piątek, 25 listopada 2016

Pożegnanie

Witam. Być może nikt już nie zobaczy tego posta, nie wiem, ale mimo wszystko.

Bardzo wam wszystkim dziękuję za te wspaniałe chwilę, Ciężka to była decyzja, ale jednak niestety wyrosłam z bajki mojego dzieciństwa. Z ciężkim sercem piszę ten post... Byliście ze mną kiedy już w siebie wątpiłam i kiedy byłam pewna siebie... Być może kiedyś wrócę, ale nie będę owijała w bawełnę. Wątpię, że tak będzie. Każdy komentarz i ten pozytywny jak i negatywny był dla mnie motywacją do dalszego działania. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam.


Katarzyna

środa, 15 czerwca 2016

48# Sekrety i zmiany

Minął miesiąc od ostatnich wydarzeń. Ujasiri szykował się na króla godnego uznania. Akili z każdą lekcją brata lub po prostu czasem spędzonym jego z Audi'm  zamykała się w sobie. Nie była już tą samą lwiczką, którą była jeszcze jako przyszła królowa. Zamiast bawić się i spacerować na całe dnie po prostu zaszywała się w jaskini i zakazywała komukolwiek wejść do środka. Nikt nie wiedział co robi tam sama. Krążyło jednak kilka plotek na ten temat. Pierwsza była taka, że księżniczka pozwalała zaszywać się razem z nią Predetor'owi. Inni mówili, że biała po prostu leży tam i płacze. Jeszcze inni sądzili, że się tam okalecza. Podobno kilka zwierząt widziało ją jak zbiera kolce cierni.
***
Było bardzo gorące południe. Całe lwie stado chłodziło się w i tak ciepłej wodzie wodopoju. Prawie całe stado. Księżniczka leżała w jaskini chowając głowę w łapach, co chwilę spoglądając na przyjaciela swoimi czerwonymi od łez oczyna, a obok niej siedział Predator z zatroskaną miną. Lewek położył przednią łapę na karku białej. Siostra przyszłego króla sięgnęła po kolec ciernia znajdujący się w małej dziurze odpowiadającej kryjówce cierni. Zielonooki wyrwał kolec błękitnookiej. Księżniczka poderwała się na równe łapy i zawarczała na lewka. On tylko przewrócił oczyma, a kiedy lwiczka przyjęła pozycję bojową biały napiął mięśnie i warczał na przyjaciółkę.
- Zachowujesz się jak ci ze Złej Ziemi wiesz?!- krzyknął lewek rozluźniając się i siadając z powrotem- Przestań- mówił już spokojniej- proszę.
- Nic nie rozumiesz!- córka Uru skoczyła na lwiątko przygniatając go do ziemi- I nigdy nie zrozumiesz!
- Powiedz o co ci chodzi to może ci pomogę. Zejdź ze mnie.- biała zeszła z przyjaciela siadając na przeciwko także siedzącego Predator'a. Skuliła uszy i wbiła wzrok w ziemię.- Powiedz.- powtórzył lewek.
- Nie zrozumiesz.- spojrzała w bok jaskini.- Ale jak chcesz. Oddałam tron Ujasiri'emu przy czym obiecywałam, że nie chcę rządzić. I tak myślałam, ale kiedy tata na ceremonii ogłosił to, zrozumiałam jak bardzo żałuję mojego czynu.
- Chodź do Imperium Światłości.- rzekł jakby nigdy nic.
- Ale po co...?
- Powiem ci na miejscu.- odpowiedział tajemniczo.

Dwa lwiątka pobiegły niezauważalnie do swojego celu. Kiedy przeszli przez granicę nie ominęły ich zaciekawione spojrzenia zwierzyny. Szli już powoli rozglądając się na wszystkie strony. Kiedy lwiątka usłyszały warknięcia schowały się za dość sporym kamieniem. Siedzieli tak chwileczkę popiskując co chwilę ze strachu. Przestały, kiedy w powietrzu zaczął unosić się zapach dopiero co upolowanej zebry. Predator wychylił się zza kamienia i zobaczył kilka złocistych lwic trzymających pasiaste zwierzę w pyskach i wędrujących w stronę bardzo dużej jaskini. Po chwili wyszedł z niej jasno bordowy lew z ciemno bordową grzywą i ciemno zielonymi oczami. Białe lwiątka spojrzały na siebie porozumiewawczo i wybiegły zza kamienia. Podbiegły do lwa i uśmiechnęły się, a lew zawarczał cicho, ale po chwili uśmiechnął się szeroko i machnął łapą w głąb jaskini, a zaciekawione lwem lwiątka pobiegły we wskazane miejsce.

W tym czasie na Lwiej Ziemi;

Audi krążył po jaskini zaniepokojony. Obok próbując pocieszyć, a zarazem uspokoić lwa leżeli tak samo zaniepokojeni Uru, Ujasiri, Mpenzi, Kifalme, Tabasamu, Heshim, Mheetu, Vitani, Kama, Lief, Diathesis, Metgesel, Motti, Kipofu i Bangs. Król usłyszawszy trzepot skrzydeł i stukanie łapami o ziemię spojrzał w stronę wyjścia z jaskini. Wypatrywał długo swoich dwóch majordomusów, aż zobaczył Zizi i Macho. Obydwaj zdyszani usiedli naprzeciwko króla.
- I co?!-warknął król nie otrzymawszy raportu.
- Księżniczka i Predator panie są w Imperium Światłości!-krzyknęła przerażona Zizi.
- Ach... Całe szczęście. Za chwilę po nich pójdziemy.- uspokoił się król.
- Nieprawda!-wykrzyknął Macho- Imperium Światłości ma za złe Lwiej Ziemi, że nie oddałeś mu panie królestwa i szykuję wojnę! Teraz jak ma księżniczkę i jej przyjaciela może żądać okupu!- Macho nie chciał się uspokoić.
- Nie...- szepnął brązowy- Lwia Straż zbiórka!

Kifalme, Heshim, Mpenzi, Tabasamu i Ujasiri ustawili się w szeregu. Kiedy król otworzył pysk by coś powiedzieć przywódca straży obmyślił już plan i warknął dając znak reszcie, że mają iść za nim. Członkowie Lwiej Straży nie mieli innego wyboru i mimo niechęci pobiegli za nim krzycząc przy tym ,, Lwia Straż na ratunek'' co krzyczą zawsze kiedy mają jakąś misję. Syn króla odwrócił się i zobaczył całe stado podążające za jego ekipą. Uśmiechnął się lekko po czym wrócił na początek prowadząc stado do Imperium Światłości. Kiedy dobiegli do wielkiej jaskini zatrzymało ich około dziesięciu lwów. Lwia Straż i kilka innych wybranych przez króla lwów walczyło z przeciwnikami, a reszta wbiegła do jaskini. Zobaczyli leżącego w kącie zmasakrowanego Predator'a i kulącą się pod łapami bordowego lwa Akili. Król skoczył na bordowego przygniatając go do ziemi. Dwa lwy walczyły tak samo jak stada. Jednak Lwia Straż skończyła udaną dla nich walkę i wkradli się do jaskini i zabrali dwa lwiątka. Kiedy Kifalme krzyknęła ,, już'' stado Lwiej Ziemi wróciło na swoje terytorium. Uaminifu zbadał Predator'a i opatrzył jego liczne rany. Na szczęście lwiątku nic się nie stało i za kilka dni rany znikną. Audi został sam na sam ze swoją córką nad wodopojem.
- Czemu tam poszłaś? Predator cię namówił?- dopytywał król.
- Nie. Sama chciałam.- lwiczka spuściła głowę.
- No dobrze. Obiecaj mi tylko, że już nigdy nie pójdziesz w tamto straszne miejsce.- lew poczochrał córkę po głowie po czym uśmiechnął się.
- Obiecuję.- lwiczka kilkoma ruchami łapy doprowadziła sierść na głowie do porządku.
- To dobrze. Przywódczyni Lwiej Straży musi dawać przykład innym.
- Kto?
- Ujasiri będzie królem.- lew spoważniał- Dlatego ty zostaniesz liderką Lwiej Straży. Tylko drugie dziecko władców posiada Dar Ryku Pradawnych.
- Że co?
- Ryk Pradawnych to wielka odpowiedzialność Akili. Ty go posiadasz, ale jeszcze go nie odkryłaś. Dlatego mianuję Cię nową liderką Lwiej Straży.- lew uśmiechnął się przy czym przyłożył łapę do barku Akili, na którym pojawił się ryczący lew.
- Czy to znaczy, że teraz ja sama mam wybrać lwy, które będą należały do nowej Lwiej Straży?
- Nie. Lwia Straż, która jest teraz jest tak długo, aż nie przejdą na emeryturę. Pamiętaj, że do Lwiej Straży należy: najodważniejszy czyli Tabasamu, najszybsza czyli Kifalme, najsilniejszy czyli Heshim i  najbardziej bystrooki spośród nas czyli Mpenzi.

Lwiczka pobiegła na Lwią Skałę. Szukała swojej drużyny dość długo. Kiedy zobaczyła Lwią Straż podbiegła do nich pokazując przy tym swoje znamię.  Nastolatkowie zaciekawieni oglądali dokładnie każdy szczegół. Ujasiri'emu zrzedła mina na ten widok. Usiadł zamyślony, a po chwili złapał Akili za skórę i pobiegł do Uaminifu. Trochę zdziwiona Lwia Straż pobiegła za przyszłym królem. Cała szóstka z niewielkim trudem wdrapała się na baobab. Książę niechcący popchnął laskę pawiana, a stukot laski sprawił, że  małpa obudziła się z niezbyt głębokiej medytacji. Nastolatkowie i lwiczka podeszli ostrożnie do pałającego złością szamana.
- Uaminifu?- zaczął ostrożnie przyszły król.
- Co jest?- szaman podszedł do swojej laski i podpierając się nią stanął naprzeciwko lwów.
- To jest.- Ujasiri wskazał łapą na znamię na barku siostry.
- Och, Akili! Gratuluję Ci bardzo serdecznie!- Uaminifu od razu wrócił dobry humor, a księżniczka uśmiechnęła się z dumą.
- Za co jej gratulujesz?- Mpenzi zrobiła zdziwioną minę, albowiem bała się, że biała znowu przejmie funkcję następcy tronu.
- Akili została liderką Lwiej Straży.- wyjaśnił z dumą.
- Jak to?! My chcemy Ujasiri'ego!- oburzył się Heshim, a reszta pokiwała zgodnie głowami, Akili za to spuściła łeb.
- Tak to. Akili, jako drugie dziecko władców posiada Ryk Pradawnych. Gdy go używa wszystkie ważne lwy w historii Lwiej Ziemi ryczą razem z nią.- pawian poczochrał lwiczkę po głowie, a ta od razu poprawiła stojącą zabawnie sierść.
- To czemu do jasnej cholery ojciec mnie pierwszego mianował przywódcą?!- nastolatek przycisnął starą małpę do ziemi podduszając go trochę.
- Ujasiri przestań!- Kifalme odepchnęła nastolatka od szanowanej na całych terenach Audi'ego małpy i pomogła mu wstać.
- Bo ona miała być królową.- Uaminifu nie stracił spokoju- Ale jak ty zostaniesz królem, ona została liderką Straży. A teraz idźcie muszę porozmawiać z Akili.- szaman kilkoma ruchami rąk przegonił nastolatków ze swojego drewnianego domu, a sam usiadł obok trochę zakłopotanej księżniczki.
Lwiczka podeszła powoli uważnie stawiając każdy krok do dziwnych malowideł. To nie byli Dawni Władcy, ale zupełnie co innego. Dziwne drzewo, termitiera, pomarańczowo-czerwono gula wydobywająca się z gardła jakiegoś brązowego lwa, hieny, latające lwy, a raczej odlatujące, jakby jakiś bardzo silny wiatr zdmuchnął ich z powierzchni ziemi, a w końcu pomarańczowego lwa  z krwisto czerwoną grzywą, a na około jego sylwetki kilka innych afrykańskich zwierząt, w końcu jakaś hiena przytulająca się do tego lwa, a nie... Nie przytulająca, a wbijająca kły z gardło... Taki sam lew, tylko, że grzywa jaśniejsza nad martwym lwem.... Co to ma znaczyć?
- Historia Lwiej Straży...- powiedział smętnie szaman.
- Jak to?
- Spójrz.- wskazał palcem na Lwią Skałę ze złotym lwem o pomarańczowej grzywie na jej czubku- Król Mufasa.-wyjaśnił- A tu jego młodszy brat Skaza.- małpa wskazywała na każdy odpowiedni obrazek do jego opowieści- Skaza posiadał Dar Ryku Pradawnych. Jego Lwią Strażą był najsilniejszy Nguvu, najszybszy Upepo, najodważniejszy Upinde i najbystrzejszy Mkali. Stanowili zgraną drużynę. Bronili Kręgu Życia jak i Lwiej Ziemi przed najmniejszymi błahostkami. Wspaniała ekipa, można by pomyśleć, ale niestety nie. Szacunek i potęga z każdym najmniejszym słowem uznania strzelała niebezpiecznie do głowy Skazie, aż w końcu postanowił obalić króla Mufasę. Kazał przyjaciołom z Lwiej Straży pomóc mu w zamachu na króla. Gdy ci jednak nie zgodzili się mimo rozkazu, Skaza wpadł w złość. Użył Ryku na przyjaciołach nieświadom, że kto używa jego wspaniałej mocy w złych czynach... Traci jego moc... Na zawsze.- biała wsłuchiwała się w każde słowo pawiana- Królowi Mufasie i królowej Sarabi urodził się syn Simba, którego znasz. Simba był jedynakiem więc w tym pokoleniu Lwiej Straży nie było. Simbie urodził się syn Kopa, a później córka Kiara. Jednak Kopa został zamordowany przez Zirę, więc Kiara zostało jedynaczką. Podczas tego pokolenia nikt nie przewidywał Lwiej Straży, ale urodziło się nowe lwiątko Kion. Kion był drugi w kolejce do tronu więc on został obdarzony Rykiem. Simba kazał mu stworzyć zupełnie nową Lwią Straż. W nowej Lwiej Straży był najsilniejszy hipopotam Beshte, najodważniejszy ratel miodożerny Bunga, bystrooka czapla Ono oraz najszybsza gepardzica Fuli.
- Myślałam, że w Lwiej Straży mogą być tylko lwy.- biała zamyśliła się.
- Bo tak jest. Simba kazał Kion'owi stworzyć kolejną Lwią Straż tym razem składającą się z lwów. Kion nie wiedział co robić. Jego przyjaciele nadawali się najlepiej do ról, które im nadał. Kiedy Bunga zawiadomił Kion'a, że na Lwiej Ziemi są hieny, które mają zamiar wybić stado gazel Kion dał członkom ekipy takie same znamienia jakie ty dostałaś od ojca. Pogonili hieny. W tedy dopiero Simba uszanował nową Lwią Straż. Kion zaprzyjaźnił się z jedną hieną Jasiri. Ona wpoiła mu zasadę ,,Sisi ni sawa- jak krople dwie'', dzięki której Kion miał zaufać hienie. Udało się. Kion ufał Jasiri bezgranicznie. Stali się najlepszymi przyjaciółmi, a w krótce też parą. Kiedy dorośli Kion'owi zmarł syn Mwana, którego miał z najlepszą przyjaciółką Kiary Zuri. Jasiri w tedy przyszła do przyjaciela. Nie byli już parą, ponieważ Kion pokochał ze wzajemnością Zuri, a Jasiri tak samo ze wzajemnością pokochała hienę Janję. Chciała go pocieszyć, ale kiedy się do niego przytuliła zabiła go... Simba zabił za to Jasiri, a w królestwie stworzył nową zasadę, że jeżeli ktokolwiek zobaczy hienę na terenie jego ziemi musi ją zabić. Bardzo rozpaczał. Tak samo jak przyjaciele Kion'a. Kiarze i jej partnerowi Kovu urodziła się trójka lwiątek. Syn Audi czyli Twój ojciec, Twój wujek Clow, który obecnie zamieszkuje na Niebiańskiej Ziemi i jest jej królem oraz Sheila. Twoja ciotka. Za zdradę została zamordowana przez swojego męża Risu, a on sam został wygnany. Jako iż Audi jest najstarszy z rodzeństwa został przyszłym królem, Clow był drugi więc miał zostań liderem Lwiej Straży. Jednak Kiara i Kovu wiedzieli, że los lidera nie należy do najłatwiejszych. Nie chcieli narażać dzieci, więc postanowili nie mówić im o Lwiej Straży, ale Audi, kiedy dowiedział się o Lwiej Straży postanowił ją stworzyć, ale, żeby nie narażać tak małego lwiątka jak ty postanowił na początek mianować liderem Ujasiri'ego. Dopiero dzisiaj ty zyskałaś należne Ci miejsce w Wielkim Kręgu Życia i podniosłaś się znacznie w hierarchii stada.
- Ale Roho jest najstarsza czyli ona powinna być królową, Ujasiri jako drugi powinien być liderem, a ja jako ostatnia nikim.
- Tak, ale Roho niestety nie żyje więc jej funkcję przejął Ujasiri, a ty funkcję Ujasiri'ego. I poza tym. Zapamiętaj sobie, że nigdy, ale to nigdy nie będziesz nikim. Już rozumiesz?
- Tak. Chyba...
- Teraz musisz tylko czekać na objawienie się Ryku.
- Asante* Uaminifu.

Lwiczka pośpiesznie zeszła z baobabu i pognała na Lwią Skałę. Opowiedziała całą historię przyjaciołom, a ci zaakceptowali ją w roli lidera, a na szczęście Ujasiri pogodził się trochę z tym, że nie będzie przywódcą.

***

W tym czasie w Jaskini Kwiatu Pustyni...

Uru zbliżała się niebezpiecznie go Asali, a ta szła powoli do tyłu. Królowa warczała groźnie i miała wysunięte pazury, a do tego co chwile piszczała pod nosem ''zabiję cię'' do miodowej lwicy.


- Mówiłam Ci, że masz nie zbliżać się do mojej rodziny, a Ty zamiast mnie słuchać zaprzyjaźniasz się z moją córką!- lwica przygniotła Asali do ziemi warcząc na nią groźnie.
- To prawda...- miodowej lwicy głos drżał ze strachu, ale Uru tylko to cieszyło.
- Nie powiesz nikomu o naszej małej tajemnicy?
- Nikomu... I obiecuję, że nie zbliżę się do Twojej rodziny, ale to Akili do mnie podeszła, a kiedy chciałam odejść zatrzymała mnie...
- Grr...- lwica wyszczerzyła kły, a Asali zasłoniła głowę łapami.- Może i tak, ale masz nie zwalać winy na moją córkę!
- Jasne... Mogę już iść?

Biała zaśmiała się pod nosem po czym wypuściła miodową ze swojego żelaznego uścisku. Powolnym truchtem opuściła jaskinię, a chwilę po niej wciąż drżąc ze strachu ostrożnie wyszła Asali. Lwice nie lubiły się od początku, ale miodowa nie sądziła, że Uru jest zdolna chcieć ją zabić, dlatego właśnie nie widziała problemu w przyjaźni z Akili. Fiołkowooka zamyślona szła w stronę Lwiej Skały. Kiedy się wdrapała chciała wejść odpocząć do Głównej Jaskini, ale jej plany zakłóciła Mpenzi myśląca na głos. Biedna pewnie była pewna, że nikogo nie ma na Lwiej Skale. Asali schowała się za kamieniem(tym przy, którym spał Kovu) nasłuchując rozmyśleń nastolatki. Brązowa krążyła w te i nazad.
- Słuchaj, Ujasiri. Ja muszę powiedzieć Ci coś bardzo, bardo ważnego. Kochanie ja... Ja jestem w ciąży.- ostatnie słowa szepnęła niemal  nieusłyszane, ale Asali, która ma bardzo dobry słuch dosłyszała je choć z trudem- Nie, to nie może się udać.- załamana nastolatka usiadła wpatrując się w zachodzące słońce, a po jej policzkach spłynęło kilka łez- Jak ja mu to powiem?- brązowa spuściła głowę oglądając swoje łapy, ale kiedy usłyszała kroki szybko otarła policzki z łez i spojrzała w stronę odgłosów nastawiając uszu. Na Lwią Skałę wszedł Ujasiri- Skarbie. Możemy porozmawiać? Najlepiej w Jaskini Kwiatu Pustyni.
- No dobrze. A o co chodzi?
- Dowiesz się na miejscu.- młoda lwica próbowała wywołać chociaż lekki uśmiech, ale jej złe samopoczucie dało górę.

Lew wzruszył ramionami i poszedł za lwicą. Szli w ustronnej ciszy wpatrując się w zwierzęta szykujące się do snu. Małe żyrafy biegały na około swoich rodziców widocznie dając im do zrozumienia, że spanie ich niby nie dotyczy. Na ten widok Mpenzi uśmiechnęła się leciutko trzeba przyznać. Niestety rodzice wygrali i małe żyrafki choć niezadowolone zamknęły oczka i odpłynęły do krainy snów. Para dalej szła bez słowa. Byli cichutko jakby najmniejszy odgłos mógł by sprawić, że stracą życie. W końcu Ujasiri chrząknął jakby miał za chwilę coś powiedzieć i nawet nabrał powietrza, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Kiedy dotarli do Jaskini położyli się przytuleni przy kwiecie, z którego wywar potrafi ożywić. Mpenzi doskonale znała historię o flakoniku. Światło promieniujące od uzdrowicielskiego kwiatu sprawiły, że oczy Mpenzi zaiskrzyły. Ujasiri przywykł do widoku światła o zachodzie słońca,więc nie wzruszyło go to. Na niebie zapanowała czerń. Jeszcze niestety gwiazd nie było, ale Ujasiri myślał  czy już nie tam Kiary i Kovu. Jego dziadków. Nastolatek stuknął lekko kilka razy łapą o ziemię dając swojej partnerce do zrozumienia, że ma zacząć mówić czemu zabrała go od wygodnej Królewskiej Groty do trzeba przyznać nie najprzytulniejszej Jaskini Kwiatu Pustyni. Mpenzi odetchnęła kilka razy, a książę przewrócił swoimi czerwonymi niczym krew oczyma.
- Ujasiri ja... Uaminifu mi powiedział, że jestem w... Że będziemy mieć lwiątko.- pisnęła lwica.
- Ale jak to?- lew zrobił wielkie oczy i migiem wstał- Jak to się stało?
- No wiesz skarbie... Chyba nie muszę Ci tłumaczyć skąd się biorą lwiątka.- Mpenzi uśmiechnęła się.
- No nie musisz, ale wiesz ja nie chce mieć lwiątek. Jesteśmy jeszcze za młodzi. I nie gotowi.- ostatnie zdanie dodał z wyższością- Powiedz Uaminifu, że ma usunąć lwiątko. Nie zostanę rodzicem. Nie w tak młodym wieku.
- Jak to?- lwica wstała, a po jej policzkach poleciały łzy dosłownie ciurkiem.- Przecież zanim jeszcze byłam w tej ciąży i szykowaliśmy się na lwiątka mówiłeś, że o nich marzysz.
- Ale jak będę gotowy. Jestem młody i głupi. To trzeba przyznać. Mogę jeszcze mieć inną partnerkę, albo zostać wysłany na jakieś ważne spotkanie zamiast mojego ojca, ponieważ musimy to sobie przyznać nie jest już młody, albo ojciec może mi zupełnie oddać władzę, albo...
- Już nie wymieniaj! Nie chcesz lwiątka? Dobra! Albo sama je wychowam, albo zabiję jak się urodzi!
- Nie mów tak!- oburzył się lew- Wybacz, ale nie mogę. I nie chcę.

Lwica z płaczem wybiegła z Jaskini. Jak Ujasiri mógł nie chcieć lwiątka? Jak? Mpenzi spojrzała za siebie. Zobaczyła za sobą swojego partnera jak za nią biegnie i coś tak krzyczy. Nastolatka wbiegła na Lwią Skałę, a później do Głównej Jaskini i zaczęła płakać. Wszedł za nią książę i objął łapą, ale ona go odepchnęła.
- Słuchaj Mpenzi. Nie wiedziałem, że to lwiątko tyle dla Ciebie znaczy. Jak tak bardzo je chcesz wychowamy je wspólnie. Ja i ty. Razem. To będzie wspaniały lew, albo lwiczka. A Uaminifi mówił jaka płeć i ile dokładnie?
- Nie. Ciąża trwa kilka dni i jeszcze nie można wykryć tego o co pytasz, ale ja czuje, że to będzie jedno lwiątko i, że to będzie lwiczka.- lwica objęła się za brzuch- Na pewno je ze mną wychowasz?
- Jasne. Wyrośnie na wspaniałą przyszłą królową. Całe ród będzie ją pamiętać jako jedną z najwspanialszych królowych w całej historii rodu królewskiego.
- Dziękuję.- Mpenzi wtuliła się w zaczątki grzywy partnera, a niebawem i ojca jej lwiątek.

Para usłyszała krzyki dochodzące z Królewskiej Groty. Spojrzeli na siebie zdziwieni i niespokojnie wstali w miejsc. Ramię w ramię tym razem spokojniej podreptali ku wyjściu z jaskini. Wchodząc do środka Królewskiej Groty zobaczyli Audi'ego stojącego twardo na miejscu, a za nim kuliła się Asali. Co dziwne Uru stała przed mężem wpatrując się w niego ze smutkiem, ale co chwila spoglądając na miodową w tym przypadku ze złością. Przyszli władcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo po czym Mpenzi zeszła zupełnie z Lwiej Skały do swoich przyjaciół siedzących nad Wielkimi Źródłami-największym wodopojem połączonym z rzeką na całej Lwiej Ziemi, za to Ujasiri wszedł do środka. Stanął bokiem do rodziców.
- Co się tu dzieje?- zapytał niespokojnie merdając ogonem.
- Wyobraź sobie synku, że masz ciocię!- wykrzyknął ze złością król patrząc prosto w oczy swojej żonie.
- Ciocia Sheila przeżyła?- uradował się nastolatek- Muszę szybko iść powiedzieć o tym Kifalme. Ucieszy się jak nic!- mówił pośpiesznie nie dając nikomu nic powiedzieć.
- Nie synu, ale szkoda. Asali to Twoja ciotka!- lew warknął niespokojnie w stronę białej.
- Jak to?- nastolatkowi zwiększyły się oczy ze zdziwienia.
- Tak to. Twoja matka ma siostrę, którą jest Asali.
- Wybacz kochanie. Ja nie chciałam...- tłumaczyła się Uru.
- Powiedz mi, jak to się stało, że nigdy nawet słowem nie pisnęłaś?!- wybuchł syn Kovu.
- Jak się poznaliśmy zmarła nam matka Machozi. Został nam tylko ojciec Lugha. Był koszmarnym tyranem, więc kiedy tylko zdarzyła się okazja uciekłam razem z tobą tutaj.
- Czemu nie powiedziałaś mi o Asali?- lew trochę spokojniał.
- Ona zabierała mi wszystko. Miłość ojca, matki, szacunek w stadzie, a nawet godność. Nie cierpiałam jej jak i nie cierpię dalej. Postanowiłam nikomu o niej nie mówić, żeby nie zabrała mi szansy na miłość.- lwicy spłynęła po policzku łza.
- Dobrze już dobrze. Ostatni raz mi czegoś nie powiedziałaś tak?- król chciał się upewnić.
- Oczywiście.
- Dobrze, a teraz muszę porozmawiać z mamą i tatą. Asa... Ciociu zostawisz nas samych?- miodowa przytaknęła głową i wyszła.

Kiedy byli już sami tylko we trójkę usiedli obok siebie. Książę wzdychał bez przerwy, aż w końcu zaczął mówić:
- Mpenzi jest w ciąży. Zostanę ojcem. Nie wiem jaka płeć i ile będzie lwiątek, a wiem tylko, że ciąża trwa dopiero kilka dni.- wyjaśnił.
- Wspaniale!- krzyknęli naraz król i królowa.





czwartek, 26 maja 2016

Nowy blog

Witam. Chciałam napisać, że mam nowego bloga:

zycie-lwicy-wemy.blogspot.com

Serdecznie zapraszam :)
Na razie jest tylko prolog.

wtorek, 17 maja 2016

47# Duch opiekuńczy i nowa lwica

Był piękny poranek. Słońce dopiero budziło się do życia, a już nikogo prócz niego nie było w jaskini. Ujasiri otworzył oczy i wzruszył ramionami. Znowu je zamknął i już prawie spał, kiedy do groty wszedł Audi z kamiennym pyskiem. Król uśmiechnął się serdecznie na widok syna. Szturchnął go lekko łapą. Następca tronu otworzył oczy i spoglądnął na ojca.
- Musimy porozmawiać synu.- Audi'emu uśmiech nie schodził z pyska. Nastolatek wstał podążając za ojcem.

Wspięli się na sam szczyt Lwiej Skały. Ujasiri pamiętał ten widok. Ostatni raz widział całe królestwo z góry jako lwiątko. Kilka dni, może miesięcy po tym jak się urodził. Wszystko opromieniał złocisty blask słońca.

- Tato, po co mnie tu przyprowadziłeś?-młody lew spojrzał zdezorientowany na ojca.
- Posłuchaj mnie... Ja... Nie jestem pewien czy...-syn Kiary zamyślony spojrzał na swoje królestwo.- Nie jestem pewien czy Ty będziesz dobrym królem. Od kiedy uzgodniłem z twoją matką, że to Akili będzie królową przestałem cię uczyć. Teraz obawiam się, że jest za późno na naukę.
- Też się tego obawiam tato. Trzeba mieć nadzieję, że pójdzie mi dobrze. Ale na razie musimy nadrobić, prawda?
- Oczywiście. Powiedz mi, co wyciągnąłeś z naszej ostatniej lekcji.
- Panowanie króla jest jak słońce. Każde wschodzi i zachodzi. Trzeba dbać o Krąg Życia. Szanować każde zwierzę. Od najmniejszego, do największego. My jemy roślinożerców. Mimo to przydajemy się im, ponieważ kiedy umrzemy wyrasta na nas trawa, którą oni jedzą.
- Dobrze. Jestem z Ciebie strasznie dumny. A teraz lekcja numer dwa. Wiem, że nie ma jeszcze gwiazd, ale już za trzy miesiące będziesz dorosły, więc musimy nadgonić. W gwiazdach są wszyscy wielcy królowie z przeszłości. Oni czuwają nad nami. Kiedy jesteśmy samotni, źli, lub nie wiemy co robić dalej oni są przy nas. Może nie jako duchy, które nam się ukazują, ale w innych żyjących lwach. Każdy ma swojego Ducha Opiekuńczego. Może to być lwica, jak i lew. Moim Duchem Opiekuńczym jest wielki król Mufasa. Ojciec mojego dziadka, a Twojego pradziadka, Simby.
- Kto jest moim Duchem Opiekuńczym?
- Nie wiem. W odpowiednim momencie twojego życia sam ci się ukaże. Ale dalej. Lekcja numer trzy. Musisz znać wszystkie pokolenia naszego rodu i ich historię. Więc tak. Mohatu to nasz najdalszy znany przodek. On założył Lwią Ziemię. Był w kolorze toffi z trochę jaśniejszą grzywą. Jego żoną była królowa Zauditu. Piękna, żółta lwica. Ich córką była królowa Uru.
- Mama ma tak na imię!
- Masz rację synku. Ale wracam do opowieści. Jej mężem był król Ahadi. Straszny tyran. Ich dziećmi byli Mufasa i Taka. Taka to Skaza inaczej. Mufasa od urodzenia był przyszłym królem. Ahadi na nieszczęście traktował Skazę podle. Dlatego w jego sercu zagościła nienawiść, zazdrość i smutek. Zapomniałem. Uru to była brązowa lwica. Jasno brązowa. Ahadi był żółtym lwem z bujną, czarną grzywą. Mufasa był pomarańczowy z brunatną grzywą. Skaza za to był jasno brązowy jak jego matka. Po ojcu odziedziczył czarną grzywę. Mufasa miał za żonę Sarabi. Beżową lwicę. Ich synem był Simba. Identyczny jak Mufasa. Simby żoną była Nala. Mieli córkę Kiarę, którą znasz. Niestety ona odeszła. Ach... No nic. Moim tatą jest Kovu. Mąż Kiary. Dalszą historię znasz Ujasiri.
- Tak tato. To wszystkie lekcje?
- Tak. Syneczku. Jednak nadal nie jestem pewien, czy dasz sobie radę.

(Ujasiri niebieski a Audi zielony)

Czy królem dobrym będę nie wiem sam. Jednak nadzieję wciąż ja mam. Władza to odpowiedzialna rzecz. I wszystko co się z tym wiąże też.
Mój synu wiedz.To bardzo ważna rzecz. Wiedz i myśl co chcesz. Ja za tobą zawszę będę wiedz. Synem mym jesteś i ja. Zostawić nie mogę cię. Ani mi się śni. Ja i ty. Ja i ty to jedno tak wiec wiesz. Ja z tobą będę też.
Ma siostra to córka jest twa. Jej zaniedbać nie odważ się. Władzy boję się. Czy uda mi się?
W głowie wszystko siedzi więc. Musisz myśleć i wiedzieć, że dobrze będzie bo niby czemu nie? Władza ma dobre strony. 
Więc cieszę się z tego kim mam być!
- Tak Ujasiri. Wracając. Już za trzy miesiące będziesz dorosły. Ja jestem już stary i byłoby dobrze gdybyś został królem jak najszybciej.
- Czyli kiedy?
- Kilka miesięcy po Twoich urodzinach. Niechaj Twoja siostra będzie minimum nastolatką kiedy zasiądziesz na tronie Lwiej Ziemi.
- Panie!-do króla podleciała przestraszona Zizi- Jakaś lwica! Stado ją przyprowadziło! Jest na Lwiej Skale!- Zizi zemdlała. Oczywiście upadła na skałę.

Audi i Ujasiri zbiegli ze szczytu Lwiej Skały. W Głównej Jaskini było całe stado, a w środku niemałego kółka siedziała miodowa lwica z kremowym pyskiem, brzuchem i łapami. Miała jasno różowy nos i piękne fiołkowe oczy. Nieznajoma spojrzała na króla po czym uśmiechnęła się co zdziwiło wszystkich zebranych, a najbardziej Uru.

- Kim jesteś i czego szukasz na mojej ziemi?!- zapytał mrożącym krew w żyłach tonem król.
- Mam na imię Asali, Audi.
- Skąd mnie znasz!? Wrr.
- Jestem byłą dziewczyną Clow'a.
- Jak to?
- Tak to. Lorna nigdy nie była prawdziwą partnerką Twojego brata. Była tylko przykrywką. Przez cały ten czas ja byłam jego dziewczyną. Po jakimś czasie zaszłam w ciążę. Jako nastolatka. W tamtym momencie on zakochał się w Lili. Zerwał ze mną, a kiedy się dowiedział, że jestem w ciąży powiedział, że będzie odwiedzał dzieci. Urodziłam mu dwa lwiątka. Bliźniaki. lwiczka i lwiak. Mieli pomarańczowe ogonki jak Clow. Nasz syn miał takiego samego koloru grzywę. Po mnie odziedziczyli kolor sierści. Daliśmy im imiona razem. Lwiczka miała na imię Hati. Energia od Nishati. Lwiak nazywał się Ramy. Kremowy od Creamy. Hati i Ramy rośli. Są już dorośli i poodchodzili na najróżniejsze strony Afryki. Dziś przybyłam by zamieszkać tu.
- Chyba śnisz!-odezwał się książę, a po jaskini porozchodziły się szepty.
- Cisza! Możesz tu zamieszkać Asali. Okres próbny. Pamiętaj. Jeden mały zgrzyt, a możesz pożegnać się z mieszkaniem na mojej ziemi.
- Oczywiście o panie.- Asali ukłoniła się.

Do miodowej podeszła Uru z niejasnym wyrazem pyska. Wyszła z jaskini, a za nią szła zaciekawiona Asali. Weszły we dwie do jaskini, w której rósł Kwiat Pustyni. Królowa usiadł przed wyjściem spoglądając w głąb groty. Przed białą usiadła wciąż zaciekawiona Asali. Nie miała ona złych zamiarów więc nie bała się. Królowa wysunęła pazury i patrzyła na nie.
- Asali...- zaczęła spokojnie, lecz po chwili przygniotła miodową lwicę do ziemi i patrzyła na nią niemiłosiernie. Płomyki złości tańczyły jej w oczach, a fiołkowooka coraz bardziej się bała- Posłuchaj mnie teraz uważnie.- mówiła przez zaciśnięte zęby próbując nie krzyczeć- Jeżeli choć raz zbliżysz się do mojej rodziny to nie wyjdziesz z tego dobrze. Tak?
- Eh... eh...- lwica próbowała coś z siebie wykrztusić jednak nie potrafiła.
- Gadaj!- matka Akili puściła wodze nerwom i swoje lśniące pazury zaczęła wbijać w klatkę piersiową Asali.
- Przysięgam.- miodowej drgał głos. Przestraszona co chwilowymi warknięciami królowej zasłoniła sobie łeb.- Przysięgam na wszystkie łapy.- Asali usiłowała wydostać się spod łap białej. Królowa wypuściła lwicę i szła w stronę wyjścia z jaskini jakby nigdy nic.
- Myślę, że się dogadałyśmy.

- Yhm.- Asali przytaknęła skulona pod ścianą. Nie spodziewała się takiej postawy ze strony królowej.

Kiedy Uru była przy wodopoju miodowa ośmieliła się wyjść. Pobiegła truchtem unikając królowej, która od teraz kojarzyła jej się z kłopotami. Na Lwiej Skale czekała na nią mała, bialusienka niczym śnieg lwiczka. Jej błękitne oczka wpatrywały się w nią z zaciekawieniem. Po kilku minutach nieruchomego stania Asali postanowiła wejść do Głównej Jaskini, ale po kilku niewielkich krokach tajemnicza lwiczka odezwała się:
- Dzień dobry. Mam na imię Akili.
- Witam.- odpowiedziała trochę zdziwiona lwica- Ja mam na imię Asali.
- Słyszałam. Całe stado o pani mówi. Wie pani?
-  Teraz już tak. Mów mi po imieniu. Powiedz mi. Jesteś może księżniczką? Wybacz mi tą ciekawość, ale przypominasz mi królową Uru.
- Jestem księżniczką, a to mój starszy brat Ujasiri.- Akili wskazała łapką na brata leżącego przy Mpenzi. Miodowa spojrzała pytająco na białą - Ta lwica to jego dziewczyna. Ma na imię Mpenzi. Jest bardzo miła. Mój brat jest przyszłym królem. Wcześniej ja byłam, ale...
- Nie opowiadaj obcym o Twoim życiu.- skarciła córkę królowa, która nie wiadomo skąd się wzięła.
- To nie jest nikt obcy. Tata ją przecież zna. Ja też. Ma na imię Asali i jest moją koleżanką.- Akili usiadła obok łap miodowej, a Uru zmierzyła ,, nową'' lodowatym spojrzeniem.
- Nie, nie prawda. To nie jest Twoja koleżanka, a lwica, która ma co do nas złe zamiary, ale tata tego po prostu nie wyczuwa. Nie zachowuj się jak dziecko, poza tym.
- Jak dziecko?- Akili zrobiła złą na matkę minę w stylu ,, odwołaj to co powiedziałaś, bo cię ukatrupię''.
- Tak. Za sześć miesięcy będziesz już dorosła, a zachowujesz się jakbyś miała tylko trzy miesiące.
- I dlatego już teraz mam być jak dorosła, mimo, że Lwia Ziemia nie wiąże ze mną nawet żadnej przyszłości!- zdezorientowana Asali wycofała się powoli kilkoma krokami, a później przyśpieszyła tępa.
- Przestań!- Uru zła była na swoją córkę chyba pierwszy raz w jej życiu.
- Bo co?!
- Akili! Grah! Nie zachowuj się jak rozwydrzony bachor, a odpowiedzialna lwica! Bo na razie wiążesz mi się z kimś kto nie zasługuje by znać rodzinę królewską, a co dopiero do niej należeć! Grahhh!- biała lwica spojrzała na córkę wzrokiem ,, tylko się odezwij, albo porusz,a w furii rozwalę całą Lwią Ziemię, razem z tobą''.
- Ja... Hyy.- wciągała nosem lwiczka.

Po kilku wciągnięciach nosem z oczu Akili wypłynęły pojedyncze krople łez. Siostra Ujasiri'ego odbiegła od matki prosto nad rzekę graniczną. Usiadła na środku ,, mostu'' i już nie tamowała łez jak robiła przed matką. Jej szloch słychać była chyba kilkadziesiąt metrów za nią, i przed nią. Nie miała najmniejszego zamiary wrócić do matki na Lwią Skałę. Nie po tym, co od niej usłyszała. Błękitnooka leżała tak dobre kilka godzin, aż nad jej łbem zawisły pierwsze gwiazdy, a jej policzki nie były już mokre od łez. Patrzyła w nie z zafascynowaniem. Pamiętała doskonale jak razem z tatą oglądała je, a on opowiadał ciekawe historyjki o  Dawnych Władcach. Kiedy powiał lekki wiaterek, a w gwiazdach Akili zobaczyła coś w stylu lwiego łba przypomniało jej się o Duchach Opiekuńczych. To był odpowiedni moment, by jej się ukazał, prawda? Kiedy po połowie godziny nic się nie stało, biała spojrzała w wodę. Położyła łeb na łapach i próbowała spać. Nie udawało jej się. Nagle powiał mocny wiatr. Sierść lwiczki latała na nim, a kilka liści i różowych płatków jakiś kwiatów zrobiło między nią kilka kółek. Na końcu kłody prowadzącym na Złą Ziemię pojawił się oślepiający blask. Liście i płatki zaczęły wirować szybciej wokół lwiczki. Akili zaczęła się unosić, aż blask przed nią wyrzucił z siebie wielki podmuch powietrza. Biała gwałtownie spadła na kłodę, a przed nią stała nastoletnia lwica. promieniało od niej światło, a ona samo była na wpół przezroczysta. Jej brązowe futro lśniło niczym oszlifowany klejnot, jej zielone oczy miały w sobie współczucie i dobro. Położyła się, a uśmiech nie znikał jej z pyska.

- Kim jesteś?- białej drżał głos.
- Mam na imię Roho. Akili.
- Skąd mnie znasz? Kim jesteś?
- Jestem Twoim Duchem Opiekuńczym, a jednocześnie i starszą siostrą. Umarłam przy porodzie. Mama zdążyła dać mi imię. Roho. Powiedz mi. Czemu tutaj leżysz? Całkiem sama? To do ciebie nie podobne.- Roho objęła lwiczkę łapą i przyciągnęła ją do siebie.
- Nie wiesz?
- Ah. No tak. Wiem, wiem. Mama przesadziła, ale nie miej jej tego za złe.
- Czemu niby nie? Słyszałaś co do mnie powiedziała.
- Owszem. Słyszałam. Była zła, że zadajesz się z Asali. Mama jej naprawdę nie lubi. Ona cię kocha, i sądzi zupełnie co innego niż to co powiedziała. Wiem to.
- Nie wierzę.
- To zobaczysz.

Roho złapała lwiczkę i położyła ją na grzbiecie, po czym wstała powoli uważając na siostrę. Odskoczyła od ziemi i poleciała na Lwią Skałę. Jako iż była ona Duchem Opiekuńczym tylko Akili nikt inny jej nie widział. Sprawiła, by jej podopieczna także była niewidzialna. Na Lwiej Skale wszyscy byli pogrążeni w smutku. Uru stała na czubku Lwiej Skały wpatrując się w niebo.

- Jak ja mogłam?- pytała się na głos królowa.
- Kiedy to?- zapytała Akili.
- Teraz.- odpowiedziała z przekąsem - Widzisz już? Wszyscy cię tu kochają i potrzebują. O mnie, nie wie prawie nikt, więc co ja mam powiedzieć?
- Proszę uczyń mnie widzialną!
- Już się robi.- Roho sprawiła, że Akili znowu była widzialna, a sama zniknęła.
- Mamo!- księżniczka podbiegła do matki i otarła jej się o łapy.
- Córciu! Wróciłaś! Myślałam, że już nie wrócisz! Kto cię do tego skłonił?
- Roho.
- Co?- w głowie królowej nazbierało się wiele myśli.
- Mój Duch Opiekuńczy. I moja siostra.- ostatnie zdanie szepnęła matce do ucha.
- Ah. Przepraszam cię kochana. Nie powinnam na ciebie krzyczeć, a co najważniejsze takich rzeczy. Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie taka ważna... Obiecuje ci, że już nigdy na ciebie nie nakrzyczę.
- Ja ciebie też kocham mamo. Chodźmy już spać. Śpi już całe stado.
- Masz rację kochanie.

Lwica i lwiczka wróciły do swojej jaskini, przytuliły się do siebie i zasnęły dość szybko.

środa, 11 maja 2016

Smutny dzień dla Lwiej Ziemi

Był piękny, poranek, kilka dni od ostatnich wydarzeń. Słońce dopiero budziło się do życia. Heshim wyszedł z jaskini i przeciągnął się. Podszedł do czubka Lwiej Skały i już chciał na niego wejść kiedy uświadomił sobie, że nie ma prawa. Tylko rodzina królewska może wchodzić na czubek Lwiej Skały. Cofnął się kurcząc do siebie mocno prawą przednią łapę. Jednak po chwili sztywnego stania wkroczył na zakazane miejsce. Położył się na nim niczym król i oglądał wielke tereny Audi'ego.
- Gdybym tylko nie uciekał...-szepnął do siebie-Miałbym takie widoki na co dzień. Na szczęście nikt nie zna mojej przeszłości. No, oprócz Mpenzi i Tabasamu. No tak. Mpenzi... Moja eks. Czemu ona go kocha?-zadał pytanie świadom, że nikt mu nie odpowie- Tak bardzo ją kocham... Teraz jest partnerką brata przyszłej królowej. Ja dał bym jej lepszy status.-zakpił- Może dam jej lepszą przyszłość? Mogę sprawić by była kimś kim byłaby gdyby poszła ze mną, ale król mógłby mnie za to wygnać... A może dla jej dobra?- lew zamyślił się poważnie.
- Ej? Co ty tu robisz?- Macho podszedł ostrożnie do nastolatka.
- Co? A, ja? Leże, nie widać? Wr.- warknął naprawdę wściekle.

Mpenzi wyszła z jaskini obudzona przez warknięcie nastolatka. Miała tej nocy bardzo płytki sen. Podbiegła ździwiona do byłego partnera.
- Nie możesz tu być wiesz?-zapytała.
- Naprawdę? Wybacz. Na Rajskiej Ziemi każdy mógł sobie chodzić gdzie mu się żywnie podoba.
- Tak, na Rajskiej Ziemi, a my jesteśmy na Lwiej Ziemi. Kumasz?
- No tak... Wybacz- biały zobaczył wychodzącego z jaskini Ujasiri,ego- skarbie.- brązowogrzywy polizał córkę Moyo po policzku, po czym uciekł nad wodopój.

Za księciem wyszła Akili i Audi. Mieli oni tylko we trzech ważną sprawę do obgadania. Bardzo ważną. Ujasiri, który przed chwilą zobaczył jak Heshim liże jego partnerkę po policzku buzowała w nim zazdrość. Audi, który  zauważył złość syna położył mu łapę na grzbiecie, uśmiechnął sie do niego i puścił mu oczko. Książę uśmiechnął się lekko do ojca i ramię w ramię z nim poszli za Akili na granicę między Lwią Ziemią, a Imperium Światłości. Król położył się, Akili na nim, a Ujasiri obok niego. Z pyska lwa znikł uśmiech i pewność siebie. Zamiast niego pojawił się smutek. Westchnął ciężko i zaczął.
- Wczoraj Macho grzebał w prawie Lwiej Ziemi. Wcześniej robiliśmy to ja i mama, ale pominęliśmy jeden, dość poważny szczegół. Niniejszy Ujasiri, także musi rządzić. Wybraliśmy cię Akili,-zwrócił się do córki- ale niestety. Albo ja i mama podzielimy Lwią Ziemię na pół i każde z was będzie władało, albo Akili będzie musiała oddać tron Ujasiri'emu.-wszystkich zatkało.
- Czyli, że muszę oddać tron Ujasiri'emu?- zapytała księżniczka.
- Tak. Albo podzielić Lwią Ziemię na pół. Drugą połowę nazwałby Ujasiri, a druga zostałaby Lwią Ziemią.
- Aha... Czyli, że wszystko zależy teraz ode mnie?-lwiczka zakłopotała się.
- Od ciebie i Twojego brata. Ujasiri? Co byś wolał?
- Eh... Ja wolałbym być królem całej Lwiej Ziemi. Akili?-spojrzał na siostrę- Jak ty wolisz?
- Em... Tato? Musimy podjąć decyzję teraz...?- spytała ojca Akili.
- Wiesz... Kazałem z mamą Macho i Zizi zwołać wszystkie zwierzęta, ponieważ chcemy ogłosić kto będzie  panował. Macie...-lew zamyślił się- Kilka minut. Radziłbym wam podjąć decyzję teraz. Musimy też przygotować Lwią Skałę i mama musi cię umyć-spojrzał na córkę król- i jeszcze Ujasiri musi się umyć w wodopoju.
- No to klapa.-nastolatek westchnął- Akili. Powiedz co wolisz.
- Boje się być królową. Lwia Ziemia jest wielka. Połowa też jest dość duża. Boje się tego tytułu i nie chcę być... Ujasiri? Przejmiesz Lwią Ziemię? Calutką.
- Dobrze! Dziękuję ci Akili!- nastolatek przytulił siostrę i pobiegł się umyć. Audi wstał jednocześnie podnosząć córkę.
- Naprawdę nie chcesz być królową?
- Tak tatusiu. Nie chcę władać.

Lew uśmiechnął się nieszczerze. Bał się władzy syna. Poszedł śmiejąc się z córką. Pod lwim domem były już wszystkie zwierzęta. Brązowy westchnął. Wbiegł na Lwią Skałę i dał córkę Uru. Ona umyła ją w oka mngnieniu. Na czubek Lwiej Skały weszli Uru i Audi rozglądając się dookoła. Za nimi kroczyły ich dzieci. Nastolatek i lwiczka wepchnęli się między rodziców i uśmiechali się szeroko machając jednocześnie łapkami ludowi. Audi zaryczał na znak, że wszyscy mają być cicho. Kiedy na Lwią Skałę wszedł Uaminifu Audi zaczął mówić.
- Moje dzieci podjęły dziś bardzo ważną decyzję!- krzyczał władczym tonem- Akili zwierzyła się tronu!-zwierzęta oburzyły się, a uśmiech zszedł z pyszczka lwiczki- Cisza!-zwierzęta ucichły jakby ktoś nacisnął jakiś specjalny guzik- Oddaje ona tron Ujasiri'emu!- słychać było szepty- Niechaj żyje przyszły król Lwiej Ziemi, Ujasiri!- wszyscy zaczęli krzyczeć na cześć przyszłego króla. Tupali kopytani, łapami itp. Słonie trąbiły, lwy, tygrysy i innne dzikie koty ryczały. Widać było, że zwierzęta się cieszą.

Uaminifu podszedł na nastolatka, łamiąc jednocześnie owoc baobabu. Sokiem z niego namalował kilka dziwnych znaków. Książę zaryczał najgłośniej jak tylko potrafił, co nie do końca mu wyszło, jednak zwierzęta wciąż go szanowały. Kiedy zwierzęta się rozeszły Nala i Kiara podeszły do Ujasiri,ego i pogratulowały mu. Przytuliły jeszcze Audi,ego i Akili. Zza ich łap wynurzyły się dwie maciupenkie postacie. Kama i Siri. Lwice zawiadomiły, że idą z lwiątkami na spacer. Nala złapała za skórę na karku Siri, a Kiara tak samo złapała Kamę. Pobiegły truchtem nad wodopój, który przez ,,prezentację" przyszłego króla był doszczętnie opystoszały. Lwiątka wskoczyły do wody i chlapały się. Stare lwice położyły się u brzegu wodopoju i plotkowały na różne tematy. Po chwili zasnęły. Spały bardzo twargo, dlatego nie czuły szturchania i popiskiwania lwiątek. Nie czuły także, jak lwice ze Złej Ziemi ciągnęły je i dzieci Motti na granicę. Obudził je tylko silny cios. Otworzyły energicznie oczy. Zobaczyły obok siebie ledwo żywą Siri. Kiarze poleciały łzy. Lwiczka leżała oddychając ciężko, a ona nie potrafiła jej pomóc. Po kilku sekundach lwiczka kaszlnęła co sprawiło, że krew trysnęła jej z pyska.
- Pomocy...- powiedziała bezsilnie i cicho, po czym jej łeb opadł bezsilnie na ziemię.
- Siri!- wrzasnął Kama przypominając jednocześnie lwicom, że jest jeszcze on.
- Kama.- szepnęła Nala na tyle cicho, ale i na tyle głośno by lwice nie usłyszały jej, a syn Diathesis'a ją usłyszał. Gdy lwiątko usłyszało żonę martwego Simby  podeszło do niej nastawiając ucho- Biegnij na Lwią Skałę i zawiadom stado...-kremowa zrobiła wielkie oczy, co przeraziło Kamę. Jednak niestety to było dlatego, ponieważ Lorna uderzyła starszą lwicę w brzuch co sprawiło, że ta umarła.
- Mamo!-Kiarze łzy spływały po policzkach ciurkiem zmywając z nich krew.- Tato! Opiekuj się mamą!- krzyknęła w niebo. Deszcz zaczął lać jakby na zawołanie.

Słona woda dopadła otwarte rany pomarańczowej. Lwica prubowała unikać ciosów złych lwic. Dobrze jej to szło, ale niestety jeden unik był nieudany. Lwica ze Złej Ziemi złamała córce Simby kręgosłup. Na nieszczęście cios był tak silny, że Kiara od razu umarła, a lwice zaczęły gonić źółte lwiątko. Kupuleleza próbując złapać Kame za tylną łapę zraniła go w nią. Syn Motti nie miał już siły biec, a ranna łapa tylko mu to utrudniała. Lwice złapały go za kark i pobiegły na swoją ziemię.
***
- Tato?- Ujasiri podszedł do ojca.- Może pójdziemy szukać babci, prababci, Kamy i Siri? Mimęły już chyba cztery godziny odkąd poszły.
- Dobrze synu. Zwołaj resztę Lwiej Straży i pójdziemy na poszukiwania wszyscy.
- Okej.

Kiedy nastolatek zawołał Lwią Straż ona, on i jego ojciec pobiegli na poszukiwania. Tabasamu wywęszył krew co zaniepokoiło wszystkich. Heshim zobaczył ślad z krwi i za nim szli. Doszli, aż do granicy, na której zobaczyli martwą Siri, Nalę i Kiarę. Wszystkim popłynęły łzy. Audi podbiegł do matki i babci po czym zaczął oblizywać je z krwi. Nic, ani nikt nie był w stanie wyrwać go z transu czyszczenia rodziny. Kifalme jako najszybsza pobiegła po Motti i Diathesis'a. Kiedy wrócili we trójkę Diathesis podszedł myć córkę. Motti za to węszyła za synem. Nigdzie niestety go nie wyczuła, ani nie zauważyła śladów krwi. Jedyne łapy, które widziała to łapy lwic ze Złej Ziemi, ale, niestety takie ślady to norma. Zrezygnowana położyła się przy mężu i także myła córkę. Lwia Straż pogrążona żałobą poszła zawiadomić stado o tragedii.
***
Chciałam przypomnieć, że pod notką ,,Nowa Lwia Straż" jest jeszcze jedna, która nie wiem czemu opublikowała się w złej kolejności.

poniedziałek, 9 maja 2016

Kwiat Pustyni

- To niesamowite. Kifalme powinna być liderem Lwiej Straży, a nie Ujasiri.- szeptały między sobą lwice, gdy tylko córka Sheili obok nich przechodziła, albowiem wcześniejszego dnia Lwia Straż walczyła z hienami, a to właśnie Kifalme dowodziła, kiedy królewski syn stał jak słup soli.

Siostra cioteczna Ujasiri'ego kroczyła dumnie, powoli i z gracją do Królewskiej Groty. Na jej środku i jedyny w niej leżał brat Akili. Książę pocił się, trzymał obydwiema przednimi łapami za łeb, patrzył z niedowieżaniem przed siebie i mamrotał coś pod nosem. Kiedy zobaczył kuzynkę obok niego wstał gwołtownie i zbliżył się do niej, aż ta musiała cofnąć się pół kroku, jednak nadal byli do siebie bardzo blisko pyskami.
- Kifalme! Ja przechodzę załamanie nerwowe!- krzyknął przerażony, na co lwica tylko odepchnęła go lekko od siebie.
- Niczego nie przechodzisz. Wyjdź na zewnątrz. Od wczorajszej walki nie wychodzisz z tej jaskini. Potrzebujesz świeżego powietrza. Chodź.- lwica złapała kuzyna za ogon i ciągnęła przez jaskinię.

Dopiero przy jej końcu nastolatek wstał i własnosilnie wyszedł z groty. Zchodził z Lwiej Skały udając dumnego. Kifalme, która przed wyjściem z jaskini przysiadła uśmiechnęła się lekko ze swojego osiągnięcia. Książę pokazał Kifalme gestem łapy, iż ma ona podążać za nim. Lwica zrobiła ździwioną minę i podbiegła do niego. Szli chwilę, aż do opustoszałej jaskini gdzie usiedli na wprost siebie. Ujasiri pokazał jej pomarańczowy flakonik. Ten sam, który Audi dostał wcześniejszego dnia od Uaminifu. Młody lew uśmiechnął się szeroko i rozglądał po tworzy lwicy próbując odszyfrować reakcję kuzynki z jej kamiennego pyska. Nie mogąc znieść frustrującej ciszy nastolatek odezwał się.
- Zabrałam to dzisiaj rano ojcu. Wczoraj dostał to od Uaminifu. Ciekawe co to? Nie?
- Nie. Dostał to od tego dziwaka, tak?- nastolatka zrobiła pytającą minę.
- No... tak.- lek uśmiechnął się niepewnie.
- Nie. Za żadne skarby nie sprawdzimy co to jest.- wskazała łapą na trzymaną przez Ujasiri'ego buteleczkę.
- Daj spokój! Co by na Twoim miejscu powiedziała ta Kifalme, którą znałem jako lwiątko, które miało rodziców?- lwicę na wspomnienie o rodzicach zakuło serce. Od śmierci matki i wygnania ojca minęło dużo czasu, ale ona nadal to bardzo przeżywała.
- Posłuchaj mnie teraz. Twój ojciec dostał to od tego dziwaka. Nie wiemy co to, a tym bardziej co się stanie, gdy któreś z nas to wypije, albo wyleje na ziemie.- Ujasiri przekręcił oczami, ale mimo spostrzeżeń kuzynki wylał kilka kropel tajemniczej mikstury na ziemię i uchylił się nad jej kawałkiem wpatrując się w nią.

Lwica poszła w jego ślady. Wpatrywali się kilka minut w kawałek ziemi. Bez sensu. Żadna małpa nie wyskoczyła z pod ziemi i nie zatańczyła makareny, tak jak spodziewała się lwica, za to w jaskini rozprzestrzenił się cudowny zapach, przypominający woń soku pomarańczowego. Kifalme usiadła wyprostowana rozkoszując się pięknym zapachem. Ujasiri za to położył się na grzbiecie i zamknął oczy. Gdy zawiał wieczorny wiatr nastolatkowie rozbudzili się. Wstali gwałtownie i wybiegli z groty. Przy wodopoju zatrzymali się, ponieważ córka Risu musiała się napić. Lew wepchnął kuzynkę do wody i zaśmiał się. Lwica wybiegła z wody ociekając nią. Na początku chciała posiatkować brązowego, ale zrozumiała, że chce on tylko zrobić jej kawał. Kuzynka Akili śmiała się w niebogłosy i skoczyła na brata ciotecznego. Przygwoździła go solidnie do ziemi, aż ten nie mógł się ruszyć, ponieważ czuł piekący ból na klatce piersiowej. Kiedy ta zobaczyła, że lwa naprawdę to boli wypuściła go i odskoczyła przerażona. Nastolatek wstał i otrzepał się z kurzu. Zaśmiał się i przytulił ją dla uspokojenia. Ona odetchnęła z ulgą. Podreptali ramię w ramię na Lwią Skałę. Nastolatkowie weszli jeszcze roześmiani, ale to co zobaczyli, zaniepokoiło ich. Uru siedziała obok męża z oklapniętymi uszami oraz smutną miną. Wzrok wbiła w ziemię i co chwile spoglądała ukradkiem na nastolatków. Audi za to miał niezadowoloną minę. Nakazał synowi gestem łapy by szedł za nim. Ujasiri przełknął wielką gulę w gardle i przestraszony spojrzał na kuzynkę i matkę, która nie spojrzała nawet na syna, tylko zacisnęła oczy. Kifalme  usiadła obok królowej. Książę wyszedł z jaskini i zszedł z Lwiej Skały. Król usiadł na zboczu polany. Spojrzał w gwiazdy. Ujasiri podbiegł do niego, oczywiście zachowując odpowiedni dystans. Usiadł wbijając jednocześnie wzrok w ziemię.
- Zawiodłem się na tobie.-odezwał się pierwszy syn Kovu.
- Wiem tato...- królewski syn spojrzał na króla szklanym wzrokiem.
- Wybrałem cię na przywódcę, a zamiast ciebie, dowodziła twoja kuzynka. Powinienem być dumny z ciebie, a jestem z Kifalme.
- Przepraszam tato... Ja naprawdę...- Ujasiri'emu kapało z policzków kilka kropel łez- Się bałem!- wybuchł nieświadomie- Naprawdę! Ja nie chciałem! Strach mnie sparaliżował!
***
- Ciociu? Czemu jesteś smutna?-pytała natarczywo Kifalme.
- Audi powiedział, że...- lwica zacisnęła oczy i wargi- Da mu nauczkę, ponieważ podczas waszej walki zrobił z siebie pośmiewisko.
- Naprawdę?- nastolatka nie wierzyła własnym uszom.
- Yhm.-lwica przytaknęła.- Biegnę do nich. Muszę. Jako matka.- lwica najszybciej jak tylko potrafiła wybiegła na czubek Lwiej Skały.

Rozglądała się nerwowo za mężem i synem. Obok wodopoju zobaczyła Audi'ego warczącego i przygotowanego do skoku. Jej syn za to stał przed nim i drgał.
- Synku...-szepnęła najciszej jak tylko potrafiła, napięła wszystkie mięśnie i biegła w kierunku polany.

Biegła w stronę wodopoju najszybciej jak tylko potrafiła. Małe kropelki potu spływały jej po ciele. Kiedy dotarła do swojego celu skoczyła pomiędzy lwy. Oby dwa zrobiły ździwioną i zdezorientowaną minę. Uru zawarczała na męża groźnie.
- Zostaw go!- rozkazała władczo.
- Uru! Skarbie witaj.-lew uśmiechnął się obnażając przy tym wszystkie zęby-Dołączysz do nas?- zapytał.
- Słucham?-lwica zakłopotała się.
- Bawimy się w zapasy. Coś... Dziwnego?-lew zakłopotał się.
- Nie! Skąd. Przepraszam, że wam przerywam,ale... Musimy już wracać. Całe stado już śpi, a para królewska i jej syn to co?
- Racja mamo. Choć tato. Wracamy.-nastolatek w podskokach wrócił na Lwią Skałę.
- Uru? Powiedz mi... Co się stało? Wbiegłaś między mnie i Ujasiri'ego jakbyśmy mieli walczyć na śmierć i życie.
- Nieprawda.- królowa zaśmiała się teatralnie.
***
Nasptępnego, pięknego i słonecznego ranka prawie całe stado spało jak kamienie. Tylko Kifalme wyszła ze swojej jaskini i rozciągnęła się. Przymknęła trochę oczy, ponieważ słońce raziło ją w oczy. Weszła do Królewskiej Groty uwarzając na każdą królewską osobowość. Podeszła na palcach do Ujasiri'ego i szturchnęła go lekko. Książę mlasnął kilka razy i nieprzytomnie spojrzał na kuzynkę.
- Co? Ah. Hej. Co się do mnie sprowadza?- spytał nieprzytomnie królewski syn.
- Słuchaj... Pamiętasz wczoraj? W tamtej jaskini... Może coś się tam stało?
- Masz... Rację.- syn Uru oprzytomniał dopiero co.

Rozciągnął się i ziewnął. Wyszli z jaskini. Pobiegli do wodopoju. Napili się trochę, a potem lwica zaproponowała, że coś upoluje. Lew przytaknął energicznie. Na samą myśl o jedzeniu  ciekła mu ślinka. Po jakimś czasie brązowa wróciła z gazelą w pysku. Nastolatkowie zjedli śniadanie ze smakiem i skierowali się w stronę jaskini. Zamiast wspaniałego zapachu po jaskini rozprzestrzeniało się jasno-pomarańczowe światło. Kuzynostwo podeszło do źródła blasku. Jego źródłem był dość wysoki kwiat. Jego płatki były w kształcie odwróconych do góry nogami serc. Miał niewiele liści w kształcie trójkątów, łodyga była dość gruba, ponieważ miała kilka innych cieńszych łodyg poprzywiązanych na około jej. Lwy wpatrywały się w kwiat kilka godzin. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i wybiegli pędem z jaskini w stronę baobabu Uaminifu. Gdy dotarli pod drzewo i wspieli się na nie nawowyłali gorączkowo szamana. Głowa małpy wyjrzała zza grubej gałęzi i uśmiechnęła się szeroko.
- Witam was! Co was do mnie sprowadza?- małpa wyszła całościowo zza gałęzi i objęła nastolatków po czym złapał swój kij i oparł się o niego.
- Zabrałem wczoraj tacie ten flakonik, który mu dałeś. Wylałem kilka kropel na ziemię, a dziś... Był tam taki wspaniały kwiat...-nastolatek rozmarzył się.
- Kwiat Pustyni.
- Co?-zapytali jednocześnie.
- Kwiat Pustyni to wspaniały lek. Potrafi zabliźnić najcięższe rany. Jednak trzeba to podawać w małych dawkach. Trzeba tylko go podać dwie godziny po zranieniu. Inaczej Kwiat Pustyni nie uratuje chorego lwa.-wyjaśnił pawian.
- Wow.-lwica była zdumiona.
- Racja.- nastolatek przytaknął.

wtorek, 3 maja 2016

Nowa Lwia Straż

Był piękny poranek. Lwice były na polowaniu, Audi na patrolu,Zizi także,  nastolatkowie  wylegiwały się nad wodopojem, a Akili, Predator , Kipofu i Bangs bawili się pod Lwią Skałą. Kiedy król wrócił z patrolu,  a lwice z polowania syn Kovu zwołał zebranie stada. Usiadł na podwyższeniu w jaskini i zaczął mówić.
- Na granicy między Lwią Ziemią, a Cmentarzyskiem Słoni widziałem dziś trzy hieny. Martwię się więc postanowiłem stworzyć nową Lwią Staż. Lwia Staż to  ekipa lwów, które bronią naszej ziemi. W efekcie coraz mniej wrogów zakłuca nasz spokój oraz harmonię w wielkim Kręgu Życia. W tej ekipie jest pięć miejsc. Przywódca musi być najdzielniejszy. W Lwiej Straży znajdować się musi także lew najszybszy, najodważniejszy, najsilniejszy oraz ten, który ma sokoli wzrok. Naszemu pokoleniu znane są tylko dwie Straże. Jedną rządził Skaza brat króla Mufasy. Jego Straż upadła gdy jej członkowie nie zgodzili się obalić Mufasy. Drugą władał mój wujek Kion. Niestety ta grupa upadła kiedy zabiły go hieny. Lecz teraz czas by nowa Lwia Straż broniła Lwiej Ziemi. Myślałem długo kto się do niej nadaje. Po wielu godzinach  myślenia znalazłem odpowiednie lwy i lwice. Przywódcą będzie Ujasiri. Najszybsza jest Kifalme. Najsilniejszy to Heshim. Najodważniejszy jest Tabasamu. A kto widzi najlepiej ze wszystkich lwów i lwic na Lwiej Ziemi? Oczywiście Mpenzi!

Nastolatkowie stali jak posągi. Dopiero ich mózgi przetworzyły wiadomość króla. Oni byli nową Lwią Strażą? Nikt w to nie uwierzył,  ale król nie żartował.
- Jak to tato?- zapytał Ujasiri.
- Tak to.- król miał widocznie dobry humor- Wiem,  że dacie sobie radę.  Uaminifu będzie prowadził treningi. Zaczniecie jutro rano. Proszę się  rozejść! Zebranie zakończone!

Wszyscy prócz Ujasiri'ego, Uru i Audi'ego wyszli z jaskini.  Rzecz jasna ciągle słychać było szepty. Uru i Ujasiri podeszli do króla. Ujasiri miał niezadowoloną minę za to królowa była bardzo szczęśliwa.
- Audi! To świetnie, że postanowiłeś odbudować Lwią Straż. Nasi  nastolatkowie z pewnością podołają temu odpowiedzialnemu zadaniu.
- Ojcze! Jak mogłeś nie skonsultować tego ze mną!?
- Wiedziałem,  że byś się nie zgodził wiec wolałem o tym z Tobą nie rozmawiać.
- Po co w ogóle ta cała Lwia Straż!? Zizi patroluje Lwią Ziemię, a ty i reszta stada  zapewniacie bezpieczeństwo. Więc po co my? 
- Zizi damy mniejszy kawałek naszego królestwa. Po za tym. Nigdy jeszcze nie słyszałem by wszelkie środki bezpieczeństwa komuś zaszkodziły. A jak ja i reszta stada nie będziemy już w stanie walczyć wy nam pomożecie.
- Synku.-wtrąciła się Uru.- Jeżeli tata podejmuje jakąś decyzję to trzeba ją uszanować.  Tak jak postąpiła reszta Lwiej Straży.
- Hy. Zgoda.

Ujasiri wyszedł z Lwiej Skały i pobiegł nad wodopój. Leżał i  rozmyślał nad pomysłem króla. Ni stąd ni z owąd obok swojego odbicia w tafli wody zobaczył Kifalme. Uśmiechnął się do niej, a ona do niego, ale książę znowu   posmutniał.
- Kuzynie.  Co cię gryzie?
- Co on sobie wyobraża?! Za kogo on się ma?!
- Kto?
- Mój ojciec!  A kto inny?!
- Coś mi się zdaje, że za króla.
- Nawet się mnie nie zapytał czy chce być tym całym przywódcą!
- Daj spokój! Twój ojciec mianował cie przywódcą Lwiej Straży! Zgaduję, że większość lwów na Lwiej Ziemi chciałaby być na twoim miejscu.
- A co mnie obchodzi reszta! Nie chodzi mi tylko o to,  że nie chce być przywódcą tej całej Lwiej Straży! Ojciec mógł zapytać mnie o zdanie!
- Ujasiri! Twój tata jest królem. Nie powinieneś o tym zapominać! Wkurzasz się,  że Twój tata mianował cie kimś kim chciałby być każdy! Co ja mam powiedzieć? Mój ojciec zabił moją mamę! Jest wygnany, a mną zajmuje się Lief i Metgesel!
- Masz racje. Przecież mój ojciec nie zapytał po prostu mnie o zdanie w jednej sprawie. Wiele lwów i lwic ma gorzej o de mnie. Ja w ogóle mam bardzo dobrze.
- Takie podejście mi się podoba! A teraz czas na lekcje. Chodź.- lwica uśmiechnęła się po brata przyszłej królowej i wstała. Książę za to zmieszał się.
- Co? Przecież mój tata mówił, że zaczynamy uczyć się być tą Lwią Strażą jutro rano.
- Lekcje polowania! Twoja mama i Moyo będą nas uczyć.
- Oj. No tak. Tylko nas?
- Nie. Jeszcze resztę naszej paczki. Chodź już.  Za  chwilę się spóźnimy, a tego nie chcemy.- Kifalme zaśmiała się pod nosem. Książę od razu po niej i wstał. Szli obok siebie w kierunku baobabu szamana.

Gdy dotarli wszyscy byli już na miejscu.  Nastolatkowie którzy  wylegiwali się w cieniu drzewa migiem ustawili się w szeregu, a nauczycielki przed nimi.  Kuzynostwo dołączyło do przyjaciół. Gdy lwice upewniły się,  że wszyscy uczniowie już są Uru zaczęła mówić.
- Polowanie to trudna sztuka.- mówiła donośnie królowa- Lecz kto ją opanuje już nigdy jej nie zapomni. To trochę jak z chodzeniem. Kto nauczył się chodzić już się nie  oduczył. Prawda?- wszyscy uczniowie przytaknęli.
- Jak zechcesz polować- zaczęła Moyo- najpierw musicie znaleźć ofiarę. My już mamy. Tam. - lwica wskazała łapą na niewielkie stado zebr.- Później musicie podejść. Obserwujcie trawę. Wiatr nie może wiać wam od tyłu ponieważ wasza ofiara wtyczkę zapach drapieżnika i ucieknie. Trzeba poruszać się po ziemi bez szmeru, łapy muszą przylegać do ziemi. Tak samo jak całe ciało. Ktoś chce nam pokazać co wyciągnął z mojego gadania i pokazać jak poluje?

Młodzi rozgląadalia się po sobie chwilę, aż Kifalme wyszła przed szereg i z powagą powiedziała.
- Ja. Ja chcę pokazać jak poluje.
- To świetnie! Wybierz sobie jedną zebrę.

Córka Sheili zaczęła skradać się do starej zebry co chwila sprawdzając stronę w którą wieje wiatr.  Gdy była już blisko swego celu skoczyła na nią i powaliła ją na ziemię. Wbiła kły w szyję swojej ofiary i czekała, aż ta umrze. Gdy zebra umarła nastolatka zaciągnęła ją za nogę do nauczycielek. Te z wielkim podziwem patrzyły na nią.
- Koniec lekcji!-  krzyknęły razem.

Młodzi rozeszli się, a Moyo i Uru podeszły do Ujasiri'ego i Kifalme. Zebrały ich na osobność.
- Synku.- zaczęła mówić królowa- Tata powiedział, że możesz nie być przywódca  jeśli nie chcesz. Znajdzie kogoś na Twoje miejsce.
- Ja... Jednak chce być przywódcą.- powiedział z niedowierzaniem w głosie. - Bardzo się ciesze. Ojciec na pewno też.- królowa uśmiechnęła się.
- A co do ciebie Kifalme. Ja i królowa...
- Proszę mów mi Uru.- wtrąciła się.
- Tak jest. Wiec. Ja i Uru ustaliliśmy, że jesteś idealna w polowaniu wiec mogłabyś zostać lwicą polującą już teraz, ale nie  należałabyś do Lwiej Straży.
- Wole być w Lwiej Straży.
- Dobrze. - powiedziały razem Uru i Moyo.

Nowy mojordomus

Minęło kilka dni od ostatnich wydarzeń.
***
Był ponury i deszczowy poranek. Co chwila pioruny waliły o ziemię i niektóre drzewa. Wszyscy byli w jaskini. Tylko Zizi była na patrolu. Król właśnie z niego wrócił. Otrzepał się z wody. Małe kropelki latały po jaskini. Audi poszedł do Akili i przytulił ją, albowiem ta bardzo bała się burzy i aż trzęsła się ze strachu.  Ujasiri, Mpenzi, Kifalme, Heshim i Tabasamu siedzieli w kącie i rozmawiali o swoich sprawach. Uru, Predotor i jego mama siedzieli w innym kącie i także rozmawiali o swoich sprawach. Zizi wróciła z patrolu i  podeszła do króla.
- Wokół Lwiej Skały wszystko jest dobrze. Od granicy między Złą Ziemią, a Imperium Światłości krążą plotki, że jakiś nowy gepart mieszka na Lwiej Ziemi. Lorna przestała przychodzić na granicę-to nowość co za pewne wiesz.
- Imperium Światłości?-król zamyślił się- Co to za miejsce?
- Nie mówiłam? Dziwne. Imperium Światłości to nowa ziemia  granicząca z naszą.Od kiedy król Mfalme zabił wcześniejszego króla Przyjaznej Ziemi rządzi tam i zmienił nazwę na Imperium Światłości.
- Ciekawe. Wiesz coś może o tym gepardzie?
- Niestety nie. Lecz wiem, że się przejaśnia. Za chwilę przestanie padać.
- Dziękuję za raport.

Jak mówiła Zizi od razu przestało padać i grzmieć. Stado wyszło na zewnątrz. Audi poszedł szukać rzekomego geparda. Pytał wiele zwierząt o nieznajomym, ale od prawie wszystkich zwierząt usłyszał to samo czyli,, Jest bardzo szybki. Wygląda jak każdy inny gepart. Chyba jest dorosły. Na takiego wygląda. ". Jednak jedno zwierzę,  a mianowicie pewna żyrafa powiedziała,, Wiem tylko tyle, że został wygnany z Imperium Światłości. Nie  wiadomo co zrobił, ale pewnie coś strasznego bo król Mfalme nie skazuje na wygnanie za byle co. ". Ta odpowiedź przeraziła, a jednocześnie zafascynowała króla. Nie wiedział czy szukać przybysza czy dać sobie sobie spokój. Postanowił zapytać o zdanie Uaminifu. Pawian zdobył jego zaufanie w co król wątpił gdy nastąpił dzień, w którym nadszedł koniec podróży Rafiki'ego w wielkim Kręgu Życia. Oczywiście nowy szaman nie wzbudza w królu tego samego uczucia bliskości z magią, które czuł gdy tylko widział martwego szamana. Uderzenie o głowę wyrwało syna Kiary z zamyśleń. Uderzył się o pień baobabu. Od kiedy Rafiki umarł ojciec Akili nie lubi przebywać w tym miejscu. Przed oczami ukazał mu się obraz rozszarpanego szamana. Łzy  napłyneły mu do oczu. Wspiął się na drzewo, a w środku poszedł do malunków szamanów. Oglądał każdy po kolei. Z tego ,,studiowania" historii Lwiej Ziemi dowiedział się, że jest czwartym w historii jego królestwa brązowym lwem. Później poszedł do pięciu półek z kolorowymi flakonikami. Złapał mały, pomarańczowy i pełny flakonik. Na małym kawałku karteczki widniał napis ,,Kwiat Pustyni". Król zamyślił się. Z mędrowania wyrwał go Uaminifu.
- Ciekawi Cię ten flakonik?-zapytał  roześmiany pawian.
- Tak.-odpowiedział jeszcze trochę zamyślony król.- Co to jest?
- To wywar z...-małpa zamyśliła się- Tajemnicą są składniki tej mikstury. Ale wiesz...- pawian znowu się zamyślił- Mam tego sporo. Weź to sobie.
- Dziękuję. To bardzo szczodry czyn,ale przyszedłem do ciebie w innej sprawie. Zizi powiedziała mi dzisiaj, że na Lwiej Ziemi jest jakiś nowy gepart. Nie wiem, czy szukać go, czy dać sobie spokój.
- Ja, na twoim miejscu, czyli miejscu króla  szukałbym go. Na początek na terytorium tych  cętkowanych zwierząt.
- Hmm. Dziękuję Ci. Już sobie pójdę.

Lew zszedł z drzewa i pobiegł do domu gepardów. Gdy doszedł na miejsce zauważył wiele  zbiegowisko. Ciągle słychać było odgłosy walki. Brązowy przedarł się do walczących gepardów. Podbiegł do nich i zaryczał groźnie. Cętkowani spojrzeli na niego przerażeni. Jeden był bardzo wyjątkowy, ponieważ miał niebieskie oczy, a drugi jak każdy inny gepard-zielone. Zielonooki ukłonił się, a niebieskooki  rozkładał się zdziwiony po wszystkich zwierzętach.
- Wszyscy się rozejść! Już!- wrzasnął najgłośniej jak tylko potrafił. - Nie ty!- poraz kolejny krzyknął i spojrzał  złowrogo na niebieskookiego.

Gdy wszyscy już odeszli Audi usiadł obok geparda i łapą dał mu znać by i ten usiadł. Gdy cętkowane zwierzę usiadło król zaczął mówić.
- Kim jesteś? Skąd  pochodzisz i czego szukasz na Lwiej Ziemi!?
- Mam na imię Macho. Pochodzę z Przyjaznej Ziemi...
- Myślałem, że teraz Przyjazna Ziemia to Imperium Światłości.
- Dla mnie to całe Imperium Światłości to nic! Totalne zero! Dla mnie zawsze moją prawdziwą ojczyzną będzie Przyjazna Ziemia. Dlatego mnie wygnano. Ponieważ  broniłem ziemi mojego wspaniałego niestety już martwego króla.- Macho  posmutniał- Nie wiedziałem, że jestem na Lwiej Ziemi.
- Rozumiem.  Chciałbyś może zostać królewskim  mojordomusem?
- A co na to król?
- Jest tego całkowicie pewien.
- A tu niby skąd to wiesz?
- Bo to ja jestem królem.
- Przepraszam. -rzekł zakłopotany gepardów i ukłonił się.
- To nie potrzebne. Wstań.- Macho wstał- Wiec zostaniesz królewskim mojordomusem?
- Bardzo chętnie wasza wysokość.
- Ciesze się. Chodź za mną.

Brązowy szedł w stronę Lwiej Skały, a Macho za nim. Gepard warknął cichutko w kierunku króla.

sobota, 30 kwietnia 2016

Czy aby miłość na pewno umarła?

Ujasiri biegł przez Lwią Ziemię. Łzy spływały po jego policzkach. Wiedział, że jak ktoś go zobaczy to go wyśmieje. Chciał się gdzieś schować. Tylko nie wiedział gdzie. Zatrzymał się pomiędzy dwiema drogami. Jedna prowadziła do byłego domu Tabasamu, Mpenzi i Moyo, a druga biegła do wąwozu. Młody lew doskonale wiedział, że w wąwozie jest wiele jaskiń i szczelin. Tam nikt by go nie znalazł. Ale nastolatkowi nie oto chodziło. Niby chciał by nikt go nigdy nie znalazł, ale chciał też, aby ktoś go w tej chwili przytulił. Czuł się jak małe lwiątko, które straciło cały sens życia. Nie potrafiłby teraz pójść na Lwią Skałę. Nie w takim stanie. Łapy miał brudne od błota, policzki mokre po gorzkich łzach i oczy. Szklane, ponieważ płakał. Nie miał w nich iskierek szczęścia. Zgasły kiedy zobaczył Mpenzi i Heshim'a razem. Biegł wzdłuż ścieżki do małej opustoszałej jaskini.
A w tym czasie u Heshim'a i Mpenzi:
- Kim jest ten cholerny dupek!? Co?!-Heshim był bardzo zły.
- To... Mój przyjaciel. Syn króla i królowej.
- Na króla to on się nie nadaje.- burknął
- On nie jest przyszłym królem, a jego młodsza siostra.
- Pff. Nie dziwie się.- Heshim był wyraźnie szczęśliwy.
- Przestań.- lwica była zirytowana zachowaniem przyjaciela.- Idź prosto. Tam jest taki wielki baobab. W nim mieszka nasz szaman Uaminifu. Powiedz mu co się wydarzyło, a on cię zbada.
- A ty gdzie idziesz? Chyba nie do tego idioty?
- Nie. Skąd! Nie idę do niego. Idę szukać ważnej dla mnie osoby. Później ci powiem.
- Dobra.

Gdy lwa nie było już na horyzoncie Mpenzi biegła po śladach i zapachu królewskiego syna. Była ździwiona kiedy usłyszała cichy szloch w jej starym domu. Bała się podejść do ukochanego. Po prostu się bała. Łzy zaczęły jej lecieć ciurkiem. Pobiegła na Lwią Skałę i opowiedziała wszystko królowi. Ten mimo iż bawił się z córką od razu bez żadnego namysłu pobiegł do syna. Nastolatek słysząc kroki ucieszył się, ale i także przestraszył. Kiedy zobaczył tatę uśmiechnął się.
- Ujasiri? Możemy porozmawiać?
- Jasne tato.

Lwy wyszły z groty i spacerowały po sawannie. Ujasiri był zrezygnowany i zły zarazem. Audi chciał porozmawiać z synem o tym co się wydarzyło.
- Słyszałem co się stało.
- Ah tak?
- Tak. Posłuchaj. Nie powinieneś od razu rzucać się na Heshim'a. To naprawdę porządny lew. Lecz z drugiej strony... Jesteś młody. Zazdrość cię ogarnia,  prawda?
- A jakże inaczej? Ona woli tego białasa! Tego... Tego głupka!
- Rozumiem cię. Wykrzycz się i porozmawiamy jak lew z lwem.
- Już skończyłem tato. Nie. Zaczekaj. Grrraaaaaaggggghhhhh!!!!- ryknął nastolatek.- Tak już skończyłem.
- Muszisz pokazać mu kto jest synem króla, kto zna Mpenzi od kiedy była malutkim lwiątkiem, musisz pokazać mu ko tutaj rządzi!!! Ale przede wszystkim zachowaj spokój i rozsądek. Porozmawiaj z nim. Jest u Uaminifu. Leć do niego. Ale jest już późno. Wracaj szybko do domu.

Audi odszedł. Ujasiri połorzył się i myślał o słowach ojca. Leżał tak pół godziny, aż nie usłyszał za sobą warczenia. Ujasiri przyjął pozycję bojową. Najeżył sierść, wypiął kark, wysunął lśniące pazury i warczał najgroźniej jak tylko potrafił. Nieźle mu to szło. Na księcia warczał Heshim. No bo kto inny?
- Uwierz mi, że dla ciebie i Twojej rodziny będzie lepiej jak zostawisz moją dziewczynę w spokoju!!!- krzyczał Heshim.
- Ty nie masz dziewczyny głąbie!
- To cię ździwie!! Moją ukochaną jest Mpenzi!!!- mówił z przekąsem
- Co?- książę usiadł i schował pazury.

Heshim uderzył lwa w lewy policzek. Nastolatek odleciał na kilka metrów, ale nie odezwał się. Po prostu leżał. Powoli tracił przytomność. Ostatnie co zobaczył to Mpenzi biegnąca w jego stronie. Lew zemdlał. Lecz obudził się po kilku minutach w tym samyn miejscu w którym leżał. Wstał i zobaczył przytulonych do siebie Mpenzi i Heshim'a.
- Mpenzi. On jest Twoim chłopakiem?
- Tak. Wyjaśnie ci wszystko. Heshim. Mogę porozmawiać z Ujasiri'm sam na sam?
- Tak kochanie.- biały starał się jak najbardziej dokuczyć bratu Akili.

Mpenzi uśmiechnęła się szeroko w stronę swojego partnera. Gdy wszedł już na Lwią Skałę lwica usiadła obok brązowego.
- Możesz mi to wyjaśnić?- zaczął Ujasiri.
- Tak. Jako małe lwiątko mieszkałam na Rajskiej Ziemi. Tam poznałam Heshim'a. To był mój najlepszy przyjaciel, a wkrótce też partner. Niespodziewanie musiałam razem z rodziną opuścić Rajską Ziemię i zamieszkaliśmy tu. Nie zdążyłam, ani zerwać z Heshim'em, ani z nim porozmawiać. Czyli nadal jesteśmy parą.- lwica posmutniała- Ale problem w tym, że ja go już nie kocham... Od kiedy mieszkam na Lwiej Ziemi i sie poznaliśmy. Lecz boje się z nim zerwać. On jest zbyt nieobliczalny. Nie wiem co zrobi jak mu powiem, że już go nie kocham.
- To ja mu to powiem.- Ujasiri uśmiechnął się lekko.- Nie martw się.- syn króla objął łapą Mpenzi. Ona wtuliła się w jego grzywę.
- Dziękuję. Jestem moim najlepszym przyjacielem.  Ale... Chcę ci coś powiedzieć.  Ja... Kocham cię.
- Naprawdę?  Ale się cieszę! Teraz muszę iść do tego białasa i powiedzieć mu, że jesteś moją partnerką. Bo jesteś tak?
- Jasne, że jestem.

Ujasiri biegł truchtem w stronę lwiego domu. Zaczął podać deszcz, a on tylko przyśpieszył kroku. Teraz biegł już najszybciej jak tylko potrafił. Kiedy zobaczył Heshim'a biegnącego w jego stronę skoczył na lwa i przygniótł go do ziemi.
- Mpenzi to moja partnerka!! Zrywa z tobą.- syn Uru wypowiadał wszystkie słowa z dumą.
- Chyba śnisz!- krzyknął pomarańczowooki i odepchnął Ujasiri'ego od siebie tylnymi łapami.

Zaczęła się walka i to na całego. Ujasiri ugryzł przeciwnika w łapę co sprawiło połamanie kości.  Heshim drapał zawzięcie partnera Mpenzi. Syn Audi'ego także zaczął używać pazurów do obrony. Po pewnym czasie sierś Heshim'a była czerwona tak jak sierś księcia. Do walczących nastolatków podbiegł król i rozdzielił ich. Oby dwaj zemdleli na grzbiecie męża Uru. Obudzili się w środku nocy u Uaminifu.
Dzieliła ich dziwna przegroda wykonana z drewna. Na całym ciele mieli liście których szaman używa jako opatrunek.
- Uaminifu. Co się dzieje?- odezwał się jako pierwszy książę.
- Walczyliście. Cud, że Twój ojciec was znalazł bo inaczej byście umarli.
- Naprawdę?- zapytał niedowierzając Heshim.
- Jasne.
- Heshim?- zaczął książę.
- Tak?- starał się być miły.
- Może zaczniemy od nowa?
- Z wielką przyjemnością. W końcu kiedyś się chyba pozabijamy.- zaśmiał się.
- Masz rację.

Rano koledzy wrócili do domu. Heshim, który miał złamaną prawą przednią łapę musiał kilka miesięcy spędzić w jaskini.

piątek, 29 kwietnia 2016

Złamane serce

Na początku chciałam bardzo przeprosić za długą nieobecność. Ale na szczęście ten czas nie poszedł na marne.  Mam głowę pełną pomysłów.

***
Minął dzień od wyzwolenia Akili ze szponów Lorny. Wszystko było już tak jak dawniej albowiem podczas porwania królewskiej córki król był strasznie nerwowy. Za jeden zły krok lub jedno nietakie słowo potrafił skazywać na kilkudniowe wygnanie. Dlatego gdy mała Akili powróciła do domu nie było połowy stada.

***
Był piękny, słoneczny poranek. Ujasiri-już nastolatek wyciągnął się i ziewnął jeszcze zaspany. Spojrzał czule na Mpenzi. Młody lew żywił do niej uczucie. Rozglądnął się po jaskini i dostrzegł, że stado jest już kompletne. Brakuje tylko Audi'ego, ale Ujasiri wiedział iż król jak co dzień wyszedł na poranny patrol. Wyszedł z jaskini i usiadł na czubku Lwiej Skały i patrzył na jego piękny dom i przyszłe królestwo jego siostry. Westhnął.

- Jeszcze zanim urodziła się Akili ja byłem przyszłym królem...- mówił sam do siebie - Ale trudno. Rodzice podjęli decyzję.

Lew zszedł z Lwiej Skały. Rozglądał się podziwiając królestwo. Już nie widział go z perspektywy lwiątka, a nastolatka. Jego głowę wypełniały lwice i chęć bycia lepszym od innych samców w stadzie. Nie tak jak dawniej. Jako dziecko myślał tylko o zabawie i jeszczw raz zabawie. Dotarł do wodopoju. Wziął łyk zimnej wody. Spojrzał na swoje odbicie w wodzie. Grzywa. Tylko to go dręczyło. Biegnąc grzywa łaskotała go po pysku i zasłaniała oczy. To stało się za szybko. Tak z dnia na dzień wyrosła mu grzywa. Oczywiście jeszcze nie cała, a trochę, ale tak czy siak nie podobało mu się to. Nagle usłyszał szelst w krzakach. Szybko odwrócił łeb w strone odgłosów. Przyjął bojową pozę i już miał skoczyć na przeciwnika kiedy to on leżał na ziemi przygniecony ciężarem lwa.

- Zostaw mnie do jasnej cholery id... Tabasamu!? Rozum ci odjęło!?- lew był oburzony.
- No co? Chciałem cię troszeczkę rozweselić!! Udało się? Widziałem, że coś cię gnębi. Co to jest?
- Tak... Trochę ci się udało. Wybacz moje zachowanie...
- Spoko.- Tabasamu wypuścił przyjaciela i usiadł na wprost Ujasiri'ego.
- Po prostu to wszystko dzieje się tak szybko... Nie daje rady... To ja powinienem być... Nieważne. O! Już nie masz blizny! Gratuluję.
- Dzięki stary. Widziałem jak patrzysz na moją siore. Czy ty...?- zapytał podejrzliwie.
- Nie! No nie! Skąd!
- Jeżeli tak sądzisz... Ale ja i tak wiem, że bujasz się w mojej siostrze!
- Dobra, dobra. Masz rację. Mpenzi mi się naprawdę podoba, ale ciszej. Proszę. Znasz moją tajemnicę. Gratuluję. A teraz jako książę Lwiej Ziemi proszę cię o dotrzymanie jej.
- Wiedziałem! Dobrze. Nikomu nie powiem. Pa. Idę już. Mama ma mnie uczyć polować.
- Narka.
Ujasiri patrzył jak jego przyjaciel się oddala. Ponownie spojrzał ns swoje odbicie w wodzie. Poraz kolejny usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił się i zobaczył bawiących się Akili i Audi'ego. Chciał zawołać ich, ale zrezygnował. Uśmiechnął się. Poszedł do baobabu Uaminifu. Po kilku metrowej wędrówce dotarł pod potężne drzewo niegdyś należące do Rafiki'ego. Bliskiego i zaufanego przyjaciela, mentora i szamana. Wspiął się na drzewo. Zobaczył szamana malującego coś na ścianie drzewa.

- Eghem. Uaminifu? Mogę zająć ci chwilkę?- lew był zmieszany.
- Witaj książę! Oczywiście. Chcesz rozmawiać ze mną tutaj czy może wolisz iść na spacer?
- Wiesz... Wolę zostać tu.
- Jasne. Mów. O czym chcesz ze mną rozmawiać?
- Ja... Ja się zakochałem i nie wiem co mam robić.- powiedział wszystko jednym tchem.
- No tak. Młodzieńcza miłość. Która lwica jest tą szczęściarą?
- Mpenzi. Naprawdę ją kocham. Nie wiem co mam robić...
- Boisz się jej powiedzieć, tak?
- Tak. Kiedy tylko ją widzę czuję motyle w brzuchu, kiedy z nią rozmawiam plończe mi się język, a kiedy tylko się śmieje czuje jak drży mi serce. Kocham ją. Kocham ją jak nikogo innego.- książę rozmarzył się.
- Zaczekaj, aż sprawa sama się rozwiąże. A teraz muszę wrócić do pracy.

Szaman zamoczył palce w farbie i wrócił do malowania. Syn Uru spojrzał na malunki małpy. Obok jego ukochanej stał jakiś dziwny lew. Takiego jeszcze nie było na Lwiej Ziemi. Miał białą sierść, oczy pomarańczowe, a grzywe jasno brązową.
- Uaminifu!? Kto to ma do cholery być!?!
- Co? Kto?- małpa początkowo nie wiedziała o co chodzi lwu, ale po pewnym czasie zasłonił namalowanego lwa i kazał wyjść nastolatkowi. Ujasiri rozdrażniony i ździwiony opuścił dom pawiana. Zamierzał porozmawiać z ukochaną więc wrócił na Lwiął Skałę. Kiedy wszedł do jaskini zobaczył na jej środku leżała nie dokończona jeszcze zebra.
- Synku! Tak się o ciebie martwiłam!- Uru przytuliła się do syna- Już dawno po śniadaniu! Gdzie byłeś?
- Nad wodopojem i u Uaminifu. Dzieki, że mi zostawiliście zebre.
- Nie ma za co synku.
- Am... Mamo?
- Tak?
- Wiesz może gdzie jest Mpenzi?- lew niespokojnie roglądywał się po jaskini- Chciałbym z nią porozmawiać.
- Poszła za Lwią Skałę. Chyba nadal tam jest. A o czym chcesz z nią rozmawiać?
- Dziękuję ci matko. Wybacz, ale nie mogę powiedzieć.- syn Audi'ego wybiegł z jaskini.
- Ujasiri! Synu!- Uru krzyczała za synem, ale ten udawał, że nie słyszy wołania.

Nastolatek biegł za Lwią Skałę. Chciał powiedzieć swojej ukochanej co do niej czuje. Brat Akili kiedy usłyszał śmiech Mpenzi. Zatrzymał się i schował za kamieniem i patrzył na ukochaną. Obok lwicy siedział dosłownie ten sam lew, którego Uaminifu namalował obok siostry Tabasamu. Śmiali się i przytulali. Książę wbił pazury w kamień i podrapał go robiąc przy tym sporo pisku. Wyskoczył zza kamienia i ryknął tak głośno jak tylko potrafił. Rzucił się na białego nastolatka i zrobił mu obficie krwawiącą ranę na policzku.
- Ujasiri!- krzyczała Mpenzi- Zostaw Heshim'e!!!
- Kogo?!!- Ujasiri rozwścieczony spojrzał na Mpenzi.
- Heshim'e!! To mój przyjaciel! Dziś dołączył do stada! Zostaw go! Co cię złapało?!!?- lwica była naprawdę zła.
- Co mnie złapało?!!!- Ujasiri zeskoczył z Heshim'a- Miłość i zazdrość!!! Zakochałem się w tobie rozumiesz?! Od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem! Od dawna cię kocham, a ty tak po prostu znajdujesz sobie jakiegoś tam byle lwa!??! Kocham cię i wiem, że nie dam ci władzy, ani korony też nie!!! Ale po prostu sądzę, że to miłość jest najważniejsza!!!! Kocham cię!!!!- Ujasiri odbiegł, a Mpenzi pomogła wstać przyjacielowi.
- Ujasiri... Ja też cię kocham...- szepnęła.

poniedziałek, 14 marca 2016

Przeprosiny i smutne wieści

Przepraszam was bardzo za spóźnienie z konkursem, ale niestety zapomniałam hasła na pocztę i nie wiem czy ktoś w ogóle wysłał odpowiedzi na pytania zadane  konkursie. Więc chciałabym poprosić te osoby które brały udział w konkursie o to by napisały odpowiedzi w komentarzach. Z góry dziękuję.

Przepraszam także za długą nieobecność. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale od dawna nie mam weny. Ostatnio miałam też problem z internetem co uniemożliwiało wstawianie postów. Mam pomysł na jedną notkę, ale nie mam czasu pisać więc nie wiem kiedy pojawi się następna notka. Najprawdopodobniej następną notką będzie ogłoszenie wyników konkursu o ile ktoś brał udział. Wiem też, że notka już o królu lwie pojawi się za kilka tygodni, albo dni. Tak długo ponieważ na razie mam pomysł, ale nie wiem jak to zapisać.

Co wiąże się z rzadką ilością notek na blogu w najbliższym czasie mam zamiar zawiesić bloga. Nie na zawsze, ale na jakiś czas. Bardzo przykro mi to mówić, ale chyba zrobię to dziś, a post o którym pisałam wcześniej i wyniki konkursu zostaną udostępniane kiedy blog będzie już zawieszony. Bardzo was przepraszam.