środa, 1 marca 2017

51# Powrót oraz śmierć

Na sawannie nastał nowy dzień. Vitani przeciągnęła się i rozejrzała po jaskini. Mheetu jak i reszta stada wciąż spała, ale lwica nie mogła zasnąć. Myślała o Siri i Kamie. Było jej bardzo smutno. Te lwiątka były takie małe... ale nie znaleziono ciała Kamy... podeszła do Motti i obudziła ją.
- Co jest mamo?- mruknęła zaspana
- Myślałam o Kamie i Siri- zaczęła, ale przerwał jej przeciągły jęk córki, która do tej pory nie mogła pogodzić się ze stratą dzieci.- Znaleziono ciało Siri, ale Kamy nie. Myślisz, że...
- Obudź się mamo. To życie, a nie rzadka ckliwa bajeczka. Oni nie wrócą. Nie powrócą ze świata zmarłych. Nie tak jak Simba...
- Jego ciała także nie znaleziono, a szukano bardzo długo. I jak był dorosły wrócił i zabił mego ojca. A co jeśli Kama żyje? A jak było z Twoim ojcem? Mheetu też był podobno zamordowany przez Skazę, a powrócił.
- Myślisz, że to możliwe?
- Wydaje mi się, że tak. Co jeśli Złoziemki go porwały? Zamordowały Kiarę, Nalę i Siri. Co jeśli mój wnuk żyje?
- No dobrze. Jak stado się obudzi poprosimy Audi'ego o pomoc. Chociaż nie jestem pewna mamo. Szukałam go z Diathesis'em na wszystkich ziemiach z wyjątkiem Złej.
Vitani odwróciła się od córki, ale nie miała zamiaru czekać. Podeszła do króla i szturchnęła go. Nie chciał się obudzić więc uderzyła go łapą w brzuch. Otworzył szeroko oczy i spojrzał gniewnie na lwicę. Ta tylko uśmiechnęła się chytrze i poprosiła go na zewnątrz. Lew niechętnie wstał i poszedł za ciotką. Przed wyjściem z jaskini usiadł i spojrzał na nią wyczekująco. Stara lwica odetchnęła i zaczęła mówić:
- Myślałam o Kamie.
- O co chodzi? Ciociu on nie wróci.
- Mylisz się. Czuję, że on żyje. Jego ciała nie znaleziono, a Motti i Diathesis szukali go po całej Afryce. Z wyjątkiem Złej Ziemi. Uważam, że mogą go tam więzić.
- A ja nie. To niebezpieczne. Nie przeżyłby tam tak długo.
- Dawali by mu jeść i pić. Jak było z Akili?
- Zgoda. Obudzę stado i możemy iść.
- Dziekuję!- krzyknęła Vitani i przytuliła się do króla.
Lew zaryczał. Całe stado otworzyło oczy i wstało. Audi wyjaśnił o co chodzi i kazał Mpenzi zostać i pilnować Daraji i Violet. Motti spojrzała z uśmiechem na matkę. Lwioziemcy gotowi wyruszyli na poszukiwanie lwiątka. Nikt się nie odzywał i rozmyślał jak mogłoby się potoczyć to spotkanie ze Złoziemcami. Kama był bardzo lubianym lwiakiem więc nikt się nie sprzeciwiał chociaż Heshim nie za bardzo wiedział co o tym myśleć. Nie lubił wchodzić na Złą Ziemię, ale niestety król mu kazał. Stado weszło pewnym krokiem na ziemię wroga i chcąc by nikt nie zwrócił na nich uwagi rozdzielili się po parę lwów. Audi poszedł z Vitani i Motti. Przeglądali wszystkie termitiery, a gdy została im ostatnia i największa przełknęli ślinę. Musiała być domem Lorny i musiało tam być całe stado. Król kazał lwicom schować się w malutkiej grocie i czekać na niego. Audi poszedł po Ujasiri'ego, Heshim'a, Diathesis'a i Lief'a. Szukał ich bardzo długo. Matka martwej Siri postanowiła rozejrzeć się za nim i mimo protestów starej lwicy wybiegła. Przeszukała połowę Złej Ziemi, aż zobaczyła dużo ciernistych drzew. Chciała jej ominąć, ale coś kazało jej tam zajrzeć. Podeszła tam powoli i położyła łapy na gałęziach. Syknęła, ponieważ ciernie wbiły jej się w łapy. Zajrzała między gałęzie i to co tam zobaczyła wstrząsnęło nią. Leżało tak lwiątko prawie nastoletnie. Lewek był żółty i miał brązową grzywkę powoli wchodzącą mu na grzbiet i szyję. Oczy miał zamknięte. Był wychudzony i zalany szkarłatną krwią. To był Kama. Jej syn.
 Łzy poleciały jej po policzkach. Jęknęła i dotknęła syna. Był ciepły, ale nie obudził się. Musiał zemdleć, ponieważ oddychał. Lwica rozgarnęła drzewa. Jak dostała się do lewka polizała go. Dalej się nie budził. Wzięła go na grzbiet i wymknęła się ze Złej Ziemi. Pobiegła na baobab Uaminifu. Przypomniało je się, że szaman miał dużo roboty przy rodzących lwicach, ale jej to nie obchodziło.
- Uaminifu!- nikogo nie było na baobabie, aż nagle z liści zeskoczyła małpa.
- Kto to?- zapytał wskazując na Kamę.- Czy to Twój syn?
- Tak- lwica dała szamanowi syna i opadła na podłogę szlochając.- Czy przeżyje?
- Powinien. Jest wychudzony, ale nie tak bardzo by zmarł. Rany są świeże  więc raczej je zatamuje. Długo nie pił. Przez to zemdlał. Ja dam sobie radę. Ty biegnij do stada zanim dojdzie do katastrofy.
Motti zeskoczyła z baobabu i czym prędzej pobiegła na Złą Ziemię. Najpierw chciała zawiadomić matkę o odnalezieniu lwiątka. Uśmiechnęła się. Jej syn żył. Krzyknęła uradowana, ale na granicy zobaczyła stado i martwą lwicę. Zatrzymała się, a mina jej zrzedła. Podeszła do Lwioziemców i spojrzała na ciało. To była Vitani. Motti zaczęła płakać, a reszta stada jej zawtórowała. Vitani była najstarszą z lwic ze stada, najmądrzejszą i prawie tak ważną jak król i królowa. Jej zdanie było decydujące jeżeli nie wtrącili się władcy. Lwica płakała ze szczęścia i smutku zarazem. Padła na ziemię przy matce i przytuliła się do niej.
- Motti...-Audi położył łapę na grzbiecie kuzynki- Ja... Tak bardzo mi przykro...
- Kama żyje- powiedziała do wszystkich zebranych. To trochę rozchmurzyło stado.- Ale co się stało mamie?
- Wyszła by cię szukać- tłumaczyła Uru.- Niestety kiedy wyszła stado Złej Ziemi skończyło spotkanie. Zobaczyli ją i zabili. Nie tylko dla tego, że jest Lwioziemką, ale zdradziła dawno temu Złą Ziemię. Wiesz, że oni są pamiętliwi.
- Przecież Zira nie żyje, a...
- Nie wszyscy przeszli na naszą stronę, kiedy mój dziadek im pozwolił- wtrącił Audi.
Lwy odeszły od rozpaczającej. Wiedzieli, że chce zostać sama. Gdy nikogo nie było widać Motti spojrzała na matkę i uśmiechnęła się przez łzy.
- Kama żyje mamo. Odnalazłam go. Tego właśnie chciałaś.
Zaczęło padać, a woda zmyła plamy szkarłatnej krwi z ciała starej lwicy. Miała głębokie rany. Lwica z grzywką wzięła ją na grzbiet i poszła na Lwią Skałę, na której wszyscy biegali w kółko i rozglądali się. Gdy obok żony Diathesis'a przebiegła przerażona Mpenzi matka Kamy chciała zapytać o co chodzi, ale zanim wypowiedziała jedno słowo jej już nie było. Pobiegła do Ujasiri'ego, który wypatrywał czegoś.
- O co chodzi?- zapytała.
- Mpenzi zasnęła podczas pilnowania Daraji i Violet i Violet zniknęła.
- Ojej...
Lwica położyła ciało matki w jaskini i szukała małej lwiczki. Szukali jej do późnego wieczora, aż Kifalme razem z Violet w pysku weszła na Lwią Skałę. Mpenzi wzięła córkę od przyjaciółki i serdecznie jej podziękowała tak jak Ujasiri. Stado się rozeszło z wyjątkiem Audi'ego, Uru i Kifalme, która poprosiła ich na chwilę rozmowy. Usiedli obok siebie i młoda dorosła zaczęła:
- To sprawa, z którą raczej powinnam pójść do Metgesel i Lief'a, ale oni są moimi przybranymi rodzicami, a wy wujostwem. Więc. Dużo ostatnio myślałam o mojej matce i ojcu. Pomyślałam, że może... wyruszę na poszukiwanie ojca.
- Czemu?-zapytał zdziwiony król- Przebaczyłaś mu zamordowanie Twojej matki?
- Nie to, że wybaczyłam... to znaczy... chyba tak. To jednak mój tata. Co o tym myślicie?
- Z tym pytaniem idź do Metgesel i Lief'a, ale rozumiem Cię. Tęsknisz za ojcem. Moim zdaniem to dobry pomysł, ale nie życzę go sobie na Lwiej Ziemi.
- Tak wujku.
Lwica położyła się spać. Śniło jej się, że jest lwiątkiem i bawi się goniąc motylka, a obok niej leżą jej rodzice. Uśmiechnięci i przytuleni do siebie. Nie zauważyła, że biegnie na głaz i uderzyła w niego z hukiem. Upadła, a kiedy otworzyła oczy chowała się za kamieniem, a w jaskini kłócili się jej rodzice, a raczej Risu wrzeszczał na Sheilę, która kuliła się pod jego łapami. Nikt nie wiedział o tym, że lwiczka widziała całe zajście i bardzo długo miała traumę. Czarno grzywy lew uderzył w kark czerwoną lwicę, a ta upadła na ziemię i z pyska wylała jej się krew. Potem patrzyła na wygnanie ojca i nie wiedziała czy płakać czy śmiać się. W końcu postanowiła płakać. Po chwili nie widziała nic. Ciemność, w której pojawiło się światło. Kifalme podeszła do niego niepewnie i chciała dotknąć łapą, ale przeleciał w inne miejsce gdzie rozjaśniało jeszcze mocniej oślepiając na chwilę lwicę. Miała mroczki przed oczami, ale zauważyła czerwoną lwicę uśmiechającej się do niej promiennie. To nie był sen, ani jakaś tam lwica. Kuzynka następcy trony naprawdę widziała swoją matkę. Podeszła do niej i łzy poleciały jej po policzkach. Tak dawno nie widziała swojej mamy! Ta położyła jej łapę na ramieniu i zaczęła mówić tym samym matczynym, przepełnionym bezgranicznym ciepłem głosem, który tak dobrze pamiętała:
- Jesteś pewna, że chcesz spotkać ojca?- tym pytaniem zdziwiła brązową lwicę.
- Tak mamo. Czy on żyje?
- Tak, żyje.
- Czemu odeszłaś mamo? Czemu on Cię zabił? Dlaczego go w tedy zdradziłaś?
- Kochanie-duch także zaczął płakać.- To była chwila głupoty, tuż po Twoim urodzeniu. Strasznie tego żałuję.
- To on powinien żałować- westchnęła przybrana córka Lief'a.
- I żałuje skarbie.
- Czy ułożył sobie życie z inną lwicą?
- Nie.
- A czy tęskni za mną? Za Tobą?
- Tęskni kochanie, ale nie za mną. Za tobą. I na Ciebie czeka. Czeka na chociażby znak, że mu przebaczyłaś, że o nim pamiętasz. Czy na pewno pamiętasz o swoim ojcu?
- Tak. Oczywiście.
- A mi się wydaje, że jednak nie. Co zrobiłaś by mu to przekazać? Zupełnie nic. Wiem, że byłaś lwiątkiem, a później nastolatką, ale dla chcącego nic trudnego. Nie mówię Ci teraz, że zrobiłaś źle odwracając się o niego na pewien czas i cieszę się, że teraz postanowiłaś go poszukać.
- Przebaczyłaś mu? Temu, który cię zabił?
- Tak moja gwiazdko z nieba. Wybaczyłam mu jego winy. Nie zapomniałam o tym, że ja tak samo zawiniłam. Obaj jesteśmy winowajcami córeczko.
- Gdzie mieszka? Czy moja wędrówka będzie długa? Czy będzie niebezpieczna?
- Nie mogę Ci odpowiedzieć na te pytania, ale zawsze będę z tobą. Byłam, jestem i będę, aż po kres Twoich dni.
Z tymi słowami Sheila zaczęła się rozmazywać, aż całkowicie zniknęła. Kifalme otworzyła szeroko oczy zalana potem. Zaczęła rozmyślać nad słowami matki. Zeszła z Lwiej Skały nad wodopój nieświadoma, że jest obserwowana. Usiadła i napiła się wody. Wiedziała, że poszukiwanie ojca może być niebezpieczne. Usłyszała szelest i odwróciła się głowę gwałtownie, aż rozbolał ją kark. Zobaczyła uśmiechniętego Tabasamu. Podszedł do niej i usiadł przy niej.
- Co ty tu robisz tak późno?-zapytał lew.
- Rozmyślam- mruknęła.
- A o czym? Jeśli coś Cię trapi powiedz mi to. Chciałbym Ci pomóc.
- Chcę poszukać mojego ojca. Przebaczyłam mu. Zobaczyłam moją mamę w śnie i powiedziała, że o nim zapomniałam.
- A zapomniałaś?
- Raczej nie. Tak mi się wydaje, ale czy to prawda...? Tego nie wiem.
- Więc mówisz, że chcesz go odnaleźć. A czy chcesz z nim zostać? Czy tu wrócisz?
- Sama nie wiem. Chyba go odnajdę, spędzę z nim kilka dni i wrócę. Ale będę go odwiedzać. Gdziekolwiek by nie był.
- Mógłbym pójść z Tobą? Samotna podróż nie jest przyjemna. A z towarzyszem może być ciekawiej.
- Jasne, ale czy jesteś pewien? Nie znajdziemy go szybko. Nie mam bladego pojęcia gdzie może być. A jak już go odnajdę nie życzę sobie pośpieszania. To może zająć kilka tygodni.
- Jestem całkowicie pewien. Ktoś musi Cię bronić. To może być niebezpieczne.
- Może i tak... Słyszałeś o Kamie? Super, że żyje. Ale Vitani...
- To Krąg Życia. Kama przeżył, ale Vitani zmarła. No cóż. Porozmawiał bym tu jeszcze z Tobą, ale jest strasznie zimno. Chodź do jaskini.
- No dobrze. Nie mam nic innego do roboty- mruknęła i uśmiechnęła się blado do przyjaciela.
Przyjaciele wrócili na Lwią Skałę. Położyli się obok siebie i zasnęli.
***
Następnego ranka Uru podeszła do Asali i usiadła przy niej. Stado właśnie leniuchowała nad wodopojem. Siostry obserwowały Daraję i Violet, które były pod opieką białej królowej. Obie nie wiedziały co powiedzieć. Żona Audi'ego planowała przeprosić miodową lwicę za swoje niedopuszczalne zachowanie, ale nie wiedziała jak zacząć. Zaczęła rozmyślać co zauważyła Asali i nie chcąc jej przerywać bawiła się z przyszłymi księżniczkami. W końcu ciszę przerwała właśnie Daraja piszcząc głośno co wyrwało Uru z rozmyślań podeszła do lwiczki i polizała ją.
- Asali- zaczęła królowa.- Bardzo Cię przepraszam za moje zachowanie. Nie powinnam ani Cię zostawiać na tamtej koszmarnej ziemi, ani być dla Ciebie tak nie miła. Przykro mi. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Och siostro... jasne, że Ci wybaczam. jednak naprawdę zostawienie mnie tam nie było miłe. Nawet się nie pożegnałaś.  Są takie słodziutkie!- zachwyciła się miodowa, kiedy młodsza z sióstr złapała ją za nos.
- Tak słodkie. Wiesz może kiedy Kama będzie mógł wrócić?
- Motti mówiła, że za tydzień. Może go odwiedzimy? W końcu to część stada. Nie znam go za dobrze, ale cóż.
- Dobrze, ale musimy wziąć małe- powiedziała królowa biorąc Violet w pysk.
- Nie ma problemu- odpowiedziała i złapała Daraję.
Siostry poszły na baobab Uaminifu. Rozmawiały i śmiały się opowiadając sobie różne momenty z dzieciństwa. Wskoczyły na drzewo zwinnie i po kilku minutach były już ukryte w gęstych liściach.  Chciały wyjść, ale usłyszały głosy. Skryły się jeszcze głębiej i nasłuchiwały. Przez jakiś czas słychać było tylko urywki rozmowy, aż w końcu całe zdania. Najpierw usłyszały głos szaman:
- Wszystko jest w porządku. Lwiątka są zdrowe. Urodzą się za kilka dni.
- Czy to samiec? A może samiczka?- doszedł ich głos Metgesel. Obie siostry wstrzymały powietrze.
- To będzie chłopiec.
- Ale powiedziałaś ''lwiątka''- mruknął Lief znudzonym tonem.
- Będzie dwóch samców i samiczka. Gratuluję Wam. To nie byle sprawa.
- Tak, ale co pomyśli Kifalme?- zmartwiła się Metgesel- Jak dowie się, że będzie miała rodzeństwo?
- Przygarnęliście ją i wiem, że jest Wam wdzięczna i chce waszego dobra. Ucieszy się. Na pewno.
Lief i Metgesel wstali i poszli w stronę Uru i Asali. Biała i miodowa przerażone zeskoczyły z drzewa i ukryły się za jego grubym pniem. Jak odeszli z powrotem wskoczyły na baobab i podeszły do małpy. Przywitały się i zapytały gdzie mogą spotkać Kamę. Szaman wskazał na jeden w rozgałęzień i lwice tam poszły. Na środku leżało małe lwiątko. Otworzyło oczy i przeraziło się na widok lwic. Mały schował się za posłanie z liści. Uru podeszła do lwiątka i powiedziała:
- Nie bój się. To ja, Uru. A to- biała wskazała na siostrę- jest moja siostra Asali. Dołączyła do stada, kiedy Ciebie już nie było.
- Gdzie mama?- zapytał rozdygotanym głosem.
- Na Lwiej Skale. Pójść po nią?- lwiątko pokiwało głową na co miodowa lwica oddała białej Daraję i odeszła.- To są dzieci Mpenzi i Ujasiri'ego.
- To oni mają dzieci?
- Hah. Tak mają. Chyba już dwa dni. To - królowa wskazała na ciemną lwiczkę- jest Daraja. To ona będzie królową, a to- tym razem wskazała na jaśniejszą- jest Violet. Nie mów im tego jak zaczną rozumieć, ale to Violet jest ulubienicą wszystkich.
- Synku obudziłeś się!- krzyknęła Motti, która akurat weszła na baobab.
- Tak mamo. Tęskniłem za Tobą.
- Ja za Tobą też syneczku.
Uru i Asali zeszły z baobabu by zostawić matkę z synem sam na sam. W końcu tak długo się nie widzieli! Położyły małe lwiczki na ziemi by zobaczyć jak radzą sobie z czołganiem. Były bardzo zdziwione i spojrzały na lwice popiskując. Kiedy te nie reagowały kocięta zrozumiały, że nie mają na co liczyć i zaczęły niezgrabnie przewijać łapkami. Najdalej, bo na metr przeczołgała się Daraja za to Violet pół metra. Starsza lwiczka pisnęła wyniośle na babcię oczekując podniesienia. Biała złapała brązową za kark, a jej siostra zrobiła to samo z jasną.  Powędrowały na Lwią Skałę. Gdy dotarły oddały Mpenzi jej dzieci i oddaliły się. Narzeczona Ujasiri'ego leżała przed jaskinią razem ze swoją koleżanką Najuą, która od kilku dni miała lwiątko. Śmiały się i rozmawiały, a przyszłe księżniczki poczołgały się do pomarańczowej kulki obok łap Najuy. Daraja zatrzymała się i niepewnie przyglądała lwiątku. Za to Violet czym prędzej się do niego podczołgała i szturchnęła łapką. Kiedy pomarańczowy się obudził zobaczyły, że ma ciemno fioletowy nos, pomarańczowe oczy i malutką brązową grzywkę.
Starsza siostra widząc pokojowe podejście nowo poznanego przybliżyła się i obwąchała go. Ta lwiczka zawsze była ostrożna. W przeciwieństwie do siostry.
- Och! Moje córki chyba polubiły Twojego Fimbo- powiedziała uradowana Mpenzi.
- Tak masz rację.
- No cóż muszę już iść. Obiecałam Ujasiri'emu, że będę na polanie z dziećmi. Na razie!- krzyknęła i zabrała dzieci.
- Pa!-odkrzyknęła Najua.

1 komentarz:

  1. UF! Jak fajnie że Kama żyję.Chodź szkoda mi Vitani.Małe księżniczki są boskie! Fajnie,że Królowa i jej siostra znalazły wspulny język i że Lief i Meg spodziewają się dzieci.
    ~pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń