wtorek, 14 lutego 2017

50# Tyle się dzieje

Po dwóch miesiącach Mpenzi miała bardzo dużo  skurczy. Ujasiri strasznie się niepokoił o ukochaną ale całe stado go uspokajało. Ciągle leżał przy niej w jaskini gotowy do biegu po Uaminifu. Strasznie cieszył się z powodu lwiątek mimo wcześniejszej niechęci do ojcostwa. Był już dorosłym lwem tak samo jak jego przyjaciele i dziewczyna i zaczął inaczej patrzeć na świat. Wiedział, że w razie czego zawsze może prosić ojca o radę. Niedługo miała odbyć się jego koronacja. Nie chciał by jego dzieci kłóciły się o tron, lub poczuły znajomą mu gorycz po dowiedzeniu się, że władcą będzie inne lwiątko. Miał zostać królem, ale tylko z powodu prawa. Gdyby nie ten jeden mały punkt jego siostra zostałaby królową. Jego ukochana miała niedługo urodzić. Lew zamyślił się na chwilę.
- Wyjdziesz za mnie?- zapytał przyszły król.
- Oczywiście! Tak!- krzyczała lwica.
Para leżała chwilę w ciszy. Brat Akili znowu zamyślił się.
- Ujasiri idź po Uaminifu- powiedziała cicho Mpenzi ciągnąć narzeczonego za grzywę i łapiąc się za brzuch.
Przyszły król w jednym momencie wybiegł z jaskini przed którą stała Akili. Zapytała go o coś, ale syn Audi'ego  był już daleko. Nie powstrzymały go wyrażające swoje niezadowolenie zwierzęta które szturchał ani ostra trawa kalecząca jego łapy. Ważne było tylko żeby szaman był już przy jego narzeczonej. Wspiął się na baobab i wydyszał tylko:
- Mpenzi... chyba...rodzi!
Małpa wskoczyła na grzbiet  Ujasiri'ego i pognali z powrotem na Lwią Skałę. Przy wodopoju do jego uszu dobiegł krzyk. Jak na komendę zaczął biec szybciej. Łapy bolały go już piekielnie. Kilkoma skokami był już w jaskini, w której leżała Mpenzi jęcząc z bólu. Uaminifu zeskoczył z jego grzbietu i podbiegł do brązowej.
- To już czas! Mpenzi rodzi. Wyjdź- powiedział szaman.
Lew wykonał polecenie bez gadania. Po kilku minutach całe stado zeszło się pod grotą. Uru podeszła do syna i przytuliła go. Wiedziała, że martwi się on o zdrowie ukochanej jak i lwiątek. Mpenzi krzyknęła. Przyszły król wstał i próbował wejść do jaskini, ale drogę zagrodził mu Audi. Narzeczona Ujasiri'ego rodziła bardzo długo i boleśnie. W środku nocy, kiedy stado poszło już spać, szaman wyszedł z groty i uśmiechnął się do syna Uru. Brązowy wstał i niepewnie wszedł do jaskini. Na środku leżała Mpenzi z dwójką lwiątek w łapach. Książę uśmiechnął się lekko przyspieszając tępa. Położył się naprzeciw ukochanej i spojrzał na lwiątka. Były to dwie piękne lwiczki. Jedna była jasno brązowa z granatowymi oczami  i różowym noskiem. Druga była koloru czekolady z jasno zielonymi oczyma i czarnym noskiem.

- Jakie one piękne. Czy są zdrowe? Która starsza?-zachwycił się następca tronu.
- Tak zdrowe.Ta ciemna jest starsza. Jak je nazwiemy?
- Miałem pomysł dla lewka, ale nie dla lwiczki. Zwłaszcza dwóch. Ale może dla tej jasnej Alama? To imię mi się podoba-odpowiedział Ujasiri.
- Ja myślałam o Violet. Jak myślisz?- zapytała Mpenzi spojrzawszy na narzeczonego.
- Niech będzie. Ale imię dla tej starszej? W końcu jest następczynią tronu. No bo wiesz tak mówi prawo.
- Nie mam pojęcia. Uaminifu mi powiedział, że prezentacja ma być za dwa dni, ale nie chcę przez dwa dni mówić na nią ta ciemna!
- Daraja? Albo Cori.
- Nie wiem. Może... Daraja?Niech będzie Daraja.
- Daraja i Violet! Piękne imiona.
- Tak. Wiesz Ujasiri ja idę spać. Ten poród był ciężki- mruknęła brązowa.
Przyszli władcy ułożyli się do snu. Zasnęli po kilku minutach, a lwiątka jeszcze szybciej!
***
Następnego dnia maluchy obudziły się o brzasku. Violet zaczęła piszczeć bo była głodna, a Daraja szturchała mamę. Mpenzi otworzyła oczy i położyła dzieci przy brzuchu żeby mogły się najeść. Wiedziała, że już nie zaśnie więc jak tylko maluchy się najadły wzięła je w pysk i wyszła nad wodopój. Jej przyszły mąż oczywiście będzie się martwił jak zobaczy, że jej nie ma, ale w tej chwili brązową nie wiele to obchodziło. Położyła się na skałce przy brzegu i położyła Violet i Daraję przy sobie. Obserwowała jak zwierzęta budzą się i jedzą trawę. Od tego patrzenia zaczęła się robić głodna. Wstała i zakradła się do zebry. Skoczyła na nią i wbiła kły w jej szyję. Kiedy była pewna, że zwierzę nie żyje złapała je w zęby i podbiegła do swoich dzieci. Jak tylko się odwróciła zobaczyła białą lwicę przy swoich młodych. Mówiła coś do nich niespokojnym głosem. Zostawiła zdobycz w wysokiej trawie i podeszła do lwicy. Warknęła na nią, ale jak ta się odwróciła zobaczyła, że to Akili.
- Och! Przepraszam nie wiedziałam, że to ty. Zmartwiłam się o moje dzieci- powiedziała pogodnie lwica.
- To są moje siostrzenice? Nie wiedziałam bo poszłam spać jak jeszcze rodziłaś. Są takie słodkie! Jak się nazywają?- zapytała biała głaszcząc delikatnie po główce Daraje.
- Ta ciemna to Daraja, a ta jasna to Violet. Zostawiłam je tu na chwilę bo poszłam polować. Chcesz zebrę?
- Chętnie. Piękne imiona- odpowiedziała błękitnooka  patrząc na Violet.
Mpenzi weszła w trawę i złapała zwierzynę w pysk. Lwice jadły śniadanie patrząc na lwiczki. Daraja bawiła się ogonkiem młodszej siostry, która popiskiwała gniewnie na starszą. Jak Mpenzi i Akili skończyły jeść większość stada już wstała. Brązowa złapała za kark starszą, a biała młodszą i ramię w ramię wróciły na Lwią Skałę. U jej podnóża stał zaniepokojony Ujasiri. Jak tylko zobaczył siostrę i narzeczoną podbiegł do nich i zabrał Akili córkę. Ta powitawszy się z bratem pobiegła do Predator'a. Lwica z lwem pobiegli do groty gdzie przyszły król położył się i wziął córki w objęcia. Mpenzi wyszła i stanęła na czubku Skały. Oglądała królestwo bez słowa, aż nagle podszedł do niej Heshim.
- Masz dzieci z tym wypłoszem prawda?- zapytał bez słowa przywitania biały lew.
- Tak. A ty i Ujasiri się nie przyjaźnicie?- odpowiedziała przyjmując oschły ton.
- Niby tak.
- Porozmawiała bym z tobą, ale muszę opiekować się moimi dziećmi.
 Mpenzi odeszła od byłego partnera. Weszła do jaskini, w której naokoło jej dzieci stali Audi, Uru, Moyo, Kifalme i Tabasamu. Ujasiri leżał w kółku myjąc je.  W jednej chwili na lwicę spłynęła lawina gratulacji. Brązowa przywitała się z każdym z osobna po czym położyła się przy narzeczonym i przejęła młode. Violet spojrzała na nią i złapała łapami jej nos. Mpenzi zaśmiała się cicho. Po kilku godzinach w grocie leżeli już tylko przyszła para młoda. Ale i następca tronu po godzinie wyszedł tłumacząc się spotkaniem z ojcem. Mpenzi wypuściła lwiątka z łap i zaczęła je obserwować. Violet położyła się na grzbiecie siostry i podgryzała jej ucho. Leżała w doskonałej euforii kiedy do jaskini wpadł spocony Macho. Lica uniosła łeb.
- Złoziemcy! Gonili mnie od granicy, aż do wodopoju!
- Dlaczego przychodzisz z tym do mnie a nie do Audi'ego czy Uru?- brązowa wstała gotowa do zeskoczenie z Lwiej Skały.
- Nie ma! Król i królowa poszli gdzieś z Ujasiri'm. Nie było czasu szukać- wychrypiał gepard.
Świeżo upieczona matka wybiegła z jaskini krzycząc do majordomusa żeby pilnował  jej lwiątek. Macho nie mylił się. Nad wodopojem faktycznie stały dwie lwice, w których córka Moyo rozpoznała Lornę i Kisasi. Siostra Tabasamu w pierwszej chwili wystraszyła się i już miała się wycofać, kiedy przypomniało jej się, że jej narzeczony ma zostać królem, a co się z tym wiąże ona królową więc nie mogła stchórzyć. Wyszła im na przeciw dumnie unosząc łapy.
- Co was tu sprowadza?- zapytała oschłym tonem.
- A bo co?- mruknęła niejasno Lorna, kiedy po chwili coś jej się przypomniało i uśmiech pojawił się na jej pysku- Słyszałam, że masz lwiątka. Od tej nocy- Złoziemki zaśmiały się, ale matce Daraji i Violet zrzedła mina.
Już miała coś powiedzieć, ale przed nią skoczył Audi na co lwice uciekły. Mpenzi uśmiechnęła się. Król odwzajemnił ten uśmiech. Lew i lwica wrócili na Lwią Skałę. Brązowa od razu pobiegła do jaskini, w której były jej dzieci przy których siedział Macho.
- Zauważyłem, że ta młodsza bardziej nadaje się na królową- powiedział gepard.
- Ale zostanie nią Daraja- burknęła Mpenzi.
Majordomus wyszedł zostawiając matkę z dziećmi. Brązowa położyła się i wzięła lwiątka w łapy. Obserwowała je dokładnie. Po chwili musiała przyznać rację Macho. Brązowa lwiczka była raczej typem samotnika. Nie to co jej młodsza siostra. Ta zdecydowanie była duszą towarzystwa co lwica zauważyła jak jej córki oglądała połowa stada. Do jaskini weszła Akili. Nastolatka położyła się przed narzeczoną Ujasiri'ego.
- Wiesz, że możesz być ze mną szczera?-zapytała po chwili milczenia matka Daraji i Violet.
- No... wiem. A co?- biała zdziwiła się.
- Co naprawdę myślisz o tym, że to Ujasiri zostanie królem? Nie przykro Ci?
- Co to za pytanie?
- No bo wiesz...
Mpenzi nie dokończyła bo do jaskini wszedł Uaminifu. Lwice i małpa przywitali się i szaman powiedział:
- Jak się nazywają?- zaciekawił się Uaminifu patrząc na lwiątka.
- Ta ciemna Daraja, a ta jasna Violet-odpowiedziała siostra Tabasamu.
- Piękne imiona. Wiesz Mpenzi. Tą prezentacje zmuszony jestem przestawić na dziś.
- Ale to miało być jutro... Razem z koronacją- brązowa zasmuciła się.
- Niestety. Jutro rodzą trzy lwice.Nie będę miał czasu- wyjaśnił.
- Ale... teraz?
- Tak. Ujasiri już na ciebie czeka. A Zizi zwołuje zwierzęta.
- No dobrze.
Akili i Uaminifu wyszli. Świeżo upieczona matka zaczęła myć swoje dzieci.  Zdziwiło ją przesunięcie prezentacji lwiątek. Po kilku minutach do jaskini wleciała Zizi, a za nią wszedł szaman. Małpa wzięła maleństwa na ręce, a Mpenzi wyszła do ukochanego. Stanęła na czubku Lwiej Skały i przytuliła się do brązowego. Pod Skałą stało bardzo dużo zwierząt. Czekały w napięciu, aż zobaczą przyszłe księżniczki. Mpenzi i Ujasiri rozstąpili się by zrobić miejsce Uaminifu. Szaman dał córce Moyo Violet i sam uniósł ponad głowę Daraję.
Zwierzęta zaczęły wiwatować. Mały skakały, słonie trąbiły, lwy ryczały a zebry, antylopy itp. kłaniały się bardzo nisko. Małpa dał brązową lwiczkę następcy tronu, a od Mpenzi wziął Violet.
Zwierzęta zachowały się tak samo jak kiedy szaman podniósł Daraję. Uaminifu dał lwiątko siostrze Tabasamu. Podwładni rozeszli się.
- Chciałbym z wami porozmawiać. I z Audi'm i Uru. Idźcie do jaskini Kwiatu Pustyni, a ja zawołam króla i królową- powiedział szaman.
Para trochę zdziwiona wykonała polecenie. Przeszli przez sawannę. Ułożyli się przytuleni do siebie z lwiątkami w łapach. Podziwiali je kilka minut, aż usłyszeli chrząknięcie białej królowe oznaczające, że można zacząć rozmowę. Audi i Uru usiedli obok młodych rodziców, a Uaminifu naprzeciw czwórki lwów oparł się o swoją laskę.
- Myślałem trochę ostatnio o Twojej koronacji Ujasiri- zaczęła małpa.
- Tak w ogóle to chcielibyśmy coś ogłosić-zaczął książę.- Ja i Mpenzi bierzemy ślub.
Wszystkich zszokowało. Przez kilka minut nikt się nie odzywał, aż młody lew zaczął:
- Pomyślałem, że ten ślub zrobimy podczas koronacji. Uaminifu. Kiedy masz czas?- zapytał.
- No... właśnie o to chodzi, że nie będę mieć czasy jakiś czas.
- Jak długo?- zapytała Uru.
- Mniej więcej tydzień. Przez połowę czasu rodzą lwicę, a drugą połowę spędzę w Imperium Światłości uczyć.
- Więc kiedy ta koronacja i ślub?- zapytał Ujasiri.
- Ślub może za półtora tygodnia a koronacja... to już wasza sprawa- odparł szaman.
- Ja sam zostałem królem na szybkiego i to nie jest fajne- do rozmowy dołączył się Audi.- Ujasiri i Mpenzi. Od wczoraj jesteście rodzicami a od kilku tygodni dorosłymi. Może za kilka miesięcy ta koronacja? Niech lwiątka podrosną- Violet pisnęła i zaczęła szturchać i gryźć w ucho Daraję.
- Zgoda- odparł Ujasiri, a Mpenzi pokiwała głową.
- No to już chyba koniec. A więc ślub za półtora tygodnia a koronacja za?- powiedział Uaminifu.
- Może za trzy miesiące?-zaproponowała Uru.
Wszyscy zgodzili się.

sobota, 11 lutego 2017

49# Wróg czy przyjaciel?

Minęło kilka tygodni od ostatnich wydarzeń. Akili i jej przyjaciele byli już młodymi nastolatkami.

*****

Była piękna gwieździsta noc. Księżyc świecił mocno Zwierzęta spały. Tylko para królewska leżała na wodopojem wtuleni w siebie. Król wpatrywał się w gwiazdy, a królowa w ich odbicia w tafli wody. Przy swoim mężu czuła się bezpiecznie i dobrze.
- Odkąd Mpenzi jest w ciąży wszystko jest inaczej- myślała- Ujasiri i ona zachowują się jak dorośli, a są dopiero nastolatkami. Ciekawe czy dadzą sobie radę. W końcu lwiątko to ogromny obowiązek. A Akili? Jest już nastolatką i za chwilę będzie się rozglądać za lwami...
- Myślisz, że jest tam moja matka?- zapytał po chwili Audi patrząc w gwiazdy.
- Na pewno.- odrzekła Uru jakby była myślami gdzie indziej, bo była.
- No bo wiesz, tak sobie myśla...
- Daj spokój.- mruknęła biała- Nie mówmy teraz o tym. Nie tak pięknej nocy.
- Tak, masz rację.
Siedzieli w ciszy, którą przerywało tylko cykanie świerszczy. Wiatr mocniej zawiał  przy czym grzywa Audi'ego zaczęła lekko powiewać. Uru wtuliła się w męża jeszcze mocniej. Tak bardzo go kochała. Ale nie mogła przestać myśleć o swoich dzieciach i to ją przygnębiało. Nie wiedziała czemu, ale nie mogło odrzucić od siebie tych myśli. Leżała niemrawa. Audi zauważył to i zaczął myśleć.
- Berek!- krzyknął król klepiąc żonę po ramieniu i odbiegając.
Królowa wstała i zaczęła gonić za mężem. Biegali tak po całej sawannie. Przed jaskinią Kwiatu Pustyni lwica zatrzymała się i usiadła. Lew zrobił to samo. Obaj patrzyli się bez sensu w światło sączące się z groty. Pomarańczowa poświata dodawała otuchy królowej tak samo jak królowi.
- Chodźmy spać- powiedziała bezbarwnym tonem, kiedy coś zaszeleściło w krzakach.
Brązowy skoczył przed żonę powarkując. Rozglądał się gorączkowo naokoło siebie. Nagle zza skały wyszedł lew. Był ciemno brązowy z czarną grzywą, zielonymi oczami, brązowym nosem i żółtym pyskiem brzuchem i łapami.


- No witam witam- powiedział uśmiechając się przy tym.
- Kim jesteś!?- warknął Audi.
- Nie poznajesz mnie?- mówił spokojnym tonem- To ja. Mordu. Przychodzę z wizytą.
Władców na chwilę zamurowało. Mordu zniknął jak jeszcze byli lwiątkami. Wszyscy na Lwiej Ziemi byli pewni, że lew nie żyje.
- Mordu?- zapytał  zdziwiony Audi.- Chodź za nami.
Para królewska wymieniła zaniepokojone spojrzenia. Szli prosto na Lwią Skałę. Tam w razie czego byłoby całe stado i lew nie odważyłby się zaatakować. Kiedy doszli do celu zwołali całe stado. Wszyscy przyglądali mu się z niemałym zdziwieniem. Brązowy uśmiechnął się irytująco. Powiedział coś na ucho Audi'emu.
- Ja i Mordu- przez tłum przeszedł pomruk- będziemy rozmawiać w jaskini. Proszę nie podsłuchiwać- tu spojrzał się na Motti i Diathesis'a.
Dwa brązowe lwy weszły do jaskini. Stado zebrało się w kupę szepcząc coś do siebie nawzajem. Minuty dłużyły się niemiłosiernie. Uru krążyła na czubku Skały. Co Mordu mógł chcieć na jej ziemi o północy? Nie wierzyła, że mogłoby to być coś dobrego. Lew wyraźnie nie miał dobrych zamiarów. Zaczynało już świtać, a Audi i Mordu dalej rozmawiali w jaskini. Uru zaczęła niepokoić się o męża. Nie podobało jej się to, że brązowy lew w dzieciństwie przyjaźnił się ze Skazą. Po jeszcze kilku godzinach lwice upolowały śniadanie. Kiedy stado jadło ze smakiem z groty wyszedł pierw król  z bardzo zaciętą miną, a tuż za nim przybysz trochę obrażony. Uru, Ujasiri i Akili podbiegli do syna Kovu wypytując o czym rozmawiał z lwem tak długo.
- Mordu chciał, żebyśmy razem z jego królestwem, Doliną Koszmarów, zaatakowali Złą Ziemię. Długo się targowaliśmy, aż...
- Uzgodniliśmy, że jak jakieś z królestw będzie miało kłopoty z powodu tego parszywego stada wtedy ich zaatakujemy- przerwał królowi Mordu.
- Miło Cię widzieć- królowa zwróciła się do przyjaciela z dzieciństwa.- Czemu odszedłeś z Lwiej Ziemi?
- Wróciłem do domu. Do Doliny Koszmarów. Zostałem tam władcą.
Kiedy Audi odwrócił się Mordu skoczył na niego i zaczął drapać. Stado chciało zaatakować brązowego, ale na Lwią Skałę wkroczyło stado wychudzonych lwów i lwic, które zaczęło walkę z Lwioziemcami. Stado Lwiej Ziemi wygrywało oczywiście. W tej chwili Audi odepchnął tylnymi łapami Mordu i sam na niego skoczył.
- Co ty robisz?!- warknął król drapiąc przeciwnika w policzek.
- Na mojej ziemi jest strasznie. Więc walczę o Twoją- lew uśmiechnął się głupkowato przy czym ugryzł Audi'ego w łapę.
Władca ryknął z bólu i odskoczył od Mordu. Toczyli długi pojedynek. Najbardziej poraniony był Mordu. Władca Doliny Koszmarów skoczył na grzbiet męża Uru i drapał go po barkach. Audi przetoczył się i odepchnął lwa po czym ugryzł go w łapę. Stado Lwiej Ziemi pokonało lwy z Doliny Koszmarów. Odeszli z Mordu na czele. Tak oto Lwia Ziemia zyskała nowego wroga, który miał być jej sojusznikiem.

***
A więc powracam! Nie będę wstawiała postów często, ale będą(lepsze od tego i dłuższe). Mam nadzieję, że się spodoba. Wiem, że notka jest koszmarna, ale miałam wenę i postanowiłam ją wykorzystać. Przepraszam, że takie krótkie naprawdę.