

Już czarna miała zadać cios kiedy coś ją olśniło. Kazała wrzucić mnie ponownie do klatki. Chciałam się rzucić jej na gardło. Na pewno bym tak zrobiła gdybym była trochę większa. I przy okazji matka Bangs musiałaby mnie puścić! Za chwilę znowu byłam w tej klatce. Robiło się już ciemno. Ostatnie promienie Słońca rzucały swój blask na mój pysk. W tej chwili wpadło mi do głowy, że Bang kłamała i tata nie pobiegł po stado. Ta myśl nie mogła zostawić mnie w spokoju. I już noc nie przespana... Westchnęłam głośno. ,, No cóż. Zawsze można spróbować.'' pomyślałam i zamknęłam oczy próbując spać gdy nagle usłyszałam odgłosy walki. Czy oni zawsze muszą walczyć! Ale byłam ciekawa więc rzuciłam obojętnie okiem w tamtą stronę. Już znowu chciałam próbować spać kiedy nagle coś mi wpadło do głowy. To było moje stado! Tatuś jak zawsze niezastąpiony z całych sił próbował przedostać się do mnie. Nie udało mu się lecz nie przestał próbować. Niezauważona Nyeti wskoczyła do jaskini i złapała mnie tak jak wcześniej Kupuleleza. Wybiegła po czym podała mnie Lornie. Moje stado jak i stado przeciwnika ustawiło się w szeregach. Obejrzałam się za siebie i była tam królowa Złej Ziemi. Spojrzałam na moje stado. Przed szeregi wkroczył tata.

- Oddaj mi moją córkę!- zarządził tak, że nawet mi zamarzła krew w żyłach.
- Chcesz to lwiątko? No nie wiem Audi... Nie wiem...- Lorna była coraz bardziej wkurzająca i wiedziała, że zaraz wyprowadzi ojca z równowagi.- Zależy mi na niej. Ale skoro chcesz... To chodź i ją sobie weź!- uderzyła mnie, a ja odleciałam kilka metrów dalej. Na szczęście przy uderzeniu schowała pazury, co mnie tylko ogłuszyło.

Znowu rozpętała się walka. Mój tatko i Lorna w tej chwili nie walczyli, ale zmierzali się złym wzrokiem. Kiedy Kisasi uderzyła tatę w łeb Lorna podbiegła do niego by walczyć. Okrążali się krótko. W końcu podnieśli łapy w górę. Byli gotowi do zadania ciosu. Lorna rzuciła się na nieprzygotowanego do tego ruchu tatę, ale Ujasiri który od dzisiaj był nastolatkiem skoczył w jego obronie. Turlali się trochę.

                                                               Ujasiri

Turlałem się chwilę z Lorną. Kiedy się zatrzymaliśmy uderzyła się głową o kamień, na szczęście lekko. Nie chciałem by zginęła, ale cieszyłem się, że ją zabolało, bo w końcu porwała moją siostrę. Walczyliśmy chwilę. Miałem trochę ran, ale dawałem radę. Spojrzałem na ojca trzymającego w pysku Akili. Odbiegłem od przeciwniczki. Z całym stadem wróciłem do domu. Akili też,na szczęście. Ojciec zatrzymał się i dał nam znak, że mamy iść dalej. Poszliśmy. Wróciliśmy na Lwią Skałę. Położyłem się. Kilka minut później Akili i tata wrócili. Byli bardzo weseli. Nie wiem co tam robili, ale wiem, że będę miał się czym chwalić Tabasamu i pozostałym. W końcu dzisiaj walczyłem z dorosłą lwicą.


sobota, 20 lutego 2016

Konkurs

Witam. Ogłaszam konkurs. Jest on bardzo łatwy z serii kilka pytań o... No o czymkolwiek. Polega on na tym, że napiszę kilka pytań, a kto weźmie udział musi na nie odpowiedzieć.

1. Kim jest Motti?

a) Córką Vitani i Mheetu
b) Siostrą Diathesis'a
c) Matką Akili

2. Jaki Akili ma kolor futra?

a) Brązowy
b) Czarny
c) Biały

3. Kim jest Lorna ma Złej Ziemi?

a) Zwyczajną lwicą
b) Królową
c) Doradczynią królowej

4. Czy Kovu żyje?

a) Tak
b) Nie

5. Dlaczego Ujasiri nie jest przyszłym władcą?

a) Ponieważ nie chce nim być
b) Bo Uru tego nie chce
c) Ponieważ ma więcej wad od Akili

6. Kim są Siri i Kama?

a) Przyjaciółmi Mpenzi
b) Dziećmi Motti i Diathesis'a
c) Władcami Lwiej Ziemi.

7. Jak ma na imię syn Clow'a i Lili?

a) Ujasiri
b) Tabasamu
c) Mrithi

8. Jaką ziemią rządzą Lila i Clow?

a) Lwią Ziemią
b) Niebiańską Ziemią
c) Złą Ziemią

9. Jak nazywają się dzieci Kovu i Kiary?(prawdziwe, a nie przygarnione)

a) Predator, Mpenzi i Metgesel
b) Vitani, Kipofu i Audi
c) Audi, Scheila i Clow

10. Jak nazywa się córka Kovu i Kiary którą przygarnęli?

a) Metgesel
b) Motti
c) Lorna

11. Kto rządzi Lwią Ziemią?

a) Audi i Uru
b) Audi i Mpenzi
c) Mpenzi i Tabasamu

12. Jak nazywa się ślepy przyjaciel Akili?

b) Ujasiri
c) Kipofu
b) Predator

Konkurs trwa do 11.3.2016r.
Odpowiedzi proszę wysyłać na e-maila blogerka45.wp.pl
Nagrody:
1 miejsce- dyplom, obrazek z dedykacją, 10 komentarzy na bloga(z treścią a nie w każdym kom, albo coś innego. I jeżeli ktoś ma w ogóle bloga) i niespodzianka
2 miejsce- dyplom, obrazek z dedykacją i 7 komentarzy na bloga
3 miejsce- dyplom, obrazek z dedykacją i 5 komentarzy na bloga

Życzę powodzenia. :)

Porwanie cz.1

Minęło kilka miesięcy. Siri i Kama umieli już chodzić, mówić i biegać choć czasem się potykali. Kiara nie chodziła na spotkania z Kovu, ale lew z blizną codziennie czekał na nią w
Jaskini Zakochanych.

***

Było piękne południe. Kiara była przy wodopoju i właśnie miała wrócić gdy przed sobą zauważyła ducha Kovu. Krzyknęła z przerażenia, zrobiła kilka kroków w tył i wpadła do wody. Kovu podniósł prawą przednią łapę w górę. Córka Nali uniosła się kilka metrów nad wodę, a syn Ziry wykonał jeszcze kilka ruchów łapą, którą wcześniej uniósł, przez co Kiara bezpiecznie leżała na trawie. Zaczęła kaszleć, a gdy skończyła nieprzytomnie spojrzała na męża. Zrobiła wściekłą minę i podniosła się.

- Czego tu chcesz Kovu?!- krzyknęła.
- Ach... Pamiętasz? Kilka miesięcy temu gdy ostatni raz się widzieliśmy prosiłem Cię o coś.
- Tak. Pamiętam.- mówiła dumnie.- Ale uciekłam od kłamcy.- powiedziała z wyrzutem.
- Więc. Nie wiem czy to była prawda czy też nie. Ja nie panuję jeszcze nad mocą przewidywania przyszłości.Co się z tym wiąże widzę co chcę widzieć, czego nie chcę i czasami też prawdę.
- Ach... Dobrze. Jaka ta prośba?
- Nie dopuść do tego, Kiara. Teraz wszystko jest w porządku, ale z biegiem czasu życie przestaje być proste.
- No... Dobrze. Znikaj! Siri i Kama biegną.- lew zniknął, a Kiara odeszła na Lwią Skałę.
- Wiesz co Kama?-zapytała Siri.
- Co?
- Wczoraj wieczorem, kiedy poszedłeś spać, Akili oprowadziła mnie po Lwiej Ziemi.
- Ojej... Ale super...- odpowiedział bez entuzjazmu.- Siri, powiedz mi... Co najbardziej w niej lubisz?
- No... Ja?... Ja lubię w niej to, że jest przyszłą królową. Wyobraź sobie jak będziemy wysoko osadzeni jak ona zawładnie! A ty?
- Tak jak nasza matka...- burknął.- Cóż. Ja w niej lubię to, że jest... No, że ona ma takie ładne oczy...-lwiątko rozmarzyło się.
- Ej młody! Ty się przypadkiem nie zakochałeś? Ona jest z rodziny! Poszukaj kogoś innego.- lwiczka zaśmiała się.
- Po pierwsze: Nie zakochałem się! Po drugie: Wiem, że Akili jest z rodziny. Po trzecie: Niby kogo mam szukać? Nikogo innego prócz siebie i rodziny nie znamy, a po czwarte i najważniejsze: Nie mów ma mnie młody! Urodziliśmy się tak samo!
- Wybacz. Jestem starsza o całą minutę. O patrz! Nasza Przyszła królowa biegnie.- lwiątka spojrzały w stronę biegnącej Akili.

Biała biegla w stronę Złej Ziemi. Rodzeństwo bardzo zaciekawiło się po księżniczka biegnie w tamtą stronę. W końcu mówiła każdemu z osobna o tym jak niebezpieczna jest ta ziemia i lepiej tam nie chodzić. A Akili biegła spotkać się z przyjaciółmi tym razem sama, ponieważ
Predator się rozchorował. Bolał go brzuch i miał gorączkę. Na miejscu okazało się, że Bangs także jest chora i nie może przyjść. ,, Co to za epidemia?'' pomyślała lwiczka, kiedy usłyszała o chorobie przyjaciółki. Kipofu powiedział by księżniczka szła za nim. Córka Audi'ego bez przemyślenia propozycji poszła za przyjacielem by po chwili być na granicy między Cmentarzyskiem Słoni, a Lwią Ziemią. Akili zrobiła oburzoną minę i już miała się odwrócić, kiedy ktoś uderzył ją w łeb. Uderzenie było na tyle mocne, że księżniczka zemdlała. Obudziła się następnego dnia. Kręciło jej się w głowie, strasznie ją ona bolała. Kiedy usiadła okazało się, że jest na Złej Ziemi! W dość obszernej klatce z kości. Zmieściłaby nawet dorosłego lwa choć miałby naprawdę mało miejsca. Chciała uciec,ale kości oczywiście uniemożliwiały jej to. Zrezygnowana położyła się na ziemi. Zapiekł ją  koszmarnie policzek. Zauważyła przy sobie pustą skorupę żółwia napełnioną koszmarnie brudną wodą. Spojrzała w nią, a w swoim odbiciu na prawym policzku, który przed chwilą ją zapiekł znajdowała się obficie krwawiąca rana. Widać było jak ropiała, a dzięki malutkim grudkom ziemi widać było, że lwica bądź lew, który zadał cios, przed chwilą grzebał coś w ziemi. Zachciało jej się płakać na ten widok, ale chciała pokazać, że jest dzielna i powstrzymała łzy. Spojrzała na wyjście z jaskini gdzie jakiś jasno-kremowy lew rozmawiał z czarną lwicą zapewne Lorną. Słyszała tylko pojedyncze wyrazy.

- .......... zabrać.............. stać........- lew był wyraźnie zmartwiony.
- ............. nie............ on............. źle.............- lwica stała dzielnie przy swoim.
- ................ podduszę............... odważy.......... się...........
- ............. koniec.........................wygnam..........

Lwica ryknęła co widocznie oznaczało koniec rozmowy. Rozeszli się, a do jaskini weszła Bangs!! Zdziwiona widokiem przyjaciółki w klatce zapytała co się stało, a Akili wszystko wyjaśniła. Właśnie chciała odhaczyć mały zameczek by ją uwolnić, kiedy usłyszała swoje imię. Wybiegła od razu. Akili westchnęła i wymyśliła, że przegryzie kości. Ugryzła jeden szczebelek, ale przyzwyczajona do ,,nowych'' kości szybko wypluła milimetrowy kawałeczek, który pozostał w jej ustach. ,,Te kości mają z pół wieku!'' krzyknęła zawiedziona. Położyła się i zasnęła. Obudziwszy się w nocy zastała cale stado smacznie chrapiące obok jej klatki. Wykorzystując okazję, że nikt nie ma prawa jej teraz obserwować odhaczyła mały zameczek i wybiegła. Czuła się okropnie szczęśliwa i taka... Wolna! No dopóki Nyeti nie złapała jej za skórę i wrzuciła ponownie do klatki. Tym razem brązowa lwica siedział dzielnie obok więzienia przez calutką noc. ,, Cóż za wytrwałość.'' pochwaliła w głębi duszy przeciwniczkę biała. Następnego ranka lwiczka poczuła wielkie pragnienie oraz głód. Kilka razy wciągnęła powietrze by po chwili poczuć świeże mięso zebry, którym przed jaskinią zachwycały się lwice ze stada Złej Ziemi. Zamknęła oczy i uroniła łzę. Tak bardzo tęskniła za domem! Mogła już nigdy nie zobaczyć wspaniałego białego futra matki, malutkiej grzywki brata, ani innych wyróżniających szczegółów każdego z rodziny. Lecz najbardziej gnębiło ją to, że mogła już nigdy nie wtulić się w bujną grzywę ojca i nie usłyszeć jego miłego głosu. Z obrzydzeniem spojrzała na brudną wodę w skorupie żółwia. W środku zobaczyła utopioną mysz! Krzyknęła z obrzydzenia i strachu na co lwice przed jaskinią zareagowały tylko powarkiwaniem. Po chwili namysłu jednak wyjęła mysz z wody i ugryzła. Kiedyś musiała coś zjeść prawda? Zjadła ją dwoma kłapnięciami pyska. Brzuch miała w jednej części pełny. Pozostało tylko pragnienie. W wodzie lwiczka wcześniej umyła ranę, która już trochę się zabliźniła. Poza tym przed chwilą pływał w niej martwa mysz no i jeszcze wyglądała jak błoto. I jak tu pić coś takiego? Spojrzała na wyjście, gdyż usłyszała potężny ryk należący do jej ojca. Tak! To naprawdę był Audi! Niestety całkiem sam, a jego przeciwnikiem było caluśkie stado! Lwu nie udało się wygrać walki, ale przeżył. Uciekł. Prawdopodobnie po stado. Gdyby tak było Akili mogłaby wyjść z tej klatki! Ta myśl ją bardzo ucieszyła. Jednak pragnienie dało górę i błękitnooka znowu miała zły humor. Musiała coś wypić bo inaczej umrze z pragnienia! I to nie w metaforze na naprawdę. Mimo, że woda była straszna Akili przemogła się i wzięła duży haust* wody. Do jaskini wbiegła Bangs ze smutną miną. Oczywiście zachowując ostrożność bo stado było już gdzie indziej i nie pilnowało wejścia do groty.

- Muszę ci powiedzieć trzy rzeczy. Dobrą i dwie złe. Na złą taką najgorszą będziemy mówić numer jeden, a na tą drugą numer dwa.- szeptała poważnie Bangs. - Od której zacząć?
- Numer jeden.- rzuciła bez zastanowienia Akili.
- Więc pod nazwą numer jeden kryje się to, że...


*haust- łyk

sobota, 13 lutego 2016

Spotkania Kiary, prawda bądź kłamstwo Kovu i nowe pokolenie

Lwica biegła przez pustynię. Wiatr posyłał piasek do jej oczu. Lwica nie była zadowolona z wyprawy. Codziennie biegła przez tą pustynię. Wszędzie było pusto-jak zawsze. Tylko gdzie niegdzie widniały kaktusy. Pewnie ciekawicie się po co biegła? Dlaczego akurat przez pustynię? Dlatego, że miała spotkać się ze swoim martwym mężem-Kovu. Tak. To była Kiara. Pustynia była jedyną drogą do miejsca spotkań tej pary. Kiara w oddali widziała już drzewa. ,, Tak! Jeszcze tylko troszkę! Dam radę!'' myślała. Po kilku chwilach jej łapy dotknęły trawy. Córka Nali spojrzała za siebie. Piasek był daleko w tyle! Wyobraźcie sobie jakie szczęście musiała czuć kremowa. Jednak to nie był koniec wyprawy. Szła w stronę obszernej jaskini nazywaną Jaskinią Zakochanych. To Kiara i Kovu, gdy jeszcze nie byli władcami i nie mieli dzieci, ochrzcili ją tą nazwą. Gdzie tylko córka Simby nie spojrzała pasły się stadka zebr, antylop i czasem nawet guźców. Przy Jaskini Zakochanych po lewej stronie było małe jeziorko, które o wschodzie i zachodzie Słońca przyjmowało czerwono-różowy kolor. Po prawej stronie było drzewko z różowymi liśćmi. Kiara podbiegła w pełni szczęścia do jeziorka po czym wzięła kilka dużych łyków wody. O tej porze dnia krystalicznie przezroczystej. Dumna wkroczyła do jaskini. W środku zobaczyła nikogo innego niż Kovu! Lew i lwica przytulili się do siebie. Wyszli bez słowa na polanę. Były król ułożył się na trawie i przygotowywał do snu. Kiara położyła się przy jego ogonie. Lew machał nim pogodnie. Matka Audi'ego złapał ogon martwego męża w łapy, a on spojrzała na nią uśmiechnięty.
 - Kiara, chcę spać! Ha ha.- powiedział Kovu.
- Hm... Nie wiem czy się zgadzam. Ha.- lwica śmiała się.
- Ach tak?
- Tak Kovu!
Lew dla zabawy rzucił się na ukochaną. Potoczyli się trochę po ziemi. Syn Ziry wygrał, co oznaczało, że może on w spokoju zasnąć. Położył się więc znowu, a obok niego Kiara. Lwica patrzyła uśmiechnięta na męża. Spał on w najlepsze. Obok pary przeleciały dwa motylki. Widać było, że to była para. Córka Nali obserwowała je uśmiechnięta. Nic nie mogło jej zepsuć tego dnia! Nawet podróż przez pustynię wydawała się teraz niczym!

A jednak... Brązowooka posmutniała... Spojrzała na uśmiechającego się przez sen męża.
- Dlaczego Kovu?- szeptała płacząc.- Dlaczego? Czemu nie jesteś z nami wszystkimi na Lwiej Ziemi? Ah... Tak bardzo cię kocham... Dlaczego nas opuściłeś?- lwica czuła, że za chwilę popłaczę się na dobre więc nie chcąc budzić męża wstała i pobiegła nad jeziorko przy Jaskini Zakochanych.
- Nie wiem...- usłyszała za sobą głos Kovu.- Nie wiem czemu to zrobiłem... Nie chciałem was opuścić.
- Kovu?- Kiara odwróciła się w stronę ukochanego.- Wybacz... Obudziłam Cię prawda?
- Nie, nie. Nie spałem.
- Ach... Wybacz muszę już wracać do domu.- lwica spuściła łeb.
- Zaczekaj! Muszę Cię o coś poprosić.
- Tak?
- Za mną.- rozkazał, a Kiara wykonała polecenie.
Lew szedł w stronę wodospadu. Przeszedł przez ścianę wodną. Kiara zawahała się przez chwilę, ale podreptała za mężem. Spotkała go stojącego na małej skałce smutno spoglądającego na Lwią Skałę. Co dziwne Lwia Ziemia wyglądała koszmarnie! Wszędzie były  kości, rzeka i wodopoje były wysuszone, ziemia była twarda jak kamień, roślin nie było nigdzie, a po drzewach zostały tylko kory. W kilku słowach Lwia Ziemia wyglądała jak za czasów Skazy, a może nawet gorzej... W jednym miejscu była grupka przestraszonych lwic.
- Kovu... Kiedy to jest?- Kiara przerażona rozglądał się wokoło.
- Za czasów Ujasiri'ego...- Kovu był wyraźnie smutny.
- Ale... Akili jest przyszłą królową!
- Tak, ale... Wybacz nie mogę zdradzać przyszłości.
- Ujasiri nie jest taki! On nie jest zły!- lwica nie wierzyła co widziała.
- Ach... Jedno słowo: Zazdrość.
- Nie! Nie wierzę Ci!- Kiara zawróciła i biegła przed siebie. W jednym momencie uderzyła łbem o drzewo. Nie była już w tym niewiarygodnym koszmarze.
Biegła przez pustynię. Znowu. Tylko tym razem w stronę Lwiej Ziemi. Nie była szczęśliwa jak zawsze, a strasznie zła na męża, że ją okłamał. Przysięgła sobie, że jej łapa już nigdy więcej nie postanie w Jaskini Zakochanych.

***

Gdy dobiegła na Lwią Ziemię było popołudnie. Kifalme, Ujasiri, Tabasamu i Mpenzi bawili się nad wodopojem, Akili, Predator, Kipofu i Bangs bawili się obok Lwiej Skały, Audi, Uru i Zizi rozmawiali o sprawach królestwa, Motti już w zaawansowanej ciąży przebywała u Uaminif'iego, Lwice ze stada leżały na polance, a lwy rozmawiali obok lwic. Kiara wspięła się na Lwią Skałę i Zasnęła w jaskini. A w tym czasie u Motti i Uaminifu:

Motti zwijała się z bólu. Szaman siedział obok niej i przyjmował poród. Diathesis zmartwiony o żonę wpadł do baobabu. Pawian wyprosił go, a on już teraz zamartwiał się pod baobabem.
- Uaminifu to boli!- córka Vitani krzyczała na całe gardło.
- Spokojnie! Jeszcze chwila! Za moment będzie tylko szczęście!- okrzykiwał Uaminifu.
Poród po kilku godzinach zakończył się. Całe stado wiedziało już, że Motti urodziła. Co się z tym wiązało całe stado było pod baobabem. Motti urodziła syna i córkę. Diathesis wszedł na baobab i podszedł do żony. Lwica pokazała mu dzieci.
- Spójrz to nasz syn.- powiedziała uśmiechnięta.
- A to córka. Weź ją w łapy.- rozkazała, a syn Lorny wypełnił polecenie.
- Ja nazwę córkę, a ty syna.- zaproponował.
- Zgoda. Syn będzie się nazywać... Kama!
- Pięknie. A córka... Hm... Siri.
- Cudnie.

Na baobab weszła reszta. Wszyscy gratulowali parze.